Ich wspólne życie rozpoczęło się nietypowo. Od małego obierka ziemniaka.
- Rzuciłam go specjalnie z okna - śmieje się pani Kazimiera.
- A ja oberwałem nim w głowę! - mówi pan Franciszek. - Nie wiedziałem kto we mnie celował, więc wszedłem do budynku po schodach na górę. Tam zobaczyłem dziewczynę, która powiedziała mi, że się we mnie zakochała...
Nie tak łatwo było znaleźć księdza
On miał wówczas 22 lata. Ona 17. Po kilkunastu miesiącach chodzenia ze sobą pobrali się w 1941 roku.
- Była okupacja, nie wszyscy księża udzielali ślubu po polsku. My chcieliśmy koniecznie pobrać się w ojczystym języku - wspomina pani Kazimiera.
Duchownego udało się znaleźć w Mławie. Pojechali tam praktycznie w ciemno. Świadkami zostali kościelny i organista.
Więcej o tej niezwykłej historii miłości czytaj na stronie
www.mmgrudziadz.pl