To nie tylko problem rolników, ale i spółdzielni mleczarskich, bo to one będą musiały zapłacić kary, by potem te sumy wyegzekwować od dostawców, którzy przekroczyli kwoty - mówi Edmund Stanny, prezes Spółdzielni Mleczarskiej "Świecka" w Świeciu. - Poza tym spółdzielnia to własność gospodarzy, więc i kłopot wspólny.
Jego zdaniem kary mogą najbardziej uderzyć w mniejsze gospodarstwa jak i mleczarnie.
Tym razem bez zaliczek
Bo za przekroczenia kwoty grożą kary zwane w Unii Europejskiej "obowiązkową opłatą z tytułu nadwyżek". Wynosi ona 27,83 euro za 100 kilogramów mleka.
- Kilka lat temu ten problem już przerabialiśmy - mówi prezes świeckiej spółdzielni. - Ale wtedy rolnicy wpłacali po 20 groszy zaliczki na poczet kar. Te pieniądze czekały na koncie. Po rozliczeniu całego roku kwotowego ci gospodarze, którzy sprzedali więcej mleka niż mieli limitu, oddawali po kilkadziesiąt groszy za kilogram. Dokładniej odtrącaliśmy im należności podczas kolejnych dostaw. Teraz nie ma zaliczek, więc kara może być bardziej dotkliwa.
I podaje przykład rolnika, który może przekroczyć kwotę o ok. 300 tysięcy kilogramów. - No skąd on weźmie tyle pieniędzy?zastanawia się Edmund Stanny.
Dodaje:- Ale mniejsza kara dla właściciela niewielkiego gospodarstwa też będzie dotkliwa.
W małych się znają
Zdaniem prezesa świeckiej spółdzielni małe mleczarnie mają przewagę nad dużymi podmiotami, ponieważ znają wszystkich swoich dostawców. - No i wiemy, kto ma za dużo limitu, a komu grozi kara - mówi Stanny.
A jeśli rolnik zrealizował kwotę w co najmniej 70-ciu procentach, to może ją wydzierżawić. - Kojarzymy takie "małżeństwa" - żartuje prezes. - Przecież wystarczy dzierżawa. Ale z tym musimy się pospieszyć do końca stycznia.
Więcej w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"**