- Młoda, bo 32-latka, bez doświadczenia samorządowego. Ba, nowa mieszkanka gminy Zbójno. Mimo tego, w 2014 roku to właśnie na Panią postawili wyborcy. W jaki sposób udało się Pani przekonać do siebie mieszkańców?
- Ja wójtem? Nie spodziewałam się, absolutnie. Jeśli chodzi o decyzję o kandydowaniu, będę absolutnie szczera, chciałam zaistnieć na nowym terenie, dotrzeć do klientów, którym mogłabym świadczyć usługi prawne (skończyłam prawo w Gdańsku, zrobiłam aplikację adwokacką w Toruniu, pracowałam jako adwokat w Brodnicy). Pochodzę z Pomorza, a do gminy Zbójno przeprowadziłam się osiem lat temu. Mieszkańcy nawet mnie nie znali, byłam nowa. Przez dwa miesiące chodziłam po domach. Rozmawiałam, słuchałam. Tylko dwie osoby mnie nie wpuściły, to chyba i tak niezły wynik.
- W pierwszej turze zdobyła Pani 49,1% głosów poparcia. Ówczesny wójt, Grzegorz Tułodziecki - 36,93%.
- Mój poprzednik był długo na swoim stanowisku, więc nie spodziewałam się więc, że mogę mieć jakiekolwiek szanse w wyborczym starciu. Zwyciężyłam w drugiej turze, kolejny szok. I przerażenie...
- Przerażenie?
- Tak, bałam się nowych obowiązków, nieznanego. Wprawdzie wiedza prawna była, ale - patrząc wstecz stwierdzam, że byłam kompletnie zielona pod innymi względami. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Cóż, wszystko się ułożyło. Mam cudowne dzieci, mają cztery i osiem lat. Jestem mamą, wójtem - obowiązków jest sporo, ale mogę liczyć na męża. To policjant, pracuje na zmiany - dzięki temu łatwiej nam dopiąć takie kwestie jak choćby przyprowadzanie dziecka z przedszkola. W mężu mam ogromne wsparcie.
- Priorytety gminy Zbójno?
- Jak wszędzie, drogi. Ważną sprawą jest dla mnie remont drogi wojewódzkiej Zbójno-Ostrowite Rypińskie, która przechodzi przez nasze centrum. Wszystko idzie jednak w dobrym kierunku. Potrzebne są też przydomowe oczyszczalnie ścieków i porządne świetlice wiejskie.
- Jak mężczyźni traktują kobietę stojącą na czele gminy?
- W powiecie - bardzo dobrze. Nie mogę narzekać na dyskryminację.
- Wśród kujawsko-pomorskich wójtów, burmistrzów, prezydentów jest tylko pięć kobiet.
- Pani starosta, trzy panie wójt i ja. Znamy się, spotykamy podczas konwentów. Liczę na to, że na podobnych stanowiskach pojawi się znacznie więcej kobiet.