Kogo przyjąć teraz na operację, a komu odmówić lub przesunąć na następny kwartał? Przed takimi problemami stają codziennie szefowie szpitalnych oddziałów i specjalistycznych poradni. Powód? Po raz pierwszy od pięciu lat Narodowy FunduszZdrowia ma mniejsze wpływy niż zakładał. To efekt spadku liczby bezrobotnych i obniżania pensji.
Z naszych informacji wynika, że dyrektorzy szpitali w regionie zostali uprzedzeni, iż muszą trzymać się zapisanych w kontrakcie limitów, bo ubezpieczyciel za tzw. nadwykonania płacić nie będzie.
- Od początku tego roku Kujawsko-Pomorski NFZ informował, że będą problemy z zapłatą za świadczenia wykonane ponad kontrakt. Dziś wiadomo już na pewno, że nie zapłaci - informuje Kamila Wiecińska, rzeczniczka prasowa Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Jurasza w Bydgoszczy. Dr Wanda Korzycka-Wilińska, szefowa tej największej w województwie lecznicy zapewnia, że placówka stara się nie przekraczać zawartych w kontrakcie limitów i trzyma finanse w ryzach.
Dyscyplina finansowa obowiązuje również w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. Jana Biziela. Nie ma natomiast obaw, by bydgoski NFZ nie zapłacił za "nadprogramowe" świadczenia ratujące życie i tzw. procedury nielimitowane - czyli np. porody. - Przekażemy pieniądze zgodnie z wykonaniem - podkreśla Barbara Nawrocka, rzeczniczka prasowa bydgoskiego oddziału NFZ.
O świadczeniach zrealizowanych ponad limit mówiono wczoraj w Sejmie (w 2008 r. zrealizowano w całym kraju tzw. nadwykonania na łączną kwotę ponad 520 mln zł). Minister zdrowia Ewa Kopacz zapewniła, że do końca czerwca fundusz zapłaci szpitalom zaległe zobowiązania. Poinformowała także, że za cztery miesiące tego roku kwota za przekroczone limity wynosi ponad 1,6 mld zł, natomiast szpitale nie wykorzystały ponad 1,5 mld zł.
Jak się Pomorska dowiedziała, za ubiegły rok Kujawsko-Pomorski NFZ rozliczył już procedury ponadlimitowe ze wszystkimi placówkami.