Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mobilnie w NATO. W Brukseli mówią dobrze o bydgoskim centrum

Roman Laudański [email protected] tel. 52 32 63 125
Kapitan Grzegorz Dimitrewski - „Dymek” jest jednym z ośmiu polskich żołnierzy latających AWACS-ami. Na pokładzie wszyscy noszą jednakowe mundury, natomiast za wynagrodzenie odpowiadają kraje, które wysłały swoich wojskowych.
Kapitan Grzegorz Dimitrewski - „Dymek” jest jednym z ośmiu polskich żołnierzy latających AWACS-ami. Na pokładzie wszyscy noszą jednakowe mundury, natomiast za wynagrodzenie odpowiadają kraje, które wysłały swoich wojskowych.
Wojna w Afganistanie zajmuje 70 procent czasu wojskowym i dyplomatom w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli. Ale mówią tam także dobre słowo o Centrum Szkolenia Sił Połączonych w Bydgoszczy.

Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz

Kapitan Grzegorz Dimitrewski - „Dymek” jest jednym z ośmiu polskich żołnierzy latających AWACS-ami. Na pokładzie wszyscy noszą jednakowe mundury, natomiast
Kapitan Grzegorz Dimitrewski - „Dymek” jest jednym z ośmiu polskich żołnierzy latających AWACS-ami. Na pokładzie wszyscy noszą jednakowe mundury, natomiast za wynagrodzenie odpowiadają kraje, które wysłały swoich wojskowych.

Kapitan Grzegorz Dimitrewski - "Dymek" jest jednym z ośmiu polskich żołnierzy latających AWACS-ami. Na pokładzie wszyscy noszą jednakowe mundury, natomiast za wynagrodzenie odpowiadają kraje, które wysłały swoich wojskowych.

Zacznę od dowcipu: umiera pracownik Kwatery Głównej NATO w Brukseli. Idzie do nieba. Po tygodniu, wyraźnie znudzony, zaczyna szukać kolegów. Ale w niebie nie ma nikogo. No to szuka w czyśćcu. Też nikogo. A kiedy i w piekle nikogo nie znajduje, pyta diabła, gdzie są jego koledzy? - Poszukaj w kawiarni!

Święto w kwaterze
W przeddzień Święta Niepodległości Bogusław Winid ambasador Stałego Przedstawicielstwa RP przy NATO wydał bankiet z okazji rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Z grupą polskich dziennikarzy, zaproszeni na bankiet, usiłowaliśmy przedrzeć się przez ochroniarzy strzegących Kwatery Głównej NATO w Brukseli. Okazało się jednak, że zaginęła lista uczestników, a bez niej nawet nie mamy co marzyć o sforsowaniu bramy. Później okazuje się, że lista jest, ale i tak nie wolno nam zabrać ze sobą aparatów fotograficznych, dyktafonów i komórek.

Kiedy pierwsi z nas znaleźli się w pobliżu głównego wejścia, przecieraliśmy oczy ze zdumienia. W półmroku brukselskiego wieczoru, tuż przy krzyżu - symbolu NATO, przemykały się niewyraźne sylwetki w dziwnie znajomych mundurach żołnierzy armii Andersa. Tuż obok łączniczki w "panterkach" wprost z powstania i wreszcie sam generał Maczek w berecie.

Wcześniej, do środka przedostało się już Bractwo Kurkowe, które wystrojone w kontusze i bażancie pióra przy czapkach, manewrowało szablami wśród dyplomatów i wojskowych. Dopiero później dowiedzieliśmy się też, że członkowie grupy rekonstrukcyjnej z Łodzi mieli swoje problemy ze sforsowaniem bramy głównej. Ochroniarze "aresztowali" im PIAT-a (brytyjski granatnik przeciwpancerny - przy. Lau.), który służył również powstańcom warszawskim.

Słowo o Bydgoszczy
Ambasador Winid przyznaje, że przygotowuje obchody święta narodowego z myślą o promocji polskich miast, do których trafiły inwestycje NATO. Dwa lata temu pomagała Bydgoszcz, w której powstało Centrum Szkolenia Sił Połączonych. Kilkakrotnie w Kwaterze Głównej usłyszałem ciepłe słowa pod adresem tej instytucji. W bydgoskim centrum pracuje już ponad stu oficerów z krajów NATO. Choć urzędnicy i wojskowi pamiętają również "wpadki" związane z brakiem pieniędzy na działalność bydgoskiej szkoły dla dzieci oficerów NATO. - Całe szczęście, że już po skandalu - komentuje jeden z dyplomatów. Inni przypominają, że za rok - dwa na bydgoskie lotnisko trafią jeszcze łącznościowcy. To kolejnych dwieście natowskich etatów w mieście. Powód do dumy? Jasne, że tak. Choć szkoda etatów z likwidowanych jednostek.

Strona polska poczuła już też potrzebę promowania Bydgoszczy. W ubiegłym tygodniu kilkudziesięciu oficerów z różnych armii NATO zwiedzało miasto i zapoznawało się z działalnością Centrum Szkolenia Sił Połączonych. Liczy się dobre wrażenie!

Mobilnie na wojny
W tym roku organizację Święta Niepodległości w Brukseli wspierał Region Łódzki. Na jego terenie jest wyremontowane m.in. za pieniądze NATO lotnisko w Łasku. Żartujemy, że niedługo zabraknie miast wspierających święto, bo i tych inwestycji w Polsce nie ma za dużo, ale urzędnicy przypominają, że powstały stacje radarowe na wschodniej granicy, lotniska czy bazy paliwowo-materiałowe. A tak w ogóle, to w Kwaterze Głównej trwa jeden wielki lobbing w sprawie nowych inwestycji, które - w czasie kryzysu - mają się gorzej. Wszystkie państwa rywalizują ze sobą o kasę na inwestycje. Wysocy urzędnicy Kwatery Głównej przypominają jednak, że to nie stałe budowle czy instytucje mają być najważniejsze, a żołnierze. Około 70 proc. jednostek w całym NATO nadal jest zbyt słabo przygotowanych do szybkiego przerzucania ich w miejsca konfliktów. I może to powinno stać się priorytetem szkoleń i wyposażania jednostek w nowy sprzęt? Ponadto w Sojuszu Północnoatlantyckim rozpoczną się "cięcia" w dowództwach, gdyż tkwią one jeszcze w starych strukturach i nie nadążają za walką z międzynarodowym terroryzmem.

Sikorski alarmuje
Tymczasem Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych skierował uwagę dyplomatów i wojskowych na niedawne manewry wojsk rosyjskich i białoruskich w pobliżu polskiej granicy.

Anders Fogh Rasmussen, sekretarz generalny NATO przyznaje, że o problemach poruszanych w liście min. Sikorskiego dyskutuje się w Brukseli. Natomiast wojskowi przypomnieli, że przed ćwiczeniami pytali rosyjskiego generała o szczegóły manewrów, jednak odpowiedź była na tyle mętna, że nie rozwiała dyplomatycznych wątpliwości. Analitycy z Kwatery Głównej NATO przypominają również, że armia rosyjska dysponuje przestarzałym, często niesprawnym sprzętem i choć jest w stanie "spiąć" się na manewry czy konflikt z Gruzją, to na więcej - na szczęście - jej nie stać.

Niejako przy okazji dowiedzieliśmy się, że manewrom przyglądał się jeden z AWACS-ów - samolotów NATO wyposażonych w potężne radary.

Nasz kawałek AWACS-a
Samoloty AWACS są lotniczą częścią systemu wczesnego ostrzegania. Stacjonują na lotnisku w niemieckim Geilenkirchen pod Aachen. Po drugiej wojnie światowej Brytyjczycy zbudowali tu lotnisko dla swoich myśliwców. Później oddali teren Niemcom, a ci z kolei - wykorzystali miejsce m.in. dla budowy bazy dla rakiet Pershing. W 1982 roku Niemcy przekazali lotnisko NATO, które zdecydowało, iż będą tu stacjonowały samoloty AWACS.

Potężne radary umieszczone na samolocie (najbardziej charakterystyczny jest "talerz" nad maszyną - przyp. Lau.) mogą kontrolować nawet półtora tysiąca najróżniejszych obiektów od samo- lotów, nawet tych najmniejszych, po wystrzelone pociski czy statki i okręty wojskowe.

Kilkaset mogą śledzić bezpośrednio. Załogę każdego z siedemnastu samolotów stanowi 16 osób. Rolę "taksówkarza" pełni dwóch pilotów, nawigator i inżynier pokładowy. Dlaczego "taksówkarza"? Bo odpowiedzialni są za pilotowanie, czyli wejście na wysokość ok. 10 tys. metrów nad ziemią i zataczanie kręgów po wyznaczonym torze lotu. Sercem maszyny jest 12 specjalistów, którzy na komputerach pokładowych śledzą ruch w wyznaczonym terenie. Po zamachach z 11 września, kiedy samoloty uprowadzone przez terrorystów wbiły się w wieże WTC i Pentagon, wzrosła rola tych maszyn. Teraz każdy międzynarodowy szczyt (np. szefów państw G-8, ministrów spraw zagranicznych czy ministrów obrony narodowej) jest kontrolowany przez AWACS. Także duże imprezy sportowe, jak np. igrzyska, zabezpiecza system wczesnego ostrzegania.

Od dwóch lat Polska jest właścicielem cząstki tego systemu (wpłacamy do wspólnej kasy ok. 2,2 proc. budżetu). W zamian za to mamy tam swoich ośmiu żołnierzy szkolących się na AWACS-ach.

Loty trwają np. 12 godzin, a z tankowaniem w powietrzu samoloty mogą przebywać nad kontrolowaną przestrzenią o wiele dłużej. Na pokładzie szczelnie wypełnionym elektroniką jest też miejsce na kilka składanych łóżek i kuchnię.

W niemieckiej bazie zatrudnionych jest ok. 3 tys. osób. Planiści wyliczyli, iż rocznie wydają oni w promieniu 200 kilometrów od Gelsenkirchien ok. 265 mln euro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska