https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mój pierwszy dzień

JACEK DEPTUŁA

W powyborczy poniedziałek wstawało mi się paskudnie. Chyba na żołądku stanęła mi ostatnia kanapka III RP z bufetu sztabu wyborczego PiS, którą uraczył mnie Misiek Kamiński. Prościej mówiąc - podejrzewałem obstrukcję. Mimo to natychmiast, jeszcze w piżamie, wyskoczyłem na taras zobaczyć, jak wygląda IV RP. Było, proszę Państwa, pięknie. Na nieboskłonie, wrzaskliwie i podejrzanym wężykiem, przelatywał ogromny klucz dzikich kaczek. Na czele zobaczyłem Lecha, Jarosława, Marka z Jurkiem i Kazimierza. Ten to był dopiero wielki! Usiadłem i załkałem ze szczęścia: Polsko Ty moja Czwarta, przaśna, przybrana złotem rozmaitem (choć już lekko nadgniłego listowia - jak nic zemsta Kwaśniewskiego). I nawet paskudne krety, ryjące pode mną od paru lat, się pochowały. Spłynęło na mnie z nieba prawo. I sprawiedliwość.
Nie bacząc na moją obstrukcję małżonka - zgodnie z obowiązującymi już wartościami - zaordynowała rodzinne śniadanie z Pierwszą Kanapką Czwartej RP. Podzieliliśmy się nią jak jajem wielkanocnym, bo chwila była uroczysta. Kanapka okazała się mocno patriotyczna, ale i okropnie ciężkostrawna: salceson z ogórkiem kiszonym, pasztetowa podwędzana z rydzykami, ucho od Jaruckiej, kawa z naszych zbóż, z mlekiem z polskich wymion.
Po śniadaniu wszyscy poczuliśmy się jeszcze gorzej, ale wzięliśmy to za dobry omen. Tymczasem teściowa od razu zapowiedziała wydawanie dekretów z mocą ustawy, osobliwie stałego wglądu w nasze życie prywatne, z uwzględnieniem prawa weta wobec środków antykoncepcyjnych. Ogłosiła się też klucznikiem naszych wartości - szafki z alkoholem i cygarami. Żona natomiast zrobiła się na bóstwo: założyła żakiecik z gustownym żabotem á la Pierwsza Dama, i nieustannie wtrącała się do mojej rozmowy z synem. Później stanęła kwestia naszego owczarka niemieckiego (!). Uśpić czy wydać?kto by tam w tej sytuacji chciał wziąć bidoka. Ostatecznie darowaliśmy mu życie, bo owszem - jest niemiecki - ale z polskiej hodowli, na co mamy mocne papiery. Gorzej z dziadkiem Szarki, ale może się uda. Poza tym psina kompletnie nie reaguje na niemieckie, a tym bardziej ruskie komendy - sprawdziliśmy to od razu w niedzielę wieczorem. Natomiast na angielski (szczególnie angloamerykański) merda ogonem, a łasi się jeśli mówić po łacinie. To doskonałe referencje. Tym bardziej że duszę to pies ma bez pudła słowiańską: ciągle szczeka bez sensu, słucha kiedy ma ochotę, sika na trawnik w ogrodzie i nie znosi obcych. No i cały czas bydlę jest roszczeniowe.
Jeszcze przed poniedziałkowym wyjściem do szkoły syn marnotrawny otrzymał kategoryczne polecenie przeproszenia katechetów i powrotu na zajęcia z religii. Zapowiedzieliśmy, że jeśli dowiemy się o jakichkolwiek kontaktach z młodzieżą żeńską lub - nie daj Bóg - męską o podejrzanych skłonnościach, zostanie surowo ukarany. Piękny portret papieża, wiszący dotąd dyskretnie w sypialni teściowej, przenieśliśmy na honorowe miejsce w salonie. Z samego rana również nakazałem przegląd wanien i kabin prysznicowych w obu łazienkach. Chodziło o to, czy nie ma w nich jakichś kabli. Komuna wszak nie śpi.
Poruszenie było również na naszej ulicy. Padł pomysł usypania w Myślęcinku Kopca IV RP, który wieńczyłoby sztuczne siedlisko dla okolicznych krzyżówek i cyranek. Sąsiad rezolutnie zapytał, czy dzikiemu ptactwu, tak jak bocianom, trzeba budować gniazda i czy to przynosi szczęście? Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Ale kombinował dobrze.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska