Oto szczegóły sprawy, którą sygnalizowaliśmy wczoraj.
Środa, późne popołudnie. W prywatnej klinice ginekologiczno-położniczej w Lipnie pojawia się młoda kobieta. Jest w 9. miesiącu ciąży. To będzie jej pierwsze dziecko. Kobieta z małej podlipnowskiej wsi była pod stałą opieką tutejszych lekarzy. Do tej pory nie było problemów. Tym razem kobieta trafiła na oddział, bo nagle źle się poczuła.
Wszystko, co w ich mocy?- Nasi lekarze zrobili jej i nienarodzonemu dziecku wszystkie wymagane badania - mówi Lech Bramorski, ginekolog-położnik z ponadpięćdziesięcioletnim doświadczeniem, a zarazem szef kliniki. - Próbowaliśmy pomóc.
Przeczytaj także: Śmierć noworodka w prywatnej klinice w Lipnie
Wczoraj, około godz. 5 rano, stan maleństwa jeszcze bardziej się pogorszył. Doktorzy wtedy zdecydowali się przeprowadzić cesarskie cięcie. Zrobili je przed godz. 6. Walka o życie dziewczynki trwała po porodzie jeszcze około pół godziny. Maleństwo zmarło.
Ojciec dziecka obwinia lekarzy. Uważa, że zwlekali z wykonaniem cesarskiego cięcia. - Nie mamy sobie nic do zarzucenia - twierdzi Bramorski. - Dziecko miało prawdopodobnie wady wrodzone. Takie rzeczy, niestety, się zdarzają.
Sekcja zwłok noworodka, zaplanowana na dzisiaj, wykaże, co było przyczyną śmierci.
Wczoraj w klinice pojawił się prokurator i policja. Przesłuchiwali świadków i zabezpieczyli dokumentację.- Za wcześnie mówić, kto zawinił - mówi asp. szt. Anna Kozłowska, rzecznik policji w Lipnie.
Ojciec zmarłego noworodka zapowiada, że nie zostawi tak tej sprawy. Będzie żądał ukarania personelu kliniki. Szef lecznicy chce natomiast, aby ukarany został właśnie ojciec dziecka. - Gdy wyszedłem do niego na korytarz i przekazałem tragiczną wiadomość, wyzwał mnie od najgorszych. Ojciec młodej kobiety i jej siostra zareagowali podobnie - zaznacza doktor. - Zgłoszę to do prokuratury.
Podobna tragedia w lipnowskiej klinice wydarzyła się kilka lat temu.
Czytaj e-wydanie »