W centrum miasta w porze obiadu pod koniec marca było minus 16 stopni Celsjusza.
- Było tak zimno, że trudno było utrzymać przepływowość w rzece, na której przeprowadzane były zawody - mówi Lech Kąkol, który właśnie wrócił z Rovaniemi pod kołem podbiegunowym. - O 12 sekund pobiłem rekord Polski morsów na dystansie 50 metrów, który przepłynąłem w czasie 53 sekundy i 64 setne. Kiedy wychodziłem z wody, ręce miałem poranione od lodu i na ręczniku widać było krew. Wszystko z powodu niskich temperatur.
Przeczytaj również: - Pływam do momentu, aż nie czuję palców u rąk i nóg! Mors z Sępólna jedzie do Finlandii
Ten wynik sprawił, że sępolanin dostał się do finału i zajął ósme miejsce, czym wywalczył sobie start w kolejnych mistrzostwach świata - tym razem na Uralu.
- Wyjazd do Rovaniemi sfinansowałem sam - podkreśla Kąkol. - Na Ural jest za daleko, do Moskwy trzeba dolecieć samolotem, a dalej dwa dni jechać pociągiem. To bardzo droga wyprawa i nie wiem, czy będzie mnie na nią stać.
Chyba że znajdą się sponsorzy, którzy wesprą wyprawę sępoleńskiego morsa.
Czytaj e-wydanie »