Jeszcze przez festiwalem dyrektor Maciej Figas tłumaczył powody zaproszenia zespołu poznańskiego Teatru Wielkiego z operą Mozarta "Cosi fan tutte" w reżyserii Grzegorza Jarzyny. - Chcemy, żeby w repertuarze festiwalu były też pozycje kontrowersyjne, zmuszające do dyskusji - mówił.
Sławomir Pietras, gospodarz tegorocznego festiwalu i zarazem dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, tuż przez rozpoczęciem spektaklu, chwalił Jarzynę za odwagę i inne spojrzenie na dzieło Mozarta. Poznańska publiczność, zwłaszcza młodzież, była podobno zachwycona akurat taką interpretacją "Cosi fan Tutte".
Ja z Opery Nova nie wyszłam zachwycona. Może trochę zdegustowana i rozczarowana. Grzegorz Jarzyna obszedł się z Mozartem dość obcesowo. Akcję, z XVIII-wiecznego Neapolu, przeniósł w czasy współczesne. Artystów ubrał w krzykliwe, rodem z dyskoteki, stroje. Bardziej właściwe byłoby chyba stwierdzenie, że Jarzyna osoby grające w spektaklu, rozebrał. Reżyser epatuje za sceny nagością już od pierwszej sceny. Dwaj młodzieńcy, którzy chcą sprawdzić wierność swoich narzeczonych, pojawiają się w portowej dzielnicy czerwonych latarni, gdzie za szklanymi drzwiami tańczą nagie kobiety, a ulicą przechadza się tranwestyta. Kiedy główni bohaterowie w przebraniu chcą podbić serce swoich kochanek, Jarzyna ubiera ich w stroje żuków. Ale całkowite zaskoczenie u publiczności wywołuje wpleciony w muzykę Mozarta jeden z przebojów grupy "Bony M".
Najmocniejszą stroną "Cosi fan tutte" byli wykonawcy partii wokalnych. Mocne i czyste głosy zaprezentowały zwłaszcza panie: Barbara Gutaj jako Despina i Galina Kuklina jako Dorabella. To chyba jednak za mało, żeby uratować cały spektakl.
Mozart w rytmie disco
(ast)

W sobotę 6.05 publiczność XIII Bydgoskiego Festiwalu Operowego obejrzała operę Wolfganga Amadeusza Mozarta "Cosi fan tutte" w bardzo śmiałej i kontrowersyjnej reżyserii Grzegorza Jarzyny.