Spis treści
Instytut Technologiczno-Przyrodniczy – Państwowy Instytut Badawczy (ITP-PIB) bardziej kojarzony jest z Falentami niż z jego warszawskim oddziałem, gdzie spotykamy się z jego dyrektorem dr Wacławem Stroblem. Z kolei w innym oddziale ITP-PIB, którego lokalizacji nie ujawniamy ze względów bezpieczeństwa, trwają właśnie prace doskonalące prototyp polskiego drona stratosferycznego, o którym właśnie szef ITP-PIB zgodził się nam opowiedzieć. A naprawdę jest się czemu przyjrzeć.
Konstruktorzy drona odkryci przez Instytut pracują w sektorze lotniczym
Dr Wacław Strobel po objęciu kierownictwa w Instytucie, najpierw uzdrowił finanse prowadzonej przez siebie jednostki badawczej, a teraz pozyskuje wynalazki zdolnych polskich konstruktorów. Jednym z takich urządzeń jest dron stratosferyczny stworzony przez polskich konstruktorów. Co to takiego? Komu i do czego może się przydać?
Ta wyjątkowa maszyna o rozpiętości skrzydeł około sześciu metrów nie powstała w Instytucie, choć jest w nim udoskonalana. Jak mówi jego dyrektor dr Wacław Strobel, ta obecnie najważniejsza konstrukcja, z punktu widzenia, obecnych potrzeb rolnictwa, a może nawet bezpieczeństwa kraju, to urządzenie wybudowane przez pasjonatów, których Instytut zachęcił do współpracy.
- Konstruktorzy naszego drona stratosferycznego to wynalazcy pracujący w sektorze lotniczym. Sprowadzenie ich do Instytutu wynikało z misji, jakiej się podjąłem, aby prowadzona przeze mnie jednostka badawcza nie tylko tworzyła własne konstrukcje, ale wyszukiwała na rynku zdolnych ludzi, którzy mogą wnieść dodatkowe wartości lub zgłosić się z projektami, które wspólnie będziemy dopracowywać – wyjaśnia dr Wacław Strobel.
Na takim pułapie operuje dron stratosferyczny
Takim pierwszym urządzeniem, które zyskało uznanie w gronie naukowców Instytutu, okazał się właśnie dron, który wyróżnia się na tle urządzeń dostępnych na rynku. Czym? Nazwa podpowiada, że urządzenie może poruszać się w stratosferze, czyli bardzo wysoko, ponad pułapem większości maszyn latających, ale niżej niż satelity.
– Nasz dron może operować na poziomie 15 km i wyżej, nawet na wysokości 22 km. Aby bezzałogowy samolot mógł poruszać się tak wysoko, musi spełniać pewne wymagania związane z ciśnieniem panującym w stratosferze oraz z niskimi temperaturami. Konstrukcja naszych wynalazców daje sobie z nimi radę – podkreśla dyrektor dr Wacław Strobel.
Jak tłumaczy szef Instytutu powietrze na tak dużej wysokości jest bardzo rzadkie. Z kolei temperatura w granicach -60°C oraz silne promieniowanie kosmiczne sprawiają, że materiały, jakich używa się przy budowie maszyn mających latać powyżej 15 km, powinny być wyjątkowo trwałe. Jak zapewnia dr Strobel dron został już przetestowany w tak wymagających okolicznościach i jest w stanie nie tylko przetrwać te trudne warunki, ale również w nich pracować.
Na skraj nieba bezzałogowca wyniesie balon meteorologiczny
Ciekawie także wygląda kwestia wyniesienia go na dużą wysokość, ponieważ dron nie jest wyposażony w silnik odrzutowy.
– Aby ograniczyć konieczność dostarczenia dronowi dużych ilości energii na jego start i wyniesienie w stratosferze, maszyna jest przyczepiana do balona stratosferycznego używanego m.in. przez meteorologów i zwalniana na poziomie około 23 km nad poziomem morza. Następnie dron przechodzi do lotu poziomego. Dotychczas, ze względów bezpieczeństwa, testowaliśmy dron maksymalnie półtorej godziny, choć może on przetrwać znacznie dłużej – mówi Strobel.
Jak długo? Według dyrektora Instytutu samolot bezzałogowy jest w stanie poruszać się po niebie tak długo, jak długo pozwoli mu na to bateria słoneczna, w jaką jest wyposażony. Problemy zaczynają się zatem dopiero w nocy.
Obecnie Instytut szuka rozwiązania, które pozwoli na zastosowanie jednocześnie maksymalnie lekkiego i jednocześnie wydajnego ogniwa, tak by dron mógł dzięki niemu doczekać poranka – to byłby scenariusz idealny.
Szerokie zastosowanie załogowca – od rolnictwa po bezpieczeństwo
Ważne, że polski bezzałogowiec stratosferyczny już teraz dysponuje możliwościami pozwalającymi mu monitorować duże połacie terenu, np. przy granicy, jak i obserwować tereny rolnicze, w tym stan upraw i wód. Jak zapewnia dr Strobel, maszyna może też operować na dużo niższych wysokościach, a co za tym idzie przydać się do tworzenia optymalnej mapy zasiewów bądź oprysków. Na razie urządzenie jest w stanie udźwignąć ładunek o ciężarze jednego kilograma, co wystarcza do tego, by zabrało ze sobą skomplikowany sprzęt obserwacyjny. Jego możliwości mają być powiększane w toku dalszych prac rozwojowych.
Naukowiec zwraca uwagę na to, że koszt wyprodukowania prototypu drona nie przekroczył kilkuset tysięcy złotych, a co tym idzie, jeśli Instytut otrzyma wsparcie i będzie można uruchomić linię produkcyjną, to stanie się on bardzo konkurencyjny względem satelitów, których tak bardzo potrzebuje dziś Polska. Zdaniem szefa Instytutu możliwości drona stratosferycznego w dużej mierze pokrywają się z tymi, którymi dysponują satelity badawcze, okołoziemskie.