Faszynowe ogrodzenie wybrał Jerzy Kramaszewski z Kosowa. Między innymi dlatego, że od lat wyplata wiklinowe kosze, potrafi więc samodzielnie ogrodzić się faszyną. Inna rzecz, że ma sentyment do takich płotów. -Za dzieciaka większość ludzi w okolicy budowała podobne ogrodzenia. Moi rodzice również - wspomina Kramaszewski.
Można zrobić samemu
Wtedy było to najtańsze rozwiązanie. Dziś niekoniecznie. - Tona faszyny kosztuje ok. 300 złotych. Jeden pęczek waży 35 kg i wystarczy mniej więcej na metr płotu - wyjaśnia Kramaszewski. - Ale liczy się to, że takie ogrodzenie można zrobić samemu. I to przynosi oszczędność.
Do tego potrzebne są paliki. - Najlepiej dębowe, dobrze opalone przed wkopaniem w ziemię. Nie wolno ich umacniać betonem, bo tylko psuje drewno - radzi pan Jerzy. Do palików mocuje się poprzeczne żerdzie i między nimi przetyka faszynę, ale na zmianę (jak na zdjęciu).
Rośnie nad Wisłą
Faszyna to odmiana wierzby. W regionie mamy kilka jej plantacji, bo nadal służy ona do umacniania brzegów rzek. - Największe uprawy widziałem w Bratwinie, Stolnie, zwykle nad Wisłą - zdradza Kramaszewski. Czasem dorabia on pomagając przy budowie faszynowych płotków. - Chyba wracają do mody, bo mam już kilka zleceń z Kozielca. Ludzie lubią to, co swojskie.
Przetrwała od średniowiecza
Mimo że faszyna ma opinię nietrwałej. - Ja daję swojemu płotkowi 15 lat - szacuje pan Jerzy. Opinie archeologów na temat są bardziej optymistyczne. - Wielokrotnie podczas wykopalisk odkrywaliśmy dobrze zachowane, faszynowe obejścia średniowiecznych posesji w Bydgoszczy - informuje Anna Siwiak, archeolog. - W tamtych czasach były one bardzo popularne. Z reguły ludzie kładli je między drogą a drzwiami swoich domów. Faszyna gwarantowała im wejście do sieni suchą nogą.