https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na dni

JANINA PARADOWSKA Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"
Do końca nie wiadomo, kto z kim o co się układał, wyszło jak wyszło i Janusz Dobrosz, poseł Ligi Polskich Rodzin został szefem kolejnej sejmowej komisji śledczej, która ma zająć się prywatyzacją PZU. Po fakcie okazało się, że nikt Dobrosza nie chciał, wyjąwszy oczywiście jego macierzyste ugrupowanie, ale go wybrali.

     Można powiedzieć w wybieraniu tego, którego się nie chce wybrać i zawieraniu najdziwniejszych koalicji (podobno zresztą przypadkowych) pobito prawdziwy rekord świata, co jednak nie musi być powodem do dumy, dla owych świadomych, nieświadomych, koalicjantów.
     Mniejsza zresztą o przewodniczącego, komisje śledcze i tak nie mają ostatnio dobrej passy i trudno się spodziewać, aby ta akurat miała złe notowania poprawić. Gorzej, że w sprawie prywatyzacji PZU mało przytomnie zachowali się nie tylko członkowie komisji, ale coraz dziwaczniej zaczyna się zachowywać cały Sejm. Bowiem stało się tak, że już prawie cały Sejm nie chce pozwolić rządowi, by ten zawarł korzystną dla Polski ugodę z firmą Eureco. O tym, że umowa jest korzystna, ówi nawet przewodniczący sejmowej komisji skarbu poseł Kazimierz Marcinkiewicz z Prawa i Sprawiedliwości, którego przy najlepszej woli trudno uznać za zwolennika rządu. Poseł jednak od razu dodaje: ale w tej atmosferze Sejm albo wstrzyma się od zajęcia stanowiska, albo będzie próbował rządowi zakazać ugody. Minister skarbu już wcześniej zapowiedział, że jeżeli upoważnienia Sejmu nie będzie, on ugody podpisze, gdyż nie chce do końca życia stawać przed rozmaitymi sejmowymi komisjami i tłumaczyć się w prokuraturach.
     To jest stanowisko racjonalne i ministrowi nie należy się dziwić. Dotychczas każdy minister skarbu przeżywał głosowania kolejnych wniosków o wotum nieufności, potem stawał przed komisją odpowiedzialności konstytucyjnej i był ścigany przez prokuratury. Chętnych do pisania stosownych wniosków i doniesień nigdy nie brakowało, choć oczywiście większość owych dochodzeń kończyła się niczym. Jest jednak wystarczająco silna i krzykliwa grupa takich polityków, którzy gotowi są podgrzewać atmosferę wokół każdej prywatyzacji. Krzyczą głupstwa, kompletnie bez znajomości rzeczy, ale krzyczą. Im głośniej tym lepiej. Zwłaszcza że grupy posłów robią to zupełnie bezkarnie. Jeżeli teraz posłowie powiedzą: ugody w sprawie PZU zawierać nie wolno, to nic im się nie stanie. Ewentualne odszkodowania dla zagranicznego inwestora nie będą płacone z poselskich apanaży, ale z naszych podatków. Cóż więc szkodzi pokrzyczeć o złodziejskich prywatyzacjach, cóż znaczy uznać za niezwykle wiarygodnego świadka senatora Andrzeja Chronowskiego, w przeszłości ministra skarbu i przyjaciela byłego prezesa Wieczerzaka. Chronowski teraz zaczyna ujawniać tajemnice, które tajemnicami nie są od lat, zostały zbadane i wyjaśnione do końca. Cóż szkodzi robić bohatera narodowego z senatora, z którego korzyść w ewentualnym arbitrażu uznano za mało przydatną, komplementem nie jest, gdyż wskazuje, że po prostu ten człowiekbardzo wie, co mówi.
     Nie jest bowiem ważne, kto co ma do powiedzenia, ważne jest, by szybko wywołać sensację i zamieszać. Tym samym zupełnie niewiarygodny Chronowski staje się niezwykle wiarygodny jako świadek komisji śledczej, gdyż przy jego pomocy można wygrywać i rozgrywać rozmaite interesy polityczne. Coraz częściej słychać, że polska polityka sięgnęła dna. A może jest jeszcze gorzej? Zbiorową wyobraźnią zaczynają wszak władać ludzie - najdelikatniej mówiąc - mało zrównoważeni. Gdzie więc jesteśmy?
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska