Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na dotknięcie ręki

Maria Eichler
Maria Eichler
Barbara Grenda uczy historii w Kaszubskim Liceum Ogólnokształcącym w Brusach. To jej druga mała ojczyzna, bo pierwsza była w Dużej Cerkwicy. - Tkwię tam korzeniami do dziś - mówi. - Było to najbardziej moje miejsce. Nie zapomnę tamtych przyjaźni i tamtych ludzi.

     Mama pochodzi z Kaszub, z pięknego Drzewicza. Tata przywędrował do gminy Kamień z Ostrzeszowa. Córka od lat najmłodszych lubiła historię, mówi, że zawdzięcza to między innymi polonistce Zofii Żmich. Ciągnęło ją w stronę humanistyki, ale znalazła się w liceum ekonomicznym. Potem studiowała - już swoją ukochaną historię - najpierw w Toruniu, potem w Gdańsku. Nie od razu jednak dane jej było uczyć tego przedmiotu. Gdy trafiła do podstawówki w Wielkich Chełmach, była panią od wszystkiego. Tylko przez rok miała kontakt z historią w Szkole Podstawowej nr 1 w Chojnicach, potem - już w Brusach - był język polski i wreszcie - od lat ośmiu - historia w Kaszubskim LO. - Trudno się tu było dostać - wzdycha. - Nie miałam takiej siły przebicia i dlatego tyle lat uczyłam polskiego. Nie żałuje, bo ma sentyment do poezji, pociąga ją sztuka i tylko odrabianie pańszczyzny w postaci poprawiania sprawdzianów czy to z polskiego, czy z historii przyprawia ją o dreszcz. - Zwłaszcza, jak się pracuje na półtorej etatu - śmieje się.
     Za uszy
     
Będąc już w Brusach, musiała poznać bliżej tę drugą ojczyznę. Idzie jej coraz lepiej, choć mówi, że jej wrastanie w tę ziemię było stopniowe i nie zachłysnęła się Kaszubami od razu. - Okolice są prześliczne - podkreśla. - Bo same Brusy nie tak bardzo. W moim życiu stają się jednak coraz ważniejsze. Pewnie gdybym stąd wyjechała, to dostrzegłabym to, czego teraz nie widzę.
     Nie ma czasu na pracę naukową, ale kiedyś napisała coś o kształcie architektonicznym kościółka w Leśnie, może kiedyś opublikuje. Swoich uczniów zachęca do twórczej pracy, do udziału w sympozjach, które od trzech lat organizuje w szkole. - Nie ja je wymyśliłam - zastrzega się. - Moi koledzy, Zbyszek Gierszewski i Krzysztof Zabrocki wpadli na taki pomysł, od początku sprawuję nad sympozjami patronat merytoryczny. Pewnie, że uczniów trzeba czasami wyciągać za uszy, trochę do tego pogonić, zainspirować, muszą to czuć.
     Cieszy się, kiedy samodzielnie drążą temat, tak jak Ola Lepak, tegoroczna zwyciężczyni, która lipuski młyn zna jak własną kieszeń i rzetelnie go opisała w swoim referacie. Jest dumna, że pracę Ani Cupy przechowuje chojnickie muzeum, bo można mieć nadzieję, że obyczaje czyczkowian sprzed lat kiedyś kogoś zachęcą do wnikliwszych studiów. - To ważne, by młodzi ludzie przekonali się, że można pisać o tym, co jest na dotknięcie ręki - podkreśla. - A nie powielać to, co można znaleźć w podręcznikach.
     Uprawiam ogródek
     
Mieszka z mamą w domku jednorodzinnym i z chęcią uprawia ogródek, wciąż wierząc, że uda jej się wyplenić wszystkie chwasty, gdy będzie na emeryturze. Marzy o podróżach. - Polskę znam dość dobrze - wylicza. - Europę tylko trochę, o świecie nie wspomnę. Z miejsca pojechałabym jeszcze raz do Wilna.
     Ceni sobie kontakty z innymi, chciałaby zawsze mieć wokół siebie wspaniałych ludzi. Nie ciągnie jej do dużego miasta, ale lubi wypady do Chojnic. - Bo u nas nawet kina teraz nie ma - smutnieje.
     Idzie przez życie z pogodą w sercu, nigdy nie wiadomo, co jej się jeszcze zdarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska