Przeżyliśmy koniec świata. Następnego dnia było tak samo jak dzień przed: wrak tupolewa nadal jest w Rosji, opozycja gania ministra koalicji, że za późno i w sumie byle jak zabrał się za tę istotną dla prawdziwych Polaków sprawę. Politycy lewicy właściwie nie wiedzą, jak się "ustawić" do tematu, więc zapełniają czas antenowy okrągłymi słówkami.
Przeczytaj także:Bydgoscy logistycy przygotowują się do przewiezienia wraku Tupolewa
Jedno jest pewne - kiedy na horyzoncie pojawia się wrak, w kąt idą kontrakty NFZ, opóźnienia na kolei, nawet długość pasa startowego w Modlinie jest jakaś nie taka, żeby trzeba było się nią zająć na poważnie. Ktoś już nawet powiedział, że gdyby jakimś trafem tego wraku nie było - to należałoby go szybko wymyślić. A przynajmniej politycy powinni to zrobić, żeby mieli czym się zajmować, a dziennikarze w maistreamowych mediów - donosić masom.
Tymczasem masy bardziej zajęte są ceną karpi, twarogu na sernik czy masy makowej. I tym, czy wystarczy statystyczne 1100 zł dla czteroosobowej rodziny, które zdeklarowaliśmy, że chcemy wydać na te święta. Bo gdyby świąt nie było, to na pewno trzeba byłoby je wymyślić. Nie tylko dlatego, że człowiekowi należy się chwila oderwania od rzeczywistości, a handlowi - zastrzyk gotówki, którą wydajemy na w sumie nie najbardziej potrzebne rzeczy. Ale dlatego, że na dwa, dwa i pół dnia zwalniamy, spuszczamy ze smyczy czas i znów stajemy się dziećmi, które wyczekują pierwszej gwiazdki i niecierpliwią się nad talerzem byle już zerknąć, co zapakowano w błyszczące papierki. I dlatego też, że dajemy sobie prawo bycia lepszymi dla innych - otwieramy serca i portfele podczas akcji charytatywnych, częściej się uśmiechamy, składamy sobie życzenia.
I wierzymy, że są szczere. Wesołych Świąt...
Czytaj e-wydanie »