Sytuacja rolników z gminy Pakość jest niewesoła. Zimowa powódź dała im się poważnie we znaki. Pod wodą znalazło się ponad 170 hektarów łąk oraz prawie 90 hektarów pól uprawnych.
Dziwne wyliczenia
Rolnicy z Kościelca narzekają, że nie mogą korzystać z łąk. Teren na nich jest ciągle jeszcze bardzo grząski i poważnie zachwaszczony. Liczyli, że załapią się na kredyty klęskowe. W większości przeliczyli się. Okazuje się, że na 97 wnioskodawców, na pomoc ma szansę załapać się tylko 18 rolników.
- Z szacunków gminy wynika, że mam tylko 2200 złotych strat. Tymczasem straciłem dziesięć razy więcej - żali się jeden z rolników. Dziwi się, że komisja oceniająca straty wyliczała je biorąc pod uwagę całość produkcji w gospodarstwie.
- Nie zasiałem jeszcze kukurydzy, a komisja wyliczyła, że zarobię na niej 7 tysięcy złotych. Za pół hektara ziemniaków wyliczyli mi 2700 złotych zysku. Na szóstej klasie mam zebrać 50 ton ziemniaków? Jak urośnie 10 ton, to jest święto - mówi wzburzony.
Wytyczne ministerstwa
Marek Nieznalski z pakoskiego ratusza przyznaje, że te wyliczenia mogą dziwić rolników. Przekonuje, że nie jest to jednak wymysł gminy, ale wytyczne ministerstwa.
- Rolnicy mówią, że mają straty w łąkach. I tylko to chcieliby liczyć. My jednak musimy wyliczać starty na podstawie całości produkcji - mówi.
Przeczytaj również: Kopalnia dolewała wody nawet, gdy Noteć podtapiała gospodarstwa.
Tłumaczy, że ewentualny zysk gospodarstwa wylicza się na podstawie średnich cen z pięciu ostatnich lat. I trzeba je brać pod uwagę wyliczając ewentualne starty.
Dodaje, że właśnie zmieniły się przepisy. Całą operację szacowania strat trzeba więc przeprowadzić od nowa. Komisja przeliczając zysk w gospodarstwie będzie musiała dołączyć jeszcze produkcję zwierzęcą. Potrwa to około miesiąca. Później materiał trafi do wojewody, który będzie miał 3 miesiące na przeanalizowanie wniosków.
Zaproszenie dla wojewody
Tymczasem rolnicy za naszym pośrednictwem chcą zaprosić panią wojewodę do Kościelca. - Gdy w trakcie powodzi odwiedziła nas, obiecała, że nie pozostawi nas samych z naszymi problemami. Liczymy na to, że dotrzyma słowa - mówią rolnicy.