https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na linii ognia

Adam Lewandowski
Bandyta żyje dobrze, ale krótko. Strzela do stróżów prawa znienacka, bez ostrzeżenia. Czy tym samym ma mu się odpłacić policjant?

     W Polsce od roku 1989 zginęło na służbie 81 funkcjonariuszy, ponad 440 zostało rannych. Ostatni ranny - przedwczoraj nad ranem w Dąbrówce koło Poznania, podczas pościgu za włamywaczami. Ale do minionej soboty strzelali do nich tylko bandyci osaczeni, ścigani, gdy zaciskała się wokół nich pętla obławy. Pod Nadarzynem po raz pierwszy uderzyli - w sile 12-13 uzbrojonych po zęby w broń automatyczną, z zaskoczenia. Zginął jeden policjant.
     - Policjantów miała chronić niepisana zasada, że nie napada się na nich - ocenia tragedię pod Nadarzynem poseł Jerzy Dziewulski. - A przecież tam, gdzie idzie o duże pieniądze, kończą się sentymenty. Bandyci napadli, bo na Mazowszu pali im się grunt pod nogami. Wiele gangów rozbitych, a tym, które jeszcze działają, policja depcze po piętach. Pod Nadarzynem wpadł w ręce funkcjonariuszy skradziony TIR z dobytkiem wartym ponad milion złotych, więc przestępcy postanowili go odbić. Jak w scenariuszu amerykańskiego filmu kryminalnego. Ten napad można było przewidzieć. Wystawić posterunek osłaniający: dwóch w kamizelkach kuloodpornych, uzbrojonych w broń długą, chronić ładunek większymi siłami. Trzeba było inwentaryzować zawartość TIR-a na parkingu komendy, a nie w "dziupli", w której schowali go bandyci.
     Poseł Dziewulski wysoko ocenia postawę pięciu policjantów: skutecznie stawili czoło kilkunastu bandytom. Napady na policję - twierdzi - staną się już u nas standardem. Im bardziej zacznie naciskać, tym częściej będzie atakowana.
     Przestępca żyje dobrze, ale krótko. Taki już
     bandyty sposób na życie
     
- Nadarzyn, to akt absolutnej determinacji świata przestępczego - mówi poseł Krzysztof Rutkowski. - Recesja w gospodarce, nie tylko przecież polskiej, sprawia że coraz trudniej duże pieniądze zarabia nie tylko świat biznesu, ale i światek przestępców. Bandyci tracą grunt pod nogami. Bo mamy coraz lepszą policję, likwidującą ostatnimi czasy gangi jeden po drugim. Tym, które jeszcze zostały, coraz trudniej utrzymać się na powierzchni. Niedługo będziemy widywać, jak we Włoszech, policyjne patrole w kamizelkach kuloodpornych, z automatami UZI gotowymi w każdej chwili do strzału. Nadarzyn to początek wojny policji z gangsterami.
     Czy jest do takiej wojny przygotowana? - Ochronę życia, zdrowia oraz mienia obywateli, nawet z narażeniem własnego życia i zdrowia, mamy zapisane w rocie naszego ślubowania - mówi Jacek Krawczyk, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Giną też policjanci w naszym województwie. Dwa lata temu
     śmierć w czasie służby
     
ponieśli dwaj policjanci z Inowrocławia - w wypadku samochodowym nie przez nich spowodowanym; w maju ub.r. policjant w Toruniu, gdy próbował ratować topielca z Wisły. Komendant miejski wyprawił mu pogrzeb na koszt policji, wojewódzki awansował pośmiertnie z posterunkowego do stopnia sierżanta i uhonorował odznaką "Zasłużony policjant", komendant główny kazał wypłacić rodzinie zmarłego zapomogę, prezydent RP nadał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Takie - pośmiertne - honory czekają zapewne policjanta, który oddał życie za ochronę TIR-a w Nadarzynie. Zapomina się przy tym, że życie każdego funkcjonariusza policja ubezpiecza w PZU tylko na ogólnych zasadach pracowniczych, że wszelkie inne ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków i śmierci na służbie każdy policjant płaci już z własnej kieszeni. Bo resortu na więcej nie stać.
     Również na ostre strzelanie. Bo każdy pocisk wystrzelony na strzelnicy kosztuje resort złotówkę. - Nasi policjanci ćwiczą strzelanie dwa razy w roku - mówi Lech Szawłowski, komendant miejski we Włocławku. - Na częstsze nas po prostu nie stać. W Bydgoszczy już z tym lepiej. Funkcjonariusze są na strzelnicy raz w miesiącu. - Oddają do 30 strzałów, do tarczy statycznej, ruchomej, w różnych pozycjach - mówi Jerzy Kolasiński, zastępca komendanta miejskiego. Kiedy kilka lat temu budowano nową komendę Szwederowo, w piwnicach gmachu przy ul. Wojska Polskiego miała powstać strzelnica. Tak jest na posterunkach policji w USA. Dziś w tym gmachu mieści się i komisariat Szwederowo, i Komenda Miejska Policji. Na strzelnicę zabrakło już miejsca.
     W tym roku bydgoscy stróże prawa strzelali w Pawłówku - w czasie zasadzki na wymuszających okup za skradzione auto - i w mieście, w pogoni za skradzionym golfem.
     W zeszłym roku w Kujawsko-Pomorskiem odnotowano 7 napaści na policjantów - np. z nożem; jeden funkcjonariusz doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu. Policjant jest zagrożony nie tylko na ulicy, również w czasie najróżniejszych interwencji. Bywa, że zostaje oblany gorącą zupą, wrzątkiem, ba, nawet pogryziony.**
     Bydgoski oficer Komendy Wojewódzkiej, który dużo wie o policjantach zwanych "czarnymi" lub "komandosami" zauważa, że wśród funkcjonariuszy, którzy w Polsce zginęli na służbie, tylko jeden był antyterrorystą: pirotechnik. W1996 roku poniósł śmierć podczas prześwietlania bomby podłożonej na warszawskiej stacji benzynowej. - A przecież - mówi - nasi ludzie biorą udział w najpoważniejszych akcjach i najczęściej ocierają się o śmierć. Są jednak znakomicie wyszkoleni, przygotowani na wszystko w każdej sytuacji i odpowiednio wyposażeni. Bywają na strzelnicy raz w tygodniu. Oddają do stu strzałów. Najlepsi z odległości 5 metrów osiągają rozrzut 1-2 centymetrów. Zdaniem oficera powinni oni ćwiczyć jeszcze częściej: 2-3 razy w tygodniu. Ale na to policji już nie stać. Twierdzi też, że
     
zabić przestępcę najłatwiej
     znacznie trudniej obezwładnić. Niedawno w Brodnicy mężczyzna zamknął się w mieszkaniu z rodziną, której groził siekierą. Kiedy weszli antyterroryści, rzucił się na nich. Padł strzał. Napastnik został trafiony w rękę, w której trzymał siekierę. W Białych Błotach było podobnie. Też szaleniec groził rodzinie i też zamknął się w mieszkaniu. Dla odwrócenia jego uwagi wrzucili petardę. Zanim ochłonął, już był skuty przez "czarnych".
     Przykłady wskazują, że policjant-profesjonalista nie jest od zabijania przestępców. A w tym niebezpiecznym kierunku zmierza minister spraw wewnętrznych i administracji. Janik, i nie tylko on, chce zbić na Nadarzynie polityczny kapitał. Mówi wprost: policja ma zabijać bandytów. Można się z nim zgodzić, że potrzebne jest
     
uproszczenie procedur
     **użycia broni, zwiększenie kar za napad na funkcjonariusza. - Większej ochrony prawnej chcą nie tylko polscy policjanci - mówi Paweł Biedziak, rzecznik Komendy Głównej. - W zeszłym roku w trosce o swe życie strajkowali policjanci francuscy, dwa lata temu brytyjscy.
     Nie można jednak zapomnieć, że zmienić prawo najłatwiej. Policji bardziej potrzebne są pieniądze na zakup nowoczesnej broni, amunicji, sprzętu, choćby lekkich kamizelek kuloodpornych, bo obecnie niektórzy mają jeszcze bardzo stare, ważące kilkanaście kilogramów. Funduszy brakuje też na budowę strzelnic, by policja mogła częściej ćwiczyć strzelanie. By była sprawniejsza i wyposażona tak, jak bandyci. Mniej wówczas będzie ginąć policjantów. O pieniądzach się jednak nie mówi. Potrzebne jest też - zauważa wysoki rangą funkcjonariusz resortu spraw wewnętrznych - inne niż dotąd podejście do policjanta, który strzela do bandyty. Bo w prokuraturze traktowany jest... na równi z przestępcą.
     Przykład? N a początku lat 90. policjant w Świeciu nad Wisłą postrzelił w udo uciekającego złodzieja samochodu, gdy ten, osaczony między garażami, zaatakował go długim metalowym prętem. W prokuraturze potraktowano policjanta jak bandytę. Komenda Wojewódzka nie zapewniła mu nawet ochrony prawnej. Dopiero koledzy policjanci skrzyknęli się i wynajęli adwokata. Sprawa szybko się zakończyła. Uniewinniony wówczas młody glina mówił: - Drugim razem zamiast gonić lumpa, przejdę na drugą stronę ulicy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska