Już za dwa tygodnie. MSU to dziś największy w Polsce producent podeszw do butów, a w trzy lata chce awansować do czołowej piątki w Europie!
Prawdopodobnie w wielu butach, które nosimy, podeszwy pochodzą z grudziądzkiej fabryki MSU. Tylko o tym nie wiemy.
- Jesteśmy dostawcą podeszw do wielu markowych producentów, znanych w Europie i na świecie, ale nazwy naszego zakładu na obuwiu nie ma, więc klient nie wie, że chodzi w butach na naszych podeszwach - tłumaczy wiceprezes MSU Beata Weiss - wykonujemy je w naszych formach, ale i w firmowych, od producenta butów, np. Gino Rossi, CCC czy Bata. Trudniej jest nam zatem wypracować markę naszego znaku MSU, ale to się powiodło. Zdobyliśmy w ub.r. "Gazelę Biznesu" i w ostatnim czasie sporo innych nagród. Jeździmy na targi krajowe i międzynarodowe.
Pozycja MSU jest na tyle silna, że firma planuje... przejęcie niektórych firm i opanowanie nawet 30 procent krajowego rynku producentów tej branży. Jeśli udanie zadebiutuje na giełdzie w połowie maja, to w 3. kwartale tego roku przejmie pierwszą firmę.
To wzmocni prestiż i pozycję MSU. A co da załodze? - Większe poczucie bezpieczeństwa pracy, gdyż łatwiej jest niemal z dnia na dzień zlikwidować spółkę z o.o. niż zarejestrowaną na giełdzie - objaśnia wiceprezes Beata Weiss - gdy MSU się wzmocni i rozwinie, poprawę powinna odczuć załoga.
Dziś MSU zatrudnia 230 osób. Ostatnio przybywało po 20 pracowników w sezonie. Do pracy przy zalewarkach czy wtryskarkach, w których powstają modne podeszwy z poliuretanu i termokauczuku, przyjmuje się osoby co najmniej po szkole zawodowej.
Zarząd MSU nie żałuje, że w 2001 r przeniósł firmę spod Kwidzyna do Grudziądza.