"Upał" Kazimierza Kutza
Pierwszym, dla mnie kultowym filmem (uwielbiam piosenki Kabaretu Starszych Panów) jest "Upał" Kazimierza Kutza z 1964 roku z piosenkami Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego i plejadą gwiazd: Kalina Jędrusik, Barbara Krafftówna, Wiesław Michnikowski, Jarema Stępowski, Wiesław Gołas to tylko niektórzy z nich. Film genialny, zabawny. Dwaj starsi panowie z polecenia ministra mają pilnować porządku w opustoszałym z powodu ogromnego upału mieście. Pomagają im w tym panna Zuzanna, szefowa kobiecej Drużyny Przeciwudarowej, Basia z baru mlecznego i właściciel domu towarowego. Majstersztyk kina najlepiej oglądać w 30-stopniowym upale.
"Cały ten zgiełk" Boba Fosse'a
Drugi film muzyczny wszech czasów to "Cały ten zgiełk" Boba Fosse'a, który ubrał w fabułę swoje życie, życie trudnego we współpracy perfekcjonisty, który powoli żegna się z tym światem. Doskonała choreografia, muzyka, fabuła. Ten film się chłonie. I można go oglądać bez końca. Absolutne arcydzieło.
"Deszczowa piosenka" duetu Stanley Donen i Gene Kelly
Trzeci najlepszy muzyczny film w historii kina to kultowa "Deszczowa piosenka" duetu Stanley Donen i Gene Kelly. Ten ostatni zagrał oczywiście główną rolę. Kto nie pamięta jego stepowania w strugach deszczu, czy genialnego tańca trójki bohaterów do utworu "Good morning!". Takich filmów już się nie robi. Genialna obsada, oni potrafili tańczyć, śpiewać, stepować i jeszcze grać. A do tego dać niesamowitą energię i radość. Może warto sobie pod koniec długiego weekendu sprawić trochę przyjemności i obejrzeć kilka starych filmów. Zachęcam!
Czytaj e-wydanie »