Więc służby specjalne. Ale czyje? Nasze czy ich? Jeśli nasze, to na czyje polecenie, skoro nagrywany był minister spraw wewnętrznych, szef szefów służb. A jak ich, to czyje - sojusznicze (amerykańskie?) czy wrogie (rosyjskie?). No i po co, dla kogo?
Druga sprawa to forma. Obaj panowie uchodzili do tej pory za eleganckich mężczyzn w średnim wieku, takich co to wiedzą, jakie wino dobrać do ryby i że kawior to najlepiej ze zmrożoną wódką smakuje. A tu - pasztet niewybrednych polskich "przecinków" okraszony opiniami o innych luminarzach życia politycznego. Nie ma co udawać, że poza oficjalnymi sytuacjami zdarza się nam rzucić ku...; już Wańkowicz pisał, że bez tego słówka Polacy nie potrafiliby zdobyć Monte Cassino. To jednak sytuacja eleganckiej kolacji dwóch panów ministrów i język jak z popołudniówki w krzakach mają się jak 20-letnia whisky z colą.
Trzecie to kto kogo. Media rzuciły się ze zrozumiałych względów na duet Belka - Sienkiewicz. Są też jednak taśmy Nowaka. I o ile można mieć wstręt do stylu uprawiania polityki przez tych dwóch, to targi byłego ministra Nowaka dotyczące kontroli skarbowej kont jego i małżonki, to przestępstwo czystej wody. Bo polityka śmierdzi i bawią się w nią twardzi facecie a nie panienki z pensji, ale podatki to inna kategoria. Uczciwości wobec państwa. Amerykanie złapali gangstera Ala Capone nie za bycie gangsterem, ale za podatki właśnie. Bajecznie bogata Leona Helmsley mimo siedemdziesiątki na karku poszła za nie do więzienia. Bo państwem można grać. Można budować "House of Cards", ale nie wolno z państwa zrobić sobie kupy kamieni. Po angielsku - Pile of Stones. Jakoś słabo to brzmi.