Melioracje znajdują się na 6,4 mln hektarów, z czego na 4,3 mln gospodarują spółki wodne. Dane pochodzą sprzed kilkudziesięciu lat. - Nie wiemy zatem czy to, co kiedyś było rowem melioracyjnym, nadal nim jest. Bo niekonserwowany zamulił się lub został przerwany przez właściciela gruntu, zaorany - mówi Mateusz Balcerowicz, dyrektor Departamentu Zasobów Wodnych w Ministerstwie Środowiska. - Dlatego problem wymaga pilnej naprawy. Wnioskują o to same spółki wodne, na barkach których jest utrzymanie tych urządzeń.
Przeczytaj też: Wypalanie traw źle wpływa na uprawy, grozi mandatem i utratą dopłat
Zmianie wymaga prawo, które umożliwiałoby zbieranie składek na utrzymanie tych urządzeń. Teraz spółki mają duże problemy ze ściągnięciem tych pieniędzy. Dyrektor przyznaje, że projekt zawarty w nowelizacji Prawa wodnego budzi kontrowersje, wręcz obawy samorządowców. Obowiązek wykonywania tego prawa spadnie formalnie na wójtów, burmistrzów, prezydentów miast oraz - jak dotąd - na spółki wodne.
Utrzymanie rowów melioracyjnych możliwe jest dzięki składkom pobieranym przez spółki wodne od swych członków. Zwykle jest to od 30 do 150 zł od jednego hektara gruntów. W ciągu roku w całym kraju zbiera się z tego tytułu ok. 190 mln zł. Do tego dochodzi 20-milionowa dotacja ministra rolnictwa, która przez najbliższe lata będzie utrzymana.
Nowoczesną Wieś znajdziesz także na Facebooku - dołącz do nas!
- Chcemy, by w razie niemożności udrożnienia urządzeń melioracyjnych, prawo umożliwiało wejście na cudzy grunt - dodaje Balcerowicz. - Zdaniem naszych prawników, nie godzi to w prawo własności. Niewywiązywanie się z obowiązków ma być karane mandatami.
Do 20 marca urząd marszałkowski w Toruniu przyjmuje wnioski o wsparcie dla spółek wodnych (jest ich 220). W tym roku przeznaczono na to 1,1 mln zł.
Czytaj e-wydanie »