Stoppel i Zaremba, Zaremba i Stoppel - mówiąc o najlepszych fryzjerach w Bydgoszczy, trudno pominąć lub wręcz nie zacząć od tych właśnie nazwisk. I nie ma w tym nic dziwnego. Jedna i druga rodzina od lat specjalizuje się we fryzjerstwie. Zresztą nie bez spektakularnych osiągnięć. Tak na szczeblu krajowym, jak i międzynarodowym.
- Zamiłowanie do fryzjerstwa "wyssałam z mlekiem mamy" - śmieje się Joanna Zaremba-Wanczura, córka Joanny Zaremby, wybitnej bydgoskiej fryzjerki. - Gdy przyszłam na świat, mama była już znana w Polsce. Dlatego od dziecka mogłam przyglądać się jej pracy. Na pytanie, kim zostanę, gdy dorosnę, w wieku czterech lat odpowiedziałam, że fryzjerką. Dlaczego? "Bo kto będzie czesał klientki, jak mama się zestarzeje?" - stwierdziłam. I to się sprawdziło - dodaje z uśmiechem Joanna Zaremba-Wanczura.
Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium
Teraz pani Asia czesze córki klientek swojej mamy. Niektóre odwiedzają jej salon od 20 lat. I podobnie, jak mama, znana jest nie tylko w Bydgoszczy, ale również w kraju i za granicą. Wszystko dzięki ciężkiej pracy, licznym szkoleniom i wyjazdom, na które trzeba było brać kredyty. - Czy pamiętam swój pierwszy sukces? - pyta. - Oj tak, trudno o nim zapomnieć - śmieje się. - To był rok 1996, eliminacje do uczniowskich mistrzostw Polski. Stres ogromny, bo za plecami dało się słyszeć komentarze: "O, patrz, Zaremba". Z tego wszystkiego, jeszcze przed rozpoczęciem konkursu, wycisnęłam fale na mokro na całych włosach. A chodziło o to, by w ramach treningu, takiego wyciszenia, wycisnąć tylko jedną falę. Na szczęście zdołałam szybko rozczesać włosy modelki. Wygrałam - wspomina.
I poszło. Jeden sukces pociągnął za sobą kolejne. Rok później pani Asia ponownie została mistrzynią Polski, a w roku 2004 - mistrzynią świata. W roku 2006 (w Moskwie) i 2008 (w Chicago) była głównym trenerem kadry narodowej na mistrzostwach świata. Z takimi osiągnięciami mogłaby czesać w Paryżu, Rzymie lub Las Vegas. Ale wybrała Bydgoszcz. Dlaczego? - Jestem bardzo zżyta z rodziną - odpowiada. - Bez niej nie osiągnęłabym tego wszystkiego. Poza tym Polki są wdzięcznymi klientkami - dodaje.
Życia bez rodziny nie wyobraża sobie również 25-letnia Agata Stoppel-Malinowska, wnuczka słynnego bydgoskiego fryzjera - Jana Stoppla, zdobywczyni kilkunastu prestiżowych tytułów o randze krajowej i światowej. Wśród sukcesów najmłodszej z rodu Stoppli wymienić należy ten z 2005 roku, kiedy to pani Agata (wówczas ucząca się w pierwszej klasie szkoły fryzjerskiej) zdobyła tytuł najmłodszego mistrza Polski we fryzjerstwie męskim. Potem przyszedł czas na kolejne osiągnięcia, między innymi srebrny medal w Grand Prix we Frankfurcie (rok 2007), nominację do kadry narodowej (2008) czy czwarte miejsce drużynowych mistrzostw świata w Chicago.
Przeczytaj także: Historia bydgoskiego rodu Stoppel
Najnowsze trofeum pani Agaty to zwycięstwo w mistrzostwach Polski (kwiecień 2013) we fryzjerstwie męskim w czesaniu klasycznym oraz artystycznym. - Tak naprawdę od dziecka obracałam się w branży fryzjerskiej - wspomina mistrzyni. - Przychodziłam do salonów i podpatrywałam pracę dziadka. To od niego nauczyłam się najwięcej.
Obecnie Agata Stoppel prowadzi własny salon fryzjerski w Galerii Handlowej w Osielsku. Na pytanie, jak ocenia bydgoskie fryzjerstwo, odpowiada bez wahania: - Mamy się czym chwalić. Dawniej prym wiodły nazwiska Zaremba oraz Stoppel, ale obecnie otwiera się coraz więcej salonów. I bardzo fajnie. Jest konkurencja, a co za tym idzie - motywacja, by cały czas podnosić swoje kwalifikacje.
Joanna Zaremba-Wanczura dodaje: - Przyznam, że wśród młodych fryzjerów, z którymi mam do czynienia, zdarzają się prawdziwe "perełki".
Przeczytaj także: Jan Stoppel - Mistrz Polski we Fryzjerstwie Męskim pochodzi z Bydgoszczy [zdjęcia]
Potencjał Bydgoszczy docenił też Tomasz Bronowicki, młody fryzjer, który właśnie w naszym mieście postanowił otworzyć swój salon Papaver. Wcześniej pan Tomek pracował w Nysie, Rzeszowie oraz Poznaniu. A jak wyglądały początki? - Prowadząc mały salon fryzjerski, znalazłem się przez przypadek na profesjonalnym szkoleniu - opowiada fryzjer. - Zobaczyłem, że fryzjerstwo może być sztuką i dlatego rozpocząłem półroczne lekcje u osoby, która mnie zainspirowała. Następnie doskonaliłem swoje umiejętności podczas codziennej pracy z klientami oraz w trakcie szkoleń w Akademii Vidal Sassoon w Londynie.
Jak przyznaje, nie bierze udziału w konkursach, ponieważ od 11 lat wykonuje pracę trenerską. Ale za to zasiada w jury i ocenia innych fryzjerów podczas konkursowych zmagań. Obecnie przygotowuje stylizację do pokazów Macieja Zienia. Pracuje z grupą trenerów marki Davines, którą prowadzi w zakresie edukacji fryzjerskiej. - Traktuję swój zawód jako rodzaj sztuki funkcjonalnej - stwierdza. - Podejmując kolejne wyzwania, czuję, że rozwijam swoje umiejętności.
Czytaj e-wydanie »