Do incydentu, o którym od kilku dni jest głośno nie tylko w Warlubiu, doszło w ubiegłym tygodniu, w środę. Ale sprawa wyszła na jaw dwa dni później, gdy w szkole pojawiała się gimnazjalistka wraz z matką, której zwierzyła się z tego, co się stało podczas zajęć wyrównawczych z matematyki. W ich trakcie, na kilka minut z sali wyszła nauczycielska, w tym czasie jeden z chłopaków, zachował się w sposób naganny. Jaki? Krążą różne opisy. Ten najbardziej drastyczny mówi o zdartej siłą odzieży i próbie gwałtu.
Zdarta odzież
Roman Babiński, dyrektor Gimnazjum w Warlubiu, z niedowierzaniem słucha tych historii. - Nie mam pojęcia kto wymyśla te absurdy - podkreśla? - Doszło do sytuacji, która nie powinna mieć miejsca, ale wyglądała ona zupełnie inaczej. Nie ma mowy żadnym zdzieraniu odzieży, a tym bardziej próbie gwałtu - zaznacza. - Proszę się zastanowić, w jaki sposób mogłoby dojść do czegoś podobnego w ciągu najwyżej trzech minut? - poddaje w wątpliwość plotkę krążąca po wsi. - Po drugie, gdyby rzeczywiście miała miejsce jakaś szamotanina z pewnością, po powrocie do klasy zauważyłaby to nauczycielka. Tymczasem cała szóstka, bo tyle osób znajdowało się na sali, spokojnie rozwiązywała zadania.
Nie popadajmy w paranoję
Co zatem się stało w czasie zajęć. - Chłopak pociągnął koleżankę z klasy za ramiączko od stanika - tłumaczy Babiński. - Nie podlega wątpliwości, że przekroczył granicę intymności, ale z drugiej strony nie popadajmy w paranoję i doszukujmy się wszędzie molestowania. Młodzież w tym wieku, czasami w ten sposób okazuje zainteresowanie.
Kara
Niemniej sprawę potraktowano bardzo poważnie. Jeszcze w piątek wezwano do szkoły rodziców prowodyra całego zajścia oraz kolegów, którzy obserwowali to. Główny winowajca został karnie przeniesiony do innej klasy. Pozostali otrzymali nagany.
- Nie zamierzaliśmy nagłaśniać tej sprawy, bo taka była wola rodziców dziewczyny - mówi Babiński. - Poza tym w takich przypadkach, najbardziej cierpi ofiara, która spotyka się z niezdrowym zainteresowaniem.