https://pomorska.pl
reklama

Nie igra się bezkarnie z emocjami. Tylko z pozoru świat rokoko był sielankowy, przesiąknięty flirtem i perfumami

Alicja Polewska
W bydgoskiej Operze Nova można zobaczyć "Niebezpieczne związki".
W bydgoskiej Operze Nova można zobaczyć "Niebezpieczne związki". Andrzej Makowski
Rzadko zdarza się, by muzyka była solistą widowiska baletowego. W „Niebezpiecnych związkach” Arturs Maskas stanął ramię w ramię z Krzysztofem Pastorem.

Balet to trochę pomijana sztuka w teatrze operowym. Często pełni funkcje usługowe wobec arcydzieł sztuki śpiewaczej. Zdecydowanie nie zgadza się z tym Krzysztof Pastor, jeden z najbardziej charyzmatycznych polskich choreografów, dyrektor Polskiego Baletu Narodowego. W sobotni wieczór na deskach Opery Nova udowodnił, że ma rację.

"Niebezpieczne związki” chwytają za gardło i serce. To sceniczny majstersztyk.

W wywiadzie, który znalazł się w programie wieczoru Krzysztof Pastor mówi: „Zatańczyć można wszystko, nawet książkę telefoniczną, gdyż taniec jest taką formą ekspresji, że zostawia widzowi dużo przestrzeni, ale może również opowiedzieć pewną historię.” I na bydgoskiej scenie opowiada zdawałoby się historię starą jak świat: dawni kochankowie - markiza de Merteuil (charyzmatyczna Angelika Wojciechowska) i wicehrabia de Valmont (Rafał Tandek niczym Mefisto krążący wokół niewinnej duszy madame de Tourvel - eteryczna Mizuki Higashino) przygotują się do kolejnego balu dworskiego. Markiza rzuca wicehrabiemu wyzwanie: niech uwiedzie młodziutką Cecile de Volanges (Olga Markari - powściągliwa, a jednak pełna oczekiwań).

Zaczyna się dworski kontredans intryg, półuśmiechów, muśnięć dłoni, powłóczystych spojrzeń, pulsującej erotyki.

Kto pamięta ekranizację Stephana Frearsa z 1988 z przejmującymi kreacjami Glenn Close, Johna Malkovitcha, Umy Turman i Michelle Pfeiffer, ten ma przed oczami i w koniuszkach palców to napięcie, które narastało między uczestnikami intrygi. I zdawać by się mogło, że nie sposób zdystansować tamte kreacje. A jednak!

Ogromna w tym zasługa muzyki Artursa Maskatsa pod batutą Agnieszki Nagórki, scenografii Anny Kontek i świateł Macieja Igielskiego.

Oto bohaterów obserwujemy na tle surowych ram dworskich reguł. Schematycznym figurom tanecznym corps de ballet towarzyszy dźwięk klawesynu. Tancerze gną się w konwencjonalnych ukłonach - jesteśmy na dworze króla Ludwika. Tu wszystko jest dozwolone. Czyżby?

Kultura i rozrywka

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bo czyż ten cyniczny donżuan de Valmont, z równą wprawą uwodzący damy z towarzystwa, co kurtyzany (inna sprawa, że trudno dzisiaj orzec, czy oba te określenia nie opisują w istocie tych samych osób) z początku bawi się niewinnym dziewczątkiem, by wpaść w sidła miłości do bogobojnej madame de Tourvel.

Krzysztof Pastor postanowił tę opowieść umieścić w jej pierwotnych czasach, jednocześnie pokazując, jak bardzo jest aktualna: „Uważam, że w librettach opowiadane są historie, które często pozostają wciąż aktualne i możemy je umieszczać w dowolnej czasoprzestrzeni”. Napisał więc ogólny scenariusz, swoistą mapę nakreślającą główne kierunki opowieści i dał ją Artursowi Maskatsowi. Co ważne na pierwszym planie jest wątek taneczny - stąd motyw balowy tak często przewijający się w przedstawieniu i zalecenie, które choreograf dał tancerzom: „trzeba wyzbyć się baletu” (!) Chciał, by wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe byli naturalni. Dało to piorunujący efekt. Patrzymy na balet neoklasyczny z olbrzymim wpływem technik współczesnych. Jak mówi Pastor - to jego język, bagaż.

Dodałabym - bogactwo.

Tancerze pod jego ręką stali się niezwykle plastyczni i autentyczni, widać targające nimi namiętności. Widownia zapamiętuje się w historii, którą opowiadają. Ulega też czarowi głosu Jakuba Foltaka (kontrtenor).

I kiedy nad sceną pojawia się ostrze monsieur Guillotina, a wicehrabia sam nabija się na szpadę kawalera Danceny (oszczędny acz wyrazisty Artem Rybalchenko), madame de Tourvel umiera z żalu, a markizę od tańczącej ostatni taniec arystokracji oddziela ściana anatemy - wiemy, co się za chwilę wydarzy, że ten świat zniknie, jak głowy królestwa ścięte na paryskim Placu Rewolucji.

Kurtyna opada.

Widzowie mogli nacieszyć oczy tą ucztą baletową jeszcze w niedzielę. Kolejne przedstawienia przewidziane są w marcu. Na pewno trzeba to zapisać sobie w kalendarzu. Niezwykły wieczór gwarantowany.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Kryształy PRL w cenie złota. Tyle kosztują w 2025 roku popularne misy i wazony

Kryształy PRL w cenie złota. Tyle kosztują w 2025 roku popularne misy i wazony

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska