https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie jesteś sam(a)

Joanna Zeter, psycholog

     Jestem zrozpaczoną matką i nie wiem, jak pomóc własnemu synowi! Kilka lat temu, kiedy kończył technikum, zapoznał dziewczynę, która oprócz urody nie miała więcej zalet. Zakochał się w niej bez pamięci, a kiedy okazało się, że jest w ciąży, wzięli ślub i zamieszkali u nas. Syn pracował, dbał o dom, nigdy nie pił i nie palił. Zaskoczył mnie swoją dojrzałością i odpowiedzialnością. Ona w tym czasie studiowała dziennie i to był jej jedyny obowiązek. Nigdy nie zajmowała się kuchnią, a tym bardziej działką. Najważniejsze jednak było to, że młodzi dogadywali się i żyli w miarę spokojnie. Podejrzewam, że ona też go kochała i zależało jej na rodzinie.
     Wnuka pokochaliśmy bardzo i kiedy tylko było to możliwe, spędzaliśmy z nim czas. Po jakimś czasie, na zapisanej przez nas działce syn zaczął się budować. Każdą złotówkę przeznaczał na ten cel i każdą wolną chwilę. Pewnie z perspektywy czasu to błąd, ale u nas było tak ciasno, że po prostu nie było innego wyjścia. Ona w tym czasie skończyła studia, przefarbowała włosy na blond, założyła akrylowe paznokcie i stała się prawdziwą damą. Rozpoczęła pracę, która polegała czasem nawet na 2-tygodniowych wyjazdach. Syn pracował w firmie i na budowie. My opiekowaliśmy się wnukiem. Naprawdę, nie trwało to długo, kiedy oświadczyła, że się zakochała i wyprowadza się. Syn bardzo się załamał. My staraliśmy się go pocieszać. Jednak to, co stało się później, przerosło nas wszystkich. Ona złożyła w sądzie pozew o rozwód z orzekaniem o winie. Pozew składał się z ponad 30 punktów. Napisała w nim, że była regularnie bita, upokarzana, wykorzystywana. Mąż pił i nic nie robił. W sądzie pojawiła się z miną skazańca, ubrana jak bidulka. Ciągle płacze i histeryzuje, że nie ma za co żyć, wygrzebuje jakieś zaświadczenia o chorobach. (To jest koszmar. Nie wiem, jak to się zakończy. Czy możliwe jest, aby niesprawiedliwość zwyciężyła? Czy możliwe jest, aby syn, ciężko pracując, musiał płacić jej pieniądze, które ona będzie wydawać lekką ręką i śmiać się z niego? (...)
     Jak można go pocieszyć? Jaką dać mu wskazówkę? Gdzie szukać dla niego wsparcia? Ostatnio syn wyznał, że kiedyś najważniejszy był dla niego wygląd, a teraz osobowość, uczciwość i dobre serce. Podobno teraz spotkał dziewczynę dobrą, która o wszystkim wie i jest dla niego oparciem. Mówi, że dzięki niej chce mu się walczyć i żyć. Widzi sens w tym, przez co musi przechodzić. Oszalałam ze złości, gdy to usłyszałam. Teraz nie wiem, czy słusznie. W końcu to jeszcze młody mężczyzna.
     Proszę o odpowiedź szczerą i obiektywną.
- BARBARA.

     Niestety, rozwody niosą ze sobą dużo bólu i rozczarowania. Czasami bywają niesprawiedliwe i krzywdzące dla którejś ze stron. Sądy opierają się na przedstawianych faktach, a te, jak w Pani historii, mogą być zafałszowane. Może ma Pani rację uważając, że synowa wykorzystała Pani syna i rodzinę; ale może nie zna Pani całej prawdy o ich małżeństwie i może krzywda nie jest aż tak jednoznaczna? To nie Pani powinna szukać dla syna pomocy. Podobnie jak wcześniej nie powinna Pani wyręczać synowej w opiece nad dzieckiem i prowadzeniu domu. Nie powinna Pani pomagać tak bardzo! Młodzi nie mają wtedy szansy zmierzyć się z prawdziwym życiem; nie mają szansy dobrze poznać się i zbliżyć. Rozumiem Pani więź z synem, rozumiem, że chciałaby Pani dla niego życia bardziej przyjaznego. Ale to jego życie! I jego problem! To on musi sobie poradzić! Ma różne możliwości. Może skorzystać z pomocy adwokata, odwołać się od decyzji Sądu i udowodnić swoje racje. Może przyjąć konsekwencje swoich wyborów i rozczarowań; wyciągnąć wnioski z porażki i żyć dalej.
     Myślę, że gdyby Pani syn potrzebował pomocy, to szukałby jej i znalazł. Może właśnie w tej dziewczynie, którą poznał po odejściu żony widzi szansę na przyszłość? Może to ona go "pocieszy "? Pani radzę - nie dawać żadnych wskazówek, nie szukać dla niego wsparcia, nie pocieszać, nie pomagać. I nie rozpaczać tak bardzo! Pani rozpacz może być dla niego dodatkowym, niepotrzebnym przecież, problemem. Wszelka pomoc; rady, wskazówki, oceny - to wszystko ma sens tylko wtedy, gdy ktoś sam o nią prosi. I konkretnie określa, o co mu chodzi. Nie zdziwiłabym się wcale, gdyby syn, zapytany: "Co najbardziej go boli w nowej sytuacji?" odpowiedział, że rozpacz matki, babci. I pewnie bardzo pragnie spokoju dla Pani. Bo sobie, na pewno jakoś poradzi.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska