Do związków zawodowych należy w Polsce tylko 6 proc. ogółu dorosłych Polaków - czyli ok. 16 procent pracowników najemnych - wynika z sondażu przeprowadzonego przez CBOS.
Z badania wynika, że nie mamy najlepszej opinii o skuteczności związków zawodowych. Związki starają się, ale niewiele im wychodzi - mówią ankietowani.
Z badania wynika, że około jedna trzecia pracowników zakładów, w których są organizacje związkowe, nie dostrzega żadnych efektów ich działalności. Tylko co siódmy badany twierdzi, że załoga dużo zawdzięcza związkom.
Szacunek dla pracownika
Jan Rulewski, którego serce - jak mówi - bije po związkowej stronie podpowiada, że Polacy pracujący w Anglii czy Irlandii podkreślają, że tam są szanowani jako pracownicy. - A przecież z czegoś to wynika - mówi senator Rulewski. - Tam pracodawcy ze związkowcami siadają do twardych, męskich rozmów, a u nas jest tylko trzaskanie drzwiami.
Przyczyn braku zaufania do związków zawodowych Harald Matuszewski, przewodniczący OPZZ w naszym regionie upatruje już w sytuacji po 1989 roku. - W wielu zakładach pracy jak ubyło matki-partii, to jej role chciały pełnić związki zawodowe - mówi szef OPZZ. - Dziś rola związków jest źle rozumiana, a rząd i pracodawcy stwarzają zły klimat dla związkowców. Ludzie też nie czują potrzeby należenia do związków, dopiero jak przychodzi trudna sytuacja, to szukają pomocy - przekonuje.
Zdaniem Matuszewskiego, nadchodzący kryzys będzie wezwaniem dla związków i może wtedy nastąpi jakaś mobilizacja. - Bo koszty kryzysu muszą ponieść wszyscy, a nie tylko robotnicy - mówi szef OPZZ.
Członków minimalnie przybywa
Janusz Dębczyński, wiceprzewodniczący Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność" podkreśla, że nie tylko pracownicy nie chcą się zrzeszać, ale również pracodawcy.
- Niestety, w czasach krwiożerczego kapitalizmu niektórzy chcą się szybko dorobić i to na krzywdzie ludzkiej - mówi Dębczyński. - Nam się zarzuca, że walczymy o płacę minimalną, ale gdyby jej nie było, to ludzie zarabialiby jeszcze mniej. Bez "Solidarności" i innych związków byłoby w Polsce jeszcze gorzej.
Dodaje, że w ich regionie członków minimalnie przybywa. Na przykład powstała organizacja związkowa we włocławskim "Tesco". Należy do niej ok. 150 członków. O jedną piątą zwiększyły się też wpływy ze składek. - Rozmawiamy na temat zawiązania kolejnych dwóch w kolejnych zakładach pracy, ale ludzie się boją. Nie ujawnię, gdzie, bo pracodawcy mogą szykanować pracowników, aby nie zawiązywali związków. Staramy się tak wszystko zorganizować, by pracodawcy byli postawieni przed faktem dokonanym.
A przyczyną tak małego "uzwiązkowienia" może być strach przed pracodawcami, którzy wyrzucają tych, którzy chcą zakładać komisje zakładowe.