https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie ukręci gołębich głów

Tekst i fot. DARIUSZ NAWROCKI
Gołębie to całe życie Józefa Wietrzykowskiego.  Nie pozwoli na likwidację wielu lat jego ciężkiej  pracy.
Gołębie to całe życie Józefa Wietrzykowskiego. Nie pozwoli na likwidację wielu lat jego ciężkiej pracy. Fot. DARIUSZ NAWROCKI
Józef Wietrzykowski nie zgadza się na likwidację gołębnika

Grażyna Wietrzykowska "wychodziła" w "komunalce" remont dachu. Jej szczęście szybko przerodziło się w nieszczęście męża, który musi zlikwidować gołębnik na strychu.

- _Rodzina to dla mnie jedno życie, a gołębie - drugie - _mówi Józef Wietrzykowski. Miłością do gołębi zaraził go jego ojciec, który miał je już w latach 50. ubiegłego wieku. Przejął po ojcu hodowlę. W 1987 roku przystąpił do Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. Rok później otrzymał pozwolenie od kierownika Rejonu Obsługi Mieszkańców na trzymanie ich na strychu budynku komunalnego przy ul. Narutowicza w Inowrocławiu. Dziś ma sto gołębi, które zdobyły dla niego kilkadziesiąt pucharów.

Gołębie zagrożenie

Gdy mąż oddawał się swemu hobby, żona dręczyła dyrekcję Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej prośbami o remont budynku. Jego stan pozostawiał wiele do życzenia. Wreszcie znalazły się pieniądze i przystąpiono do remontu dachu. I tu pojawił się problem. Dyrekcja PGKiM wezwała pana Józefa do likwidacji gołębnika.

- _Nie byłoby problemu, gdyby gołębie mogły powrócić na swoje miejsce po remoncie. Ale nie mogą - _mówią Wietrzykowscy. Pani Grażyna jest zdziwiona. - _Na jakiej podstawie dyrekcja twierdzi, że nasze gołębie są zagrożeniem dla ludzi? - _pyta. Dyrektor Mariusz Wojciechowski twierdzi, że pozostawienie gołębnika w budynku mieszkalnym jest niedopuszczalne ze względów sanitarnych i epidemiologicznych. I tyle. Bez podania powodów i dowodów. Ku zdziwieniu Wietrzykowskich informuje ponadto, że decyzja o cofnięciu zgody na hodowlę gołębi została podjęta przez zastępcę dyrektora PGKiM w 2003 roku. - _Do nas taka decyzja nie dotarła - _mówią Wietrzykowscy.

Woń na zewnątrz

Przypominają sobie, że w 2003 roku o likwidację gołębnika wystąpił inowrocławianin, który chciał część strychu zaadaptować na mieszkanie. Komisja, która przybyła na strych, nie podzieliła jego obaw. "Gołębnik utrzymywany jest w czystości, jest wentylowany wywietrznikiem tak, że zdecydowana część woni z odchodów gołębi ulatnia się na zewnątrz budynku, a nie rozchodzi się po strychu" - czytamy w notatce służbowej.

Dyrekcja "komunalki" jest uparta. Nie wyrazi zgody na pozostawienie gołębnika. Pan Jerzy też jest uparty. Gołębnika nie zlikwiduje. - _Musiałbym im głowy poukręcać. A tego nie zrobię. Zimą nie da się przyzwyczaić gołębi do nowego miejsca. Gdybym je z niego wypuścił, to by już nie wróciły - _żali się pan Józef. Pani Grażyna ma wyrzuty sumienia. - _Może gdybym tak nie chodziła za tym remontem, mąż nie miałby dziś kłopotów. A tak chudnie w oczach. Cały czas jest na środkach uspakajających - _mówi.

Na dziś dyrektor Mariusz Wojciechowski wyznaczył termin spotkania. Chciał wyjaśnić wszystkie sporne kwestie. Pan Jerzy nie przybędzie. Chce rozmawiać z dyrektorem tylko za pośrednictwem swego prawnika. Nie widać więc końca gołębiego kryzysu.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska