W lipcu podjęliśmy temat inowrocławskiego sanatorium, w którym trwa remont. Sprawa ma swój dalszy ciąg, ponieważ do Narodowego Funduszu Zdrowia trafiły zażalenia.
- Leczenie rozpoczęłam 19 czerwca br. i zostałam zakwaterowana na trzecim piętrze. Czwarte piętro było puste, ponieważ zrywano dach budynku. Pierwszej nocy, ok. godz. 2.00 po krótkim, niewielkim deszczu obudziło mnie kapanie wody z sufitu. Zeszłam do recepcji, lecz tam nikogo nie było. Z resztą recepcja działała tylko do godz. 22:00 i jakiekolwiek interwencje związane z pobytem nie były możliwe. W gabinecie dyżurowała pani pielęgniarka, która dała mi ręczniki do wytarcia podłogi i ściany, pod farbą której gromadziła się woda. Kilkukrotnie wylewałam wodę z miednicy. W sąsiednich pokojach było podobnie. Obok kuracjuszka pokazała mi kapiącą spod lampy wodę. Bojąc się porażenia prądem, używała tylko latarki. Woda, jak się okazało po rozmowach z innymi obudzonymi, przeciekała na niższe piętra.
Gdy poszłam na czwarte piętro, wyłączone z użytku, zobaczyłam kałuże wody. Na drugi dzień wymieniono mi pokój na inny, na trzecim piętrze. Prace budowlane trwały codziennie od ok.7.30 do 16.30. Słyszeliśmy ogłuszający huk młotów pneumatycznych, wiertarek i innych urządzeń budowlanych, a na balkony spadał styropian i budowlany kurz. Później balkony zasłonięto siatkami, które znacząco ograniczały dostęp świeżego powietrza. Kiedy spadł podwieszany sufit w części zabiegowej na parterze, zadzwoniłam do Małopolskiego NFZ, ale ustnej skargi nie przyjęto, każąc wysłać maila i dzwonić do Kujawsko-Pomorskiego NFZ. 25 czerwca zadzwoniłam tam i nie dając się zbyć, poinformowałam, że przeprowadzane prace budowlane w sanatorium "Modrzew” mogą nawet zagrażać bezpieczeństwu i zdrowiu kuracjuszy.
My, kuracjusze zażądaliśmy wyjaśnień od pani dyrektor placówki. Domagaliśmy się chociaż zwrotu pieniędzy za korzystanie z telewizora i parkingu. I ta inicjatywa wyszła od nas, a nie od zarządcy obiektu. Uczyniono to w ciągu następnych kilku dni. 1 lipca przyjechał "ktoś” z Kujawsko-Pomorskiego NFZ, lecz o tym mówili tylko ci, którzy wówczas przebywali w salach zabiegowych, więc nie wiem, czy to rzeczywiście miało miejsce, bo nikogo o tym oficjalnie nie poinformowano. Na szczęście opady deszczu nie były wielkie, ale ściany w łazienkach były wilgotne i unosił się zapach mokrego tynku. 2 lipca trochę popadało i zrobiły się zacieki nad łóżkami, nie tylko w moim pokoju. Sąsiadom obok deszcz lał się ciurkiem z sufitu i dlatego na następny dzień opuścili ośrodek, nie będąc jedynymi. Dyrekcja przebywała na urlopie i można było interweniować u Bogu ducha recepcjonistek i pana konserwatora, który non stop gipsował i odmalowywał zalane pokoje, w których na nowo meldowano kolejnych, nieświadomych niczego kuracjuszy. Dodam, że w innej części kompleksu było trochę ciszej i nie lało się z sufitów i ścian. Jednak piętro trzeci i część drugiego powinny być zdecydowanie wyłączona z użytku. Małopolski NFZ nie odniósł się do tej pory w sprawie sytuacji w sanatorium "Modrzew”
Uważam, że leczenie sanatoryjne to nie "obóz przetrwania”, który zafundował nam NFZ w sanatorium "Modrzew” w Inowrocławiu - podsumowuje kuracjuszka.
Zakaz smartfonów w szkołach? 67% Polaków mówi "tak"!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Połomski nigdy nie założył rodziny. Co dzieje się z tysiącami pamiątek po artyście?
- Edzia z "Królowych Życia" zarzuca Kaźmierskiej obrzydliwy czyn. W tle wielka tragedia
- Powódź zabrała jej ukochaną osobę. Aktorka pierwszy raz o rodzinnej tragedii
- Syn Bachledy-Curuś już podbija Hollywood. Znany ojciec ułatwi mu karierę? [ZDJĘCIA]