MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie wolno nam podpisać umowy TTIP

Karina Obara
Karina Obara
Maria Świetlik: - Mówię nie!
Maria Świetlik: - Mówię nie! Fot. Konrad Pustoła
Rozmowa z Marią Świetlik, ekspertką ds. TTIP, działaczką Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, o tym, czym grozi podpisanie TTIP.

Europejsko-amerykańska umowa handlowa (TTIP) została przez poprzednią ekipę rządzącą nazwana małżeństwem z rozsądku. Jest się czego bać?

Tak, ta umowa jest niebezpieczna, bo stworzy nowe, niedemokratyczne zasady sterowania gospodarką i związanymi z nią przepisami. Reprezentanci wielkiego biznesu lobbują od dawna za obniżeniem standardów bezpieczeństwa żywności, ochrony zdrowia i środowiska. Chcą też więcej przywilejów dla siebie, m.in. prawa wstrzymywania nowych, niekorzystnych dla siebie regulacji i wzmocnienia systemu arbitraży inwestor-przeciw-państwu. I, niestety, wygląda na to, że Komisja Europejska, negocjująca umowę TTIP, jest skłonna działać w tym kierunku.

Amerykańscy producenci żywności stosują hormony wzrostu i antybiotyki. Czy w przypadku ich pojawienia się na naszych rynkach nie będzie już mechanizmów, które obronią polskich konsumentów przed tymi praktykami?

To dobry przykład tego, o czym wspomniałam, czyli sposobu realnego obniżenia ochrony praw konsumenckich. Dziś w Europie, co gwarantuje traktat o UE, obowiązuje zasada ostrożności, która każe sprawdzać, czy dany produkt jest na pewno bezpieczny, przed wprowadzeniem go na rynek. Jeśli coś jest szkodliwe albo budzi poważne wątpliwości, zostaje zakazane. Tak się stało z hormonami wzrostu, mleczności i niektórymi antybiotykami, stosowanymi w produkcji zwierzęcej. Podobnie jest z substancjami zakazanymi w produkcji kosmetyków, pestycydami i wieloma innymi substancjami. Tymczasem w USA i Kanadzie, z którymi mamy utworzyć strefę wolnego handlu poprzez umowy TTIP i CETA, to społeczeństwo jest królikiem doświadczalnym i ma ponosić ryzyko w związku z brakiem pewności co do bezpieczeństwa danego produktu. Nie wiemy jeszcze na sto procent, czym się skończą negocjacje TTIP, ale z niedawnego przecieku widać, że Stany nie zgodzą się na wprowadzenie europejskiej zasady u siebie, a jednocześnie chcą mieć szersze niż dziś prawo sprzedaży swoich produktów w Unii. To będzie groźne także dla polskich rolników, stąd petycja organizacji społecznych pt. „Bronimy polskiego rolnictwa i żywności”, pod którą jest już 12 tysięcy podpisów.

Czyli ta umowa jest największym ukłonem w stronę korporacji?

Tak to, niestety, wygląda i mówią o tym także mali i średni przedsiębiorcy europejscy. Przewagę da korporacji udział w stanowieniu przepisów w ramach tzw. współpracy regulacyjnej oraz system rozstrzygania sporów inwestor-przeciw-państwu (ISDS). Ten ostatni daje zagranicznym firmom prawo pozywania naszego rządu w sytuacji, kiedy jakaś ustawa, decyzja administracyjna czy wyrok sądu zagrozi ich spodziewanym zyskom. Trzech arbitrów (nie sędziów!) decyduje wtedy na tajnych posiedzeniach, czy z publicznego budżetu ma być tej firmie wypłacone odszkodowanie w wysokości dziesiątek milionów dolarów (najwyższe odszkodowanie wyniosło 50 miliardów USD).

Zgodnie z tą umową, amerykańskie firmy mogą np. pozwać samorząd województwa o zyski, których nie osiągnęły, bo samorząd podjął uchwałę na ich niekorzyść? To brzmi absurdalnie.

Tak. Państwo nie ma prawa się odwołać od decyzji arbitrów, a jeśli nie chce zapłacić, jest do tego zmuszane przez międzynarodowe instytucje albo jego aktywa są zajmowane przez firmę. Obie umowy (TTIP i CETA) wprowadzają ten system na skalę dotąd nieznaną. Polska nie będzie mogła się z niego wycofać inaczej, niż występując z UE, a już dziś jest w czołówce najczęściej pozywanych państw świata, tracąc miliardy złotych z budżetu. Nic dziwnego, że jest to najbardziej krytykowany element umowy, i to zarówno przez społeczeństwa, jak i przez władze. Także polskie Ministerstwo Rozwoju jest tu krytyczne.

Umowa znajduje się w trakcie negocjowania i jest tajna. Skąd pewność, że może być aż tak szkodliwa, jak pani mówi?

Poza przeciekiem negocjowanego tekstu, który ujawnił Greenpeace dwa tygodnie temu, a który potwierdza nasze wcześniejsze obawy, możemy się odwołać do wielu studiów prognozujących wpływ TTIP na gospodarkę. Niedawno ukazał się raport pt. „Unijni rolnicy na sprzedaż”, który właśnie podsumowuje zagrożenia dla europejskiego rolnictwa, wynikające z obniżenia ceł na produkty rolne, oraz zniesienie tzw. barier pozacelnych, czyli tych standardów bezpieczeństwa żywności, o których już mówiłam. Trzecie źródło naszej wiedzy to 20-letnie doświadczenie Kanady i Meksyku, które w 1995 roku utworzyły ze Stanami Zjednoczonymi pierwszą taką strefę wolnego handlu. Najdramatyczniej odbiło się to na Meksyku właśnie, ale i Kanada straciła wiele. Przede wszystkim chodzi tu o utratę miejsc pracy, zubożenie społeczeństw, dewastację środowiska i uzależnienie się od importu żywności z USA.

Czy możemy coś zrobić, aby nie zrealizował się najgorszy scenariusz?

Musimy zwiększyć presję na Komisję Europejską, by zerwała negocjacje TTIP. Rozmawiajmy o TTIP ze znajomymi i rodziną, bo wciąż zbyt wielu z nas nie zna tej sprawy.

***
Zobacz też: Prof. Witold M.Orłowski o handlu i umowie TTIP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska