https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niebezpieczne związki

Małgorzata Oberlan
Na aferze paliwowej państwo straciło przynajmniej miliard złotych. Danuta G. - firmę i bezpieczeństwo

     Zdzisława M., szefa spółki paliwowej "Feniks Nord" w Bydgoszczy, zawał dopadł zaraz po spotkaniu z kolegami z branży. Sekcji nie było. - Wiem, że chciał się z tego wycofać, ale Oni tak łatwo nie puszczają - mówi prawnik Andrzej Czyżewski - jeden z tych, który odważył się przed 2 laty złożyć doniesienie o przestępczym procederze benzynowym i - jak twierdzi - cudem uniknął śmierci na autostradzie w Niemczech. Znał zmarłego prywatnie. - Był zdrowy jak koń.
     Baronostwo
     
Proceder "alchemików", czyli fałszerzy benzyny, bada Centralne Biuro Śledcze, a postępowania prowadzi kilka prokuratur w kraju. Największe: w Szczecinie i Katowicach. W zeszłym roku aresztowano siedmiu "baronów" paliwowych (głównie właścicieli spółek) i pięciu inspektorów skarbowych. W lutym br. katowicki sąd wypuścił na wolność właścicieli spółki "Note". Sędzia uznał, że skoro komornik zajął 4,5 mln zł (które nie wiadomo skąd nagle znalazły się na koncie firmy), interes państwa został zabezpieczony. Ten sam sąd otworzył drzwi aresztu ludziom z "Colloseum".
     "Note", obok "Arti" i "Softexu", była głównym odbiorcą fałszywej benzyny od szczecińskiej BMG. Paliwo sprzedawano nie tylko na stacjach należących do wymienionych firm, lecz cysternami wysyłano w Polskę. - Z moich obliczeń wynika, że skarb państwa stracił na skutek afery około 13 mld zł - szacuje Czyżewski. W cenie każdego litra benzyny 58 proc. to akcyza. Ile dokładnie litrów "fałszywki" przelało się przez kraj, do dziś nie wiadomo. Zdaniem Czyżewskiego, przerażają wychodzące na jaw powiązania "baronostwa".
     Najlepszy kort w regionie
     
Malutka wieś Wierzchownia koło Górzna. Ciche letnisko na końcu świata. Półwysep z jeziorem. Żadnych ośrodków, kolonistów, dyskotek. Przed 4 laty "ludzie z Bogatyni" postawili tu mały, ale luksusowy ośrodek. Do dziś oficjalnie nie otwarty, choć swego czasu systematycznie nawiedzany przez dobre auta z obstawą. Nocny ruch skończył się w zeszłym roku.
     Według Czyżewskiego (i nie tylko) w Wierzchowni mogły zapadać decyzje o przejęciu wielu firm przez grupy kapitałowe, powstawały plany wyłudzenia kolejnych kredytów, w końcu - "unieszkodliwienia" kolejnych osób. W tym: Danuty G., niewygodnej właścicielki ośrodka i firmy paliwowej "Dansztof" oraz współpracującego z nią Czyżniewskiego.
     Kiedy pewnego czerwcowego popołudnia 2000 roku, w Wierzchowni pojawił się sznur czarnych mercedesów, zainteresowanie wykazała miejscowa policja. "To spotkanie rządowe" - usłyszał wyproszony funkcjonariusz. Członkowie Zarządu Miasta Górzna podpowiadają, że wśród gości ośrodka bywali ludzie PZU Życie i inne figury, znane z pierwszych stron gazet. - Często mówili, że "Dansztof" ma najlepszy kort do tenisa w regionie - wspomina burmistrz Zgliński.
     Książkowy przypadek
     
Pierwotnie właścicielem ośrodka była Danuta G. Typ bizneswomen w wieku średnim-nieokreślonym. Pastelowy kostium, perłowy lakier do paznokci, prawie brak mimiki twarzy. Przed miesiącem wysłała list do prof. Zolla, rzecznika praw obywatelskich. "Ci ludzie" próbowali już ją podpalić, porwać dzieci; teraz - rękoma wymiaru sprawiedliwości - pozbawić jakichkolwiek praw i skutecznie uciszyć.
     W 1996 roku założyła w Bogatyni spółkę "Dansztof", hurtowo i detalicznie sprzedającą paliwa, także przez własną sieć stacji. Rok później (dwa lata po śmierci męża - jak podkreśla), do spółki przystąpił Krzysztof Choma, wnosząc 130 tys. zł, które wcześniej darowała mu sama Danuta G. Rok później Choma staje się już jednoosobowym reprezentantem spółki. Jak to się stało? - W tym okresie byłam poważnie chora. Brałam coraz silniejsze leki przeciwbólowe. Poza tym: Choma to książkowy przypadek oszusta - tłumaczy Danuta G.
     Dzieci więcej nie zobaczysz!
     
W 1998 roku Danuta G. jest już prawie pewna, że mąż opatrznościowy jej firmy, podporządkował spółkę mafii paliwowej. Chce odsunąć go od wpływów. Szczególnie liczy na Czyżewskiego, którego poznaje przy okazji negocjacji z niemieckimi koncernami Veba Oil Ag. i RWE DEA Ag. (jest ich reprezentantem). Czyżewski zostaje zaufanym członkiem Rady Nadzorczej. W czerwcu 1999 roku Danuta G. próbuje odebrać sobie życie. - Kiedy sprzeciwiłam się kolejnym decyzjom Chomy, oświadczył, że więcej swoich dzieci nie zobaczę.
     Zanim w marcu 2000 roku Danuta G. wróci do równowagi psychicznej i, po uzgodnieniach z Czyżewskim, podejmie współpracę z Centralnym Biurem Śledczym, Choma zdąży nieźle narozrabiać. M.in. wyłudzić 5 mln zł z Kredyt Banku S.A. w Rybniku. - Metodą, jak się dowiedziałam, wcześniej stosowaną przynajmniej w 20 przypadkach - dodaje Danuta G., którą Choma zmusił do zabezpieczenia kredytu całym posiadanym majątkiem.
     Adwokaci diabła?
     
Podejmując współpracę z polskim FBI, Danuta G. zobowiązała się odsuwać Chomę od zarządzania spółką w taki sposób, by nie zacierać śladów działalności jego i wspólników. 7 czerwca 2000 r. Czyżewski złożył pierwsze zawiadomienie o przestępstwie w Prokuraturze Rejonowej w Zgorzelcu. Przeniesienie przez ministra Kaczyńskiego postępowania do prokuratury w Poznaniu, a potem w Zielonej Górze "nie wpłynęło znacząco na zaawansowanie śledztwa".
     - Dowiedziałam się też od moich adwokatów że jeśli pan Czyżewski nadal będzie informował o przebiegu śledztwa Ministerstwo Sprawiedliwości, to sprawy przybiorą bardzo niekorzystny obrót - opowiada G. Czuła się już skutecznie osaczona.
     Wpłaca i znika
     
W październiku 2000 roku pełnomocnicy Chomy przejęli od Danuty G. "Dansztof". W niejasnych okolicznościach i wbrew jej woli. Na realizację prywatnych roszczeń wobec Chomy musi poczekać, nim finału doczeka się sprawa całej mafii paliwowej. Choma został aresztowany w ub.r. decyzją Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, która wszczęła postępowanie w sprawie wyłudzania przez niego i wspólników kredytów bankowych. Adwokatom Chomy udało się jednak przenieść postępowanie do Zielonej Góry, gdzie toczyło się już inne w związku z jego osobą (zarzut: groźby karalne). Zielonogórska prokuratura z kolei skierowała akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Zgorzelcu (terytorialnie słuszna decyzja), który to natychmiast zwolnił Chomę z aresztu za kaucją. - 150 tys. zł zabrał z kasy jednej ze stacji paliw "Dansztofu". Wpłacił i zniknął - relacjonuje Danuta G. Dotychczas wymiar sprawiedliwości nie upomniał się o Chomę przy pomocy listu gończego.
     W sprawie wyłudzeń kredytów, decyzją Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, aresztowano też tymczasowo Stefana Ż., wspólnika Chomy, właściciela firmy "Unipol". Zwolniono go za kaucją. - Którą ktoś wpłacił mu na konto, choć o to nie zabiegał - twierdzi Czyżniewski.
     Przerażeni
     
- Choma jest dla nich pionkiem. Bywał dyscyplinowany wywożeniem do lasu, jak wielu innych. Ostatni ludzie, którzy go widzieli, określili go jako przerażonego - mówi Czyżewski. Żona Chomy z kolei siedzi przerażona w Bogatyni. - Mąż? Nie wiem, kompletnie nic nie wiem. Brat Chomy, którego małżonka zasiada w Zarządzie Miasta Bogatyni, także powtarza: "nic nie wiem".
     Do dziś przerażona jest rodzina F. z okolic Górzna, której 24-letni syn powiesił się w domu w styczniu 2001 r. Chłopak pracował u Chomy w Wierzchowni; musiał widzieć odwiedzających letnisko gości. Najpierw wywieziony został do Wrocławia i przetrzymywany w mieszkaniu. Uciekł po 3 miesiącach, w listopadzie 2000 r. Przerażone są też dziewczyny, które pracowały w ośrodku. Nie powiedzą ani słowa.
     Zdzisław M., szef "Feniks Nordu" w Bydgoszczy, próbował odejść z systemu. - To był mój prywatny znajomy. Kiedy się zorientowałem, że przez Bydgoszcz nadzorowane są interesy między Szczecinem a Częstochową, było już późno - wspomina Czyżewski. Kilka miesięcy wcześniej policja znalazła pod Częstochową zwłoki młodego mężczyzny, pracownika jednej z firm paliwowych. Ciało zakopano płytko. Z piachu wystawała dłoń.
     

  • Ok. 4 lat szczecińska firma BMG Petrotrade Poland odsprzedawała kilku spółkom, w tym "Dansztofowi "z Bogatyni, nie objęte akcyzą półprodukty chemiczne. Najczęściej pochodziły one zza wschodniej granicy. Spółki odsprzedawały owe półprodukty fikcyjnym firmom, by po jakimś czasie odkupić od nich gotową benzynę. W rzeczywistości zaś łączyły komponenty samodzielnie, w nielegalnych mieszalniach. Fikcyjnych firm powołano do życia dziesiątki. Ich właścicielami były "słupy" - ludzie, którzy najczęściej za flaszkę winę podpisywali stosowne papiery. Do dziś trwają postępowania w kilku prokuraturach oraz śledztwo Centralnego Biura Śledczego. Afera paliwowa wciąż czeka finału.
         

  • 30 marca br. Komenda Powiatowa Policji w Brodnicy, wysłała patrol do ośrodka "Dansztofu" w Wierzchowni k. Górzna. Spodziewanych mężczyzn, wynoszących stąd tajemnicze paczki, policjanci jednak już nie zastali. Ponieważ jednak CBŚ dysponowało numerami rejestracyjnymi aut, którymi poruszała się piątka mężczyzn, udało się ich zatrzymać poza granicami powiatu brodnickiego. Najprawdopodobniej była to próba "czyszczenia" ośrodka.
         

  • Krzysztof Choma jest głównym podejrzanym w postępowaniu dotyczącym wyłudzenia kilkudziesięciu mln zł z polskich banków (tzw. "system rolek "). Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu ustaliła, że grupa oszustów pod przewodnictwem Chomy oszukała także te banki, które pożyczyły pieniądze na sfinansowanie fikcyjnych transakcji paliwami (np. Kredyt Bank). W marcu br. zatrzymano trzynastego członka grupy: Mariana S., krakowskiego biznesmena z branży paliwowej.

  • emisja bez ograniczeń wiekowych
    Wideo

    Biznes

    Polecane oferty
    * Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
    Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska