Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niespokojny duch działa dla innych

Jolanta Zielazna, [email protected]
Barbara Jasińska  na zajęciach z młodzieżą
Barbara Jasińska na zajęciach z młodzieżą nadesłane/Alojzy Jasiński
Anioły rodzą sie w głowie. Z emocji, natłoku myśli i spraw Barbara Jasińska ze Ślesina na emeryturze rozwinęła pasję.

Lubi, żeby coś się działo

Barbara Jasińska przy pracy. Drobne detale postaci i figurek wymagają cierpliwości.
Barbara Jasińska przy pracy. Drobne detale postaci i figurek wymagają cierpliwości. nadesłane/Alojzy Jasiński

Barbara Jasińska przy pracy. Drobne detale postaci i figurek wymagają cierpliwości.
(fot. nadesłane/Alojzy Jasiński)

Ile zrobiła aniołów? A kto to wie?! - śmieje się Barbara Jasińska. Nie liczyła. Może 200, może 300, a może 500? - A jak przychodzi co do czego, nie ma co oglądać - mówi.

Faktycznie. Chciałam zobaczyć te słynne anioły, a w domu nie było akurat ani jednej figurki! Są na wystawie. Tylko na ścianie wisiała anielska nagroda. Ale o niej później.

Pani Basia bardzo lubi robić osobiste anioły, dla konkretnej osoby. Takiego anioła stróża robi 6 tygodni. - To żmudna praca - mówi. Żmudna, bo lico figurki jest wyszlifowane niczym kość słoniowa. Nie ma na nim zarysu oczu, nosa, usta. Anioł stróż ma twarz osoby, którą strzeże. Tak myśli pani Basia. Ale przyodziewa te postaci w satyny, koronki, robi dla nich peruczki.

Barbara Jasińska znana jest nie tylko w Ślesinie, gdzie mieszka. Dała się poznać mieszkańcom powiatu nakielskiego, osobom zaangażowanym w rozmaite stowarzyszenia społeczne, a tych w sąsiednich gminach nie brakuje. Dała się poznać wcześniej, zanim wymyśliła inwazję aniołów.

Osoba energiczna, nie potrafi siedzieć bezczynnie. - Ja jestem niespokojny duch, nie lubię siedzieć w domu - zdradza. - Potrzeba mi kontaktu z ludźmi, cały czas musi się coś dziać. Jak nie mogę przestawiać mebli, to choć zmieniam bibeloty na meblach.

Za dużo czasu na to zmienianie bibelotów nie ma, bo pochłania ją lepienie aniołów, biżuterii, przygotowuje figurki z ciasta chlebowego, robi ozdoby z siana, uczy innych, jak to robić, bo prowadzi szkolenia rozmaite, pisze projekty, przygotowuje spektakle.
Nie, nie sama.

Od KGW do stowarzyszenia

Podczas kiermaszy jest okazja przyjrzeć się, jak powstają anioły
Podczas kiermaszy jest okazja przyjrzeć się, jak powstają anioły nadesłane/Alojzy Jasiński

Podczas kiermaszy jest okazja przyjrzeć się, jak powstają anioły
(fot. nadesłane/Alojzy Jasiński)

Długo nie było na to wszystko czasu, bo panią Barbarę pochłaniała praca. Dopiero, kiedy przeszła na rentę, a potem na emeryturę, mogła - nomen omen - rozwinąć skrzydła. Aniołom i swoje.

Gdyby to od niej zależało, poszłaby do Liceum Plastycznego, ale rodzice wybrali córce praktyczniejszą szkołę. - Basia, ty chleba pod płotem szukać nie będziesz - orzekli. Skończyła więc technikum budowlane, kierunek prefabrykacja. Pracowała w bydgoskiej "Przemysłówce". Prefabrykatami długo się nie zajmowała, dyrektor widział ją na innym stanowisku.

Do swojego ukochanego lepienia siadała od czasu do czasu, by zrobić dla kogoś prezent.

I dopiero w 2000 roku, gdy oboje z mężem zakończyli zawodową aktywność zdecydowali, że chcą mieszkać na wsi.
Wtedy właśnie się zaczęło. Ozdoby w ogrodzie, Koło Gospodyń Wiejskich, a w nim zainteresowała się, co robią wiejskie dzieci. Gdzie się mogą spotkać, czym się interesują. Zaproponowała, że w wiejskim domu kultury może dla nich poprowadzić zajęcia. - I lepiliśmy. Z masy solnej, bo tania i łatwo dostępna, z papier-mache, rysowaliśmy na ryżu, kaszce mannie. Efekt był rewelacyjny! - wspomina.

Po dzieciach lepieniem zainteresowali się dorośli. W końcu wybrali ją do rady sołeckiej - została jej sekretarzem w 2002 roku. Wtedy z mężem zaczęli pisać projekty. Udało się zdobyć pieniądze na centrum kultury boisko itp.

Mieszkańcy wsi stali się bardziej aktywni, Barbara poznała stowarzyszenia w sąsiednich gminach. Poznała m.in. Mariettę Błaszkiewicz z Anielin, Iwonę Pyrę z Mrozowa, które od dawna działają społecznie.
Spotykała się nieformalna grupa niespokojnych duchów i decyzja o założeniu "czegoś" wisiała w powietrzu. Powstała najpierw fundacja, ale szybko zamieniła się w Stowarzyszenie Partnerstwo dla Krajny i Pałuk i są Lokalna Grupą Działania.

LGD przejęła od fundacji stypendia dla uzdolnionej młodzieży z powiatu.
Barbara Jasińska znana jest nie tylko w Ślesinie, gdzie mieszka. Dała się poznać mieszkańcom powiatu nakielskiego, osobom zaangażowanym w rozmaite stowarzyszenia społeczne, a tych w sąsiednich gminach nie brakuje. Dała się poznać wcześniej, zanim wymyśliła inwazję aniołów.

Osoba energiczna, nie potrafi siedzieć bezczynnie. - Ja jestem niespokojny duch, nie lubię siedzieć w domu - zdradza. - Potrzeba mi kontaktu z ludźmi, cały czas musi się coś dziać. Jak nie mogę przestawiać mebli, to choć zmieniam bibeloty na meblach.
Za dużo czasu na to zmienianie bibelotów nie ma, bo pochłania ją lepienie aniołów, biżuterii, przygotowuje figurki z ciasta chlebowego, robi ozdoby z siana, uczy innych, jak to robić, bo prowadzi szkolenia rozmaite, pisze projekty, przygotowuje spektakle.
Nie, nie sama.

Całe zastępy aniołów

Kronikę późniejszych działań pani Barbara ma w głowie.
Nie musi się posiłkować żadnymi zapiskami, by powiedzieć, kiedy dokładnie zostało zarejestrowane Towarzystwo Miłośników Kultury Ludowej "DOMAN" (Jasińska szefowała mu dwie kadencje, teraz zrezygnowała ze względu na zdrowie) i dlaczego Doman, jak powstał wiejski teatr i dlaczego wyżywają się w nim dorośli, jak zrobili kabaret, a potem zmierzyli się z "Dziadami". Słowem - kultura ludowa może być tak podana, że jest ciekawa, chcę się ją oglądać, może być zabawna i pożądana.

Ale znakiem firmowym Barbary Jasińskiej są anioły. Choć konkurs, który przyniósł jej nagrodę i zapoczątkował coroczną "Inwazję aniołów" w nakielskim Muzeum Ziemi Krajeńskiej to kwestia przypadku. A może jej Anioła Stróża?

Ten pierwszy konkurs wziął się z tego, że nie dostali pieniędzy od marszałka na projekt. - Ale stwierdziliśmy, że sobie poradzimy: mamy składki, pójdziemy w żebry - wspomina Jasińska. - Prawda była taka, że pieniądze mieliśmy nikłe. A zbliżały się święta Bożego Narodzenia i choćby dla dzieci coś chcieliśmy zrobić. Tylko skąd wziąć nagrody? Sponsorzy się znajdą, jeśli będziemy mieć dobry patronat.

Rano zadzwoniła do starostwa nakielskiego. Sekretarka powiedziała, że do 8.30 ma złożyć pismo, bo o godz. 9 zbiera się zarząd powiatu.
Cztery godziny później Jasińska wiedziała, że starosta przyjął patronat.
Konkurs był taki, że nawet przedszkolacy mogli w nim uczestniczyć. Bo Stowarzyszenie bało się, że prac nie będzie dużo.

Przyszło... 589 aniołów! - Zostaliśmy wprost zasypani! - do dziś pani Basia opowiada o tym z przejęciem. O kartonie identycznych anielskich figurek z przedszkola, o stertach rysunków, o bardzo wielu ludziach, którzy bezinteresownie włączyli się w pierwszą "Inwazję aniołów"
Po kilku latach pani Basia widzi, jak autorzy prac rozwijają się plastycznie, dojrzewają jako twórcy, jak włączają się Licea Plastyczne z całego kraju. - Już wiele miesięcy wcześniej ludzie nagabują mnie, czy w tym roku będzie "Inwazja aniołów". Chcą pomóc - mówi Barbara Jasińska.

Konkurs na stałe zagościł w Muzeum Ziemi Krajeńskiej, a jego pomysłodawczyni szczyci się nagrodą od starosty. To właśnie ten jedyny anioł, jakiego widziałam w domu Jasińskich.

Emocje wychodzą opuszkami palców

Nie zobaczę pracowni, w której z plastycznej masy powstają anioły.
Rodzą się w głowie pani Basi, a kształtów nabierają na kuchennym blacie. Wyciąga masę klei, lepi, maluje, przykleja peruczki, formuje suknie, falbany.Wie, że postać musi mieć ruch. Bo Barbara nie lubi statyki.

- Natchnienie?! - śmieje się. - Często mnie ludzie o to pytają. Natchnienie jest tu - puka palcem w skroń. - To się gdzieś kumuluje w środku i przychodzi moment, że wszystko staje się nieważne. Siadam i lepię. Wiem, co chcę osiągnąć, jak anioł ma wyglądać, ale nie w detalach.

- Nie umiem powiedzieć, co to jest. Jakieś emocje, które przelewają się na to, co wykonują moje dłonie. To jest dar od Boga. Robię to, co można opuszkami palców uformować.

Swoje prace Barbara Jasińska pokazywała na zbiorowych wystawach w Nakle, w Elsterwerda i Finsterwalde w Niemczech, a teraz trwa indywidualna wystawa w Szubinie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska