https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nietani podręcznik

Ogromnym zainteresowaniem cieszą się podręczniki z drugiej ręki. Świadczy o tym kolejka przed bydgoską księgarnią, w której można sprzedać i kupić używane książki.
Ogromnym zainteresowaniem cieszą się podręczniki z drugiej ręki. Świadczy o tym kolejka przed bydgoską księgarnią, w której można sprzedać i kupić używane książki. Fot. Jarosław Pruss
Rząd ogłaszając, że pomoże biednym uczniom, zrobił wiele, żeby to drogo kosztowało. A i tak najbiedniejsi mogą pójść do szkoły bez podręczników.

Miało być dobrze i tanio. Obniżenie cen podręczników, to jedno z najbardziej sztandarowych haseł PiS. Przed ostatnimi wyborami obiecywało obcięcie cen szkolnych książek o połowę. Po wyborach mówiło już o obniżce 25-procentowej. Ale i tej nie ma. Jest za to program "Tani podręcznik". Oraz rządowy program pomocy uczniom w dofinansowaniu zakupu podręczników i jednolitych strojów.
Tylko dlaczego to tak dużo kosztuje?

Szybko, bo jest program!

- Cyrk na kółkach - złości się Marek Tymecki, szef oświaty w Sępólnie Krajeńskim. Tu co czwarty uczeń wymaga finansowego wsparcia, a w niektórych szkołach co trzeci.
Dotąd najubożsi pierwszoklasiści dostawali komplet książek za darmo i dodatek na zakupy przyborów szkolnych - tornistra, piórnika, stroju na wuef.
W całym kraju rocznie korzystało z tego od 90 do 130 tys. uczniów.
Teraz zmieni się system wsparcia (nie będzie pieniądzy na piórniki, ale będą na książki i mundurki). Ma być też dużo więcej beneficjentów - rząd postanowił objąć pomocą nie tylko pierwszoklasistów, ale też dzieci z drugich, trzecich klas. A także najbiedniejszych sześciolatków, które w tym roku pójdą do "zerówki".

- To nas bardzo ucieszyło - mówi Tymecki.
Ale radość szybko przytłumiły nerwy i rachunki.
Rozporządzenie dotyczące programu pomocy uczniom zostało podpisane 2 lipca tego roku, weszło w życie siedem dni po ogłoszeniu. A już 6 lipca ministerstwo edukacji miało mieć u siebie raporty dotyczące liczby dzieci uprawnionych do objęcia programem. Dyrektorzy szkół mieli czym prędzej wykazać, ilu rodziców złożyło wnioski o dofinansowanie zakupu podręczników i ile wpłynęło wniosków o dofinansowanie szkolnego mundurka. A tu przecież rozporządzenie formalnie jeszcze nie obowiązuje. No i mamy wakacje. Jak powiadomić rodziców, że trzeba składać wnioski? A do wniosku dołączyć jeszcze zaświadczenie o dochodach?
- Zaczęło się dzwonienie, odszukiwanie, informowanie. Ludzie na urlopach, powyjeżdżali z domów - mówią w Sępólnie.
Marek Tymecki załamał się, gdy zobaczył lipcowe billingi. Rachunki za rozmowy ze szkolnych telefonów wzrosły pięciokrotnie. - Ale co zrobić - wzdycha. - Trzeba było jakoś dotrzeć do rodziców.

Podobnie było we wszystkich gminach. Pospolite ruszenie, aby zdążyć z wnioskami.
Rząd ustalił: uprawnieni do pomocy są ci uczniowie, których dochód na jedną osobę w rodzinie nie przekracza 351 złotych.
Część wniosków trzeba było od razu odrzucić, bowiem pod uwagę brany jest dochód z ostatniego miesiąca, a w czerwcu dzieci z najbiedniejszych rodzin dostają jeszcze szkolne stypendia. W Sępólnie na przykład stypendystów było 730 - otrzymywali 90 złotych, to zawyżyło dochody i odbierało szansę na rządową pomoc przy zakupie podręczników.

Korekta druga i trzecia

W końcu MEN, po sygnałach i naciskach, przedłuża termin składania wniosków.
Samorządy oddychają z ulgą. Robią korektę. Ale to znowu zamieszanie.
- Mamy już bowiem sierpień. Dochody rodzin mogły się zmienić. Trzeba jeszcze raz powiadamiać o możliwości złożenia wniosku - mówi Tymecki.
Uczniowie, którzy w lipcu nie byli uprawnieni do pomocy (bo miesiąc wcześniej dostali stypendium), teraz już są (bo w wakacje stypendiów się nie wypłaca).
- To wszystko jest zgodne z prawem. Ale czy zgodne ze zdrowym rozsądkiem? - pytają dyrektorzy szkół. A rodzice pytają: - Kiedy będzie ta rządowa pomoc?
Na razie każdy z nich musi wyłożyć pieniądze na mundurek i książki. Zanieść rachunki dyrektorowi szkoły i czekać.

- Obawiam się, że we wrześniu wielu uczniów przyjdzie do szkoły bez podręczników - mówi Tymecki. - Rodzice, którzy mają troje albo czworo dzieci, nie kupią, bo skąd wezmą tyle pieniędzy? Musieliby się zadłużyć, nie mając pewności, jak długo trzeba będzie czekać na zwrot wydatków.
Plan był taki: na początku lipca spływają wnioski, i już 10 lipca minister edukacji występuje do ministra finansów o uruchomienie pierwszej transzy, a 14 sierpnia - drugiej. - Ale misterny plan szlag trafił - mówią samorządowcy.
- Podejrzewam, że na pieniądze trzeba będzie czekać do połowy października - obawia się Tymecki.
Rodzice biednych dzieci nie powinni też liczyć na to, że wszystkie ich wydatki pokryje państwo.

Dofinansowanie zakupu jednolitego stroju dla uczniów podstawówek i gimnazjów wyniesie 50 złotych - jeżeli mundurek będzie droższy, rodzic dopłaci. Ale szkoły raczej nie szarżują z cenami strojów, więc nie powinno być kłopotu. Gorzej z podręcznikami - lepiej chyba kupić używane, bo nowe nie są tak tanie, jakby chciał rząd. Kto liczy na to, że dofinansowanie wystarczy na zakup kompletu nowych książek, może się rozczarować.

Bez rabatu

W ubiegłym roku było tak: MEN zbierało informacje, ile i jakich podręczników potrzebują najbiedniejsi uczniowie. W wydawnictwach składano zamówienie, negocjowano rabaty - pocztą (bez opłat) książki były przesyłane do szkół i rozdawane uczniom. Komplet dla pierwszoklasisty kosztował wtedy do stu złotych.
Teraz dla biednych uczniów nie ma już rabatów, muszą kupić - tak jak inni - książki w księgarni. Cena nowego kompletu do pierwszej klasy? 144 zł 90 gr (zestaw "Wesoła szkoła") albo 145 zł 50 gr ("Już w szkole"). Do tego książka do religii (14,60 lub 17), a jeżeli w szkole jest język angielski - dodatkowo podręcznik za przynajmniej 33. W sumie trzeba zostawić w księgarni nawet ponad 190 złotych. Tymczasem rządowy program przewiduje dla pierwszoklasisty dofinansowanie w wysokości 130 złotych.

Dla drugoklasisty - 150 (tymczasem np. komplet "Już w szkole" kosztuje 169).
Jedynie trzecioklasiści mogą zmieścić się w rządowym limicie - zestaw książek (bez podręcznika do religii i języka obcego) kosztuje tyle, co dla drugoklasisty, a dofinansowanie może wynieść 170 złotych.
- Pomoc najbiedniejszym uczniom mogłaby kosztować mniej. Ale stało się tak, że będzie kosztować więcej - mówi Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki.
Tak się skończyły zapowiedzi obniżenia cen podręczników. A przed rodzicami uczniów kolejne wydatki.

Ilu uczniów skorzysta?

Z informacji zebranych na początku sierpnia wynikało, że w województwie kujawsko-pomorskim o dofinansowanie zakupu podręczników może starać się 21.102 uczniów, a z dofinansowania jednolitego stroju - 48.715.
W sumie kosztować to może 5 mln 244 tys. zł. Nie są to jednak pełne dane - będzie korekta, kuratorium zbierze ostateczne dane do 30 sierpnia.

- MEN wprowadzając zmiany w kanonie lektur, sprawił, że podręczniki do języka polskiego, które teraz właśnie kupują uczniowie, są już częściowo nieaktualne - wyjaśnia prezes Marciszuk. - Trzeba będzie przygotować dodatkowe pomoce naukowe, omówienia. My to oczywiście wydrukujemy - zapewnia. - Ale uczeń będzie musiał za to zapłacić. To dodatkowy koszt rządowych starań o tanie podręczniki.

Małgorzata Święchowicz
[email protected]

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska