https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nikola potrzebuje pomocy w transporcie na cotygodniową chemioterapię w Bydgoszczy

Magdalena Stremplewska [email protected] tel. 56 61 999 13
3,5-letnia Nikola bawi się swoją lalą. Najczęściej robi jej zastrzyki. Mamie Beacie kraje się przez to serce
3,5-letnia Nikola bawi się swoją lalą. Najczęściej robi jej zastrzyki. Mamie Beacie kraje się przez to serce fot. Lech Kamiński
- Ding-dong, ding-dong - Nikola wyśpiewuje dziecięcą rymowankę. Bliscy dziewczynki wierzą, że każda upływająca godzina przybliża ją do zdrowia.

www.pomorska.pl/torun

Więcej informacji z Torunia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/torun

Nikola Woźniak urodziła się 3,5 roku temu. Była wcześniakiem, ale nic nie zapowiadało tak poważnych kłopotów. Gdy miała półtora roku, matka zauważyła, że dziwnie drgają jej gałki oczne. Zaniepokojona odwiedziła kilku lekarzy. Ci mówili o białych tarczach, zalecili rehabilitację, zapowiedzieli dalsze badania. Tymczasem dziewczynka traciła wzrok. - W końcu niemal wymusiłam na pani neurolog skierowanie na tomografię - wspomina pani Beata, mama Nikoli.

Przeczytaj: Na osiedlu Nowe Tarpno w Grudziądzu powstała kolejna rodzinna placówka opiekuńcza. Razem mamy ich już cztery

Okazało się, że zanik nerwów ocznych jest spowodowany glejakami. Pierwsze badanie pokazało dwa guzy. Kolejne już osiem. Prawdopodobnie złośliwe i umiejscowione tak, że lekarze odradzają ich usuwanie.
- Mówią, że po takiej operacji na pewno przestałaby widzieć. A tak jest szansa, że uda się to zatrzymać i Nikola choć częściowo zachowa wzrok - mówi pani Beata.

Do tej pory mała przyjęła już 10 dawek chemioterapii. Kolejna czeka ją jeszcze w tym tygodniu. Na leczenie i badania jeździ do szpitala w Bydgoszczy. Czasem nawet co drugi dzień. To dla pani Beaty, samotnej mamy, spory kłopot organizacyjny i finansowy.
- Nie mam samochodu, więc jesteśmy zdane na pomoc innych. Nie zawsze udaje się zorganizować transport i wtedy jedziemy autobusem. Lekarze chwytają się za głowy, bo dziecko w trakcie chemii powinno unikać tłumu. Każda infekcja może być bardzo groźna - wyjaśnia kobieta. I dodaje, że szczęśliwie Nikola łagodnie znosi terapię. - Choć bardzo boi się zastrzyków - dodaje.

Przeczytaj: Maks jest już po przeszczepie!

Ze względu na ryzyko infekcji dziewczynka nie może pójść do przedszkola, a pani Beata podjąć pracy. - Ze skromnych zasiłków i alimentów trudno związać koniec z końcem - mówi mama. - Idzie zima, a ja zalegam z opłatami za gaz i prąd na kilkanaście tysięcy. Nie ma szans na remont mieszkania, a na ścianie grzyb. Spore pieniądze idą na środki czystości, bo trzeba tu sprzątać kilka razy dziennie, myć podłogi i co wieczór zmieniać pościel. Strach pomyśleć, co będzie, gdy skończy się leczenie w szpitalu i same będziemy musiały kupować leki.

Przeczytaj: Inowrocław. Labrador, recepta na szczęście. Kolejne chore dziecko ma szansę dorastać z przyjacielskim czworonogiem

Na dodatkowe wsparcie ze względu na chorobę dziecka nie może liczyć. - Z różnych instytucji odsyłają mnie z kwitkiem. A to żądają kolejnych zaświadczeń od lekarza, a to każą przyjść w kolejnym roku budżetowym. O rehabilitacji na razie nie ma mowy. Ostatnio dostałam z opieki zasiłek na leczenie w wysokości 60 zł. To starczyło na tygodniowy zapas odżywek wzmacniających po chemioterapii - mówi mama Nikoli.
Dlatego zdecydowała się zaapelować do Czytelników o pomoc: - Przydadzą się środki czystości i pościel. Może ktoś mógłby pomóc w dojazdach do Bydgoszczy, zakupie Nutridrinków albo przy chociaż częściowej spłacie zadłużenia za gaz i prąd. Bardzo proszę o wsparcie.

Osoby, które chciałyby pomóc rodzinie Woźniaków są proszone o kontakt z redakcją "Gazety".

Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

s
sąmsiadka
Znam tą panią i rzeczywiście ma chorą córkę i to niewątpliwie dramat dla małej, ale powinna się jako matka wstydzić opowiadać kłamstwa dla osągnięcia własnej korzyści i wykorzystywać do tego chorą córkę. Z tego co widzę to ojciec dziecka też uczestniczy w leczeniu kiedy morze,bo przecież pracuje, a ona miała dłógi od zawsze i za wszystko bo utrzymuje całą swoją rodzinę,morzna to wszystko przecież sprawdzić i pomóc oczywiście dziecku, ale nie pasożytom
G
Gość
"doradca" "patrycja" jak to możliwe, że nie potraficie się postawić w sytuacji dziecka i mamy. Dziecko i tak ma pod górkę. Choroba, związana z nią terapia, ma tylko mamę. Boże, jakżesz wy możecie wypisywać takie rzeczy!!!
c
coolmen
przecież można zostawić dziecko na oddziale w Bydgoszczy-przynajmniej mniej zarazków a w domu w tym czasie zrobić remont. No i gdzie tatuś dziecka-gdzie jego alimenty????

Spokojnie - pewnie i ty kiedyś poleżysz na oddział, po ciężkim leczeniu, z dala od domu, tracąc wzrok, z świadomością że niedługo umrzesz - ale co tam ty jesteś twardziel - nie przerażona dziewczynka, która zamiast bawić się z koleżankami.. umiera. Wiesz co a może to nie ty poleżysz tylko twoje dziecko - ciekawe czy tak ochoczo pozostawisz je samotnie na oddziale - pewnie tak, przecież tak trzeźwo myślisz - masz tak wspaniałe rady dla ludzi w tragedii.
Duuuuużo zdrówka dla maleńkiej - szacunek dla mamy za opiekę - a dla wspaniałomyślnych doradców jakich wielu na forum
zrównania szans, losów i możliwości
Z
Zuza
przecież można zostawić dziecko na oddziale w Bydgoszczy-przynajmniej mniej zarazków a w domu w tym czasie zrobić remont. No i gdzie tatuś dziecka-gdzie jego alimenty????

Przecież jest napisane "ze skromnych zasiłków i alimentów" to raz, a dwa za co ma zrobić remont?! Mie ma na leki a mam miec na remont?!
P
Patrycja
Masz w zupełności rację!! Dziecko bez problemu może zostać na oddziale!!! A tatuia jak zawsze brak!!!
d
doradca
przecież można zostawić dziecko na oddziale w Bydgoszczy-przynajmniej mniej zarazków a w domu w tym czasie zrobić remont. No i gdzie tatuś dziecka-gdzie jego alimenty????
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska