- Janusz Palikot kolejny raz chce szokować, czy może proponowana przez niego zmiana w prawie wyborczym, dająca możliwość głosowania 16-latkom, to recepta na zwiększenie frekwencji podczas wyborów?
- Myślę, że w ogóle sama frekwencja wyborcza w naszym kraju jest postrzegana jako pewien polityczny fetysz. Problem niskiej frekwencji jest mitologizowany. Poza tym uważam, że ostatnia propozycja Ruchu Palikota może wpisywać się w kanon medialnych zabiegów politycznych. Pamiętajmy, że w ostatnim czasie RP zaliczył poważną wpadkę. Mówię o tym zamieszaniu wokół posłanki Anny Grodzkiej. Najwyraźniej Januszowi Palikotowi zależy, by zatrzeć niesmak po nieudanej zagrywce politycznej.
- Już badanie Instytutu Spraw Publicznych przy okazji ostatniej próby obniżenia wieku wyborczego, w 2010 roku przez Platformę Obywatelską pokazało, że za takim rozwiązaniem jest zaledwie kilkanaście procent społeczeństwa. I to właśnie w tej młodszej grupie respondentów, liczących od 18 do 24 lat. Jaki zatem jest sens podobnych prób?
- Przede wszystkim nie wydaje się, by dopuszczenie szesnastolatków do wyborów znacząco wpłynęło na zwiększenie frekwencji wyborczej w Polsce. Podzielam jednocześnie wątpliwości co do samej propozycji obniżenia wieku wyborców. I to już nawet nie z tego powodu, że udział 16-latków w wyborach wpłynąłby na wynik danego głosowania. Skutki polityczne to sprawa zdecydowanie bardziej złożona. Mam na myśli co innego, mianowicie to, o co tak naprawdę chodzi politykom sięgającym po podobne populistyczne chwyty. Podobne zabiegi służą prawdopodobnie tylko zwróceniu uwagi mediów.
- Osobom w wieku szesnastu lat nie sprzedaje się alkoholu, papierosów, a miałyby decydować o tym, kto zasiądzie w Sejmie, Senacie? Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdzieś tu brakuje prawnej konsekwencji.
- Wiemy przecież, że Janusz Palikot ma już na koncie działania adresowane do młodych ludzi, na przykład propozycję zalegalizowania w Polsce miękkich narkotyków. Dlatego również tę jego ostatnią propozycję trudno odczytywać jako coś innego niż zabieg z kręgu marketingu politycznego. Choć z drugiej strony, poza Austrią i kilkoma niemieckimi landami, prawo do głosowania osobom w wieku poniżej 18 lat przyznano też w Wielkiej Brytanii.