Wielki szacun dla nich za idealne, jak na te warunki, przygotowanie boiska. Piłkarzom zaś za grę, która niesie nadzieję, że Toruń będzie miał i w przyszłym sezonie zespół na szczeblu centralnym. W meczu przeciwko Bytovii, której piłkarze sprawiali wrażenie, jakby przyjechali "po swoje", raz jeszcze dała o sobie znać stara prawda: do sukcesu nie wystarczą same umiejętności. Trzeba dołożyć zaangażowanie; trzeba mecz porządnie wybiegać. Zawodnikom Elany udało się wypełnić te kryteria.
Przeczytaj także: Elana Toruń - Bytovia Bytów [live]
Szacun należy się podopiecznym trenera Roberta Kościelaka również za to, że nie pękli mentalnie. Po głupiej stracie bramki potrafili się podnieść. Fajne było i to, że remisach nie satysfakcjonował. Parli do przodu, pragnęli posmakować wygranej. A jak objęli prowadzenie, to "szukali" jeszcze jednej bramki.
Ale do zespołu kieruję apel: nie zadawajcie się panowie "okruchami". Czeka was trudna runda rewanżowa. Udowodniliście, że wiecie jak w piłkę grać należy. Jak radzić sobie z faworytami. Najgorsze byłoby teraz samozadowolenie. Nie nakręcajcie się więc i podejdźcie do środowego meczu z Calisią z zimnymi głowami. W zasięgu wzroku macie już rywali, którzy was wyprzedzają. Dwie, trzy - podobne jak ta ostatnia - kolejki i zamkniecie wszystkim, którzy nie postawili na was nawet grosika, gęby.