Cezary Żak śmiał się, że to on jako filmowy biskup z "Rancza" załatwił dla Chojnic pogodę, ale na pewno zapewnił też widowni doskonały humor, bo czytane przez niego limeryki, lepieje, odwódki czy adoralia Wisławy Szymborskiej rozbawiły prawie wszystkich.
Przeczytaj także: To będzie Noc z Sewerynem i Dyjakiem. Chojnicka Noc Poetów już w sobotę
Prawdziwy mocarz tego wieczoru był tylko jeden. Andrzej Seweryn, aktor, reżyser, dyrektor teatru pokazał, co to znaczy być aktorem i że do Chojnic nie przyjeżdża się po to, żeby zainkasować honorarium. Poczuliśmy się jak w prawdziwym teatrze, gdy odłożył przeszkadzający mu mikrofon, "pogasił" światła i zaczął przeistaczać się z postaci w postać, mówiąc monologi Szekspira. I to jak! To fraszka dla niego przedzierzgnąć się w dziecko, starca, zranionego młodzieńca czy wojownika. Tańczyć i śpiewać, szlochać i jęczeć! Przeskakiwać z nastroju w nastrój, a nawet z języka w język, bo usłyszeliśmy też kwestie po angielsku i francusku.
Widownia niemal zamarła, a potem zgotowała aktorowi owację na stojąco. I na tym Noc właściwie mogła się skończyć, ale kropką nad "i" był koncert Marka Dyjaka, z jego zachrypniętym wokalem i świetną oprawą muzyczną. - Trochę chory jestem, ale zaśpiewam - tłumaczył artysta. No i nawet na koniec dał popis a capella.
Czytaj e-wydanie »