- Polskie zakazy nas nie powstrzymają - deklarują Nocne Wilki. Ich lider, Aleksandr Załdostanow, w ostrych słowach skomentował decyzję polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które nie wydało zgody na wjazd motocyklistów do Polski. - Jakim trzeba być idiotą, by widzieć w tym prowokację. Demonstracji siły nie widzi się z kolei, kiedy po Europie maszerują wojska NATO. Mają czołgi, transportery opancerzone, karabiny maszynowe, a nasz rajd niektóre rządy nazywają demonstracją siły - powiedział.
Rosjanie nie zgadzają się z decyzją MSZ, które powody swojej decyzji przekazało w notę do Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie. - Podstawą do podjęcia decyzji był brak precyzyjnych informacji dotyczących harmonogramu pobytu grupy w Polsce, dokładnych tras przejazdów oraz wskazania miejsc noclegów członków klubu. Dane te były niezbędne do zapewnienia należytego bezpieczeństwa uczestnikom rajdu i odpowiedniej organizacji przedsięwzięcia - tłumaczył decyzję rzecznik prasowy MSZ, Marcin Wojciechowski.
Motocykliści tłumaczą, że nie wyrobili jednego wniosku o wydanie wiz, uprawniających ich do wjazdu do krajów będących w strefie Schengen. - Ludzie wyrabiali wizy w ambasadach różnych krajów - powiedział jeden z członków klubu rosyjskiej telewizji NTV.
Nocne wilki są specyficzną grupą motocyklową. Zazwyczaj tego typu grupy dystansują się od polityki. W przypadku Rosjan jest zupełnie inaczej. Szef grupy uważany jest za przyjaciela Władimira Putina, z którego polityką się jak najbardziej zgadza. Jest zwolennikiem włączenia części Ukrainy do swojego kraju. Widziano go zresztą na Krymie czy w Sewastopolu, czyli terenach zaanektowanych przez Rosję lub rosyjskich separatystów.
Rosyjscy motocykliści zanim dotrą 9 maja do Berlina, zamierzają przejechać, poza Polską, również przez Białoruś, Czechy, Słowację i Austrię. Nieoficjalnie wiadomo, że niemiecki MSZ również nie wydało wiz na wjazd motocyklistów.