16 marca rodzeństwo Woźniaków mówiło o sobie. Oglądała cała Polska. Następnego dnia przyszedł faks z ofertami pomocy. Pani z Warszawy ma dla Leny pracę w sklepie z bielizną, umożliwi jej kontynuację nauki. Pan z Opola chce z Grzesia zrobić szewca. Reklamuje się: "Wszyscy moi uczniowie znajdują pracę lub otwierają własne zakłady". Samotna, starsza pani ze Szczecina szuka kogoś do opieki. Może w przyszłości przepisać takiej osobie mieszkanie. Rodzina z Bydgoszczy da za darmo zakwaterowanie i pozwoli na chodzenie do szkoły.
Na pomysł wzięcia udziału w programie wpadł dyrektor Domu Dziecka im. Janusza Korczaka w Rypinie, Anatol Filimoniuk:
- Stwierdziłem, że moi wychowankowie nie są inni od tych, którzy opowiadają swoje historie w telewizji. I też chcą się usamodzielnić. Najpierw migawka o naszym domu pojawiła się w regionalnej "trójce", dzięki pani Annie Szpręglewskiej. Potem kilka telefonów i dzieci pojechały na nagranie do Szczecina. Po emisji był odzew, dziwi mnie jednak, że obojętni pozostali mieszkańcy Włocławka i Rypina.
Lena i Grzegorz w Domu Dziecka są od wielu lat. Razem z nimi trafił tu młodszy brat, Janusz, obecnie 16-latek. Dwaj starsi, Piotr i Krzysztof, mają już swoje rodziny. Siostra Jolanta ma męża w Anglii, do którego się wybiera. Dotychczas mieszkała z mamą i babcią.
MOŻNA POMÓC
MOŻNA POMÓC
Osoby, które chciałyby pomóc Grzegorzowi Woźniakowi, mogą skontaktować się telefonicznie bezpośrednio z nim (0-601-876-519) lub z dyrektorem Anatolem Filimoniukiem (054/280-30-55, 0-509-042-448).
Historia Leny
9 kwietnia skończy 19 lat. Bardzo szczupła, nie wygląda na swój wiek. Otwarta, ale opowiada nerwowo, chaotycznie.
- Nie wiem, od kiedy tu jestem (w DD - red.), ale bardzo długo. Jakieś osiem lat. Powód? Mama piła alkohol, nie puszczała nas do szkoły. Nie wracała do domu. Chodziliśmy brudni, zaniedbani. Ojciec, listonosz, od rana do wieczora pracował. Jak trafiliśmy do "bidula", chcieliśmy, żeby nas stąd zabrał. Ale nie pozwolili, bo by nie miał czasu się nami zajmować. Pierwszą klasę podstawówki skończyłam we Włocławku, drugiej mi nie zaliczyli. Albo nie zdałam, albo za długo nie chodziłam, już nie pamiętam. Na początku w Domu Dziecka było mi źle. Płakałam w nocy, tęskniłam za domem. Potem się przyzwyczaiłam. Do domu już mnie nie ciągnęło, bo wiedziałam, co tam się dzieje. Trzy lata temu zmarł tata. Na serce. Było ciężko. Śniło mi się w nocy, że krzyczał o pomoc, ale mama go nie słyszała, bo była pijana. Chcieliśmy ją wysłać na przymusowe leczenie, nie stawiła się na rozprawie. Teraz mówi, że się postara. Czasem nienawidzę Grzegorza za to, że się nie interesuje sytuacją w domu. On jest taki zamknięty w sobie, odcina się od nas.
Lena uczy się w Zespole Szkół nr 2 w Rypinie w zawodzie sprzedawcy. W czerwcu czeka ją egzamin potwierdzający kwalifikacje zawodowe. Zdecydowała, że skorzysta z propozycji życzliwej warszawianki. Niebawem ma pojechać do niej na weekend, by mogły się poznać.
Ma wątpliwości: - Boję się tej Warszawy. Sama tam będę i nikogo nie znam. Chciałabym skończyć szkołę, założyć rodzinę i mieć jakąś pracę. No i dzieci. Dużo. Bo jedno to zawsze jest rozpuszczone, a już dwójka daje sobie wsparcie.
Kurczak a la Grzegorz
18-latek. Niski, nieco zgarbiony. Uczy się w III klasie gimnazjum w Zespole Szkół nr 5 w Rypinie. Marzy o pracy kucharza. Historia taka, jak u siostry. Dokładnie jednak pamięta, kiedy musiał pożegnać się z domem - 13 listopada 1990 roku.
Opowiada: - To nie jest tak, jak mówi Lena, że się nie interesuję mamą. Jak są z nią problemy, ja po prostu nie jeżdżę do Włocławka. Jestem inny niż moje rodzeństwo. Bardziej zamknięty w sobie. Twardszy jestem. Cieszę się, że trafiłem do Domu Dziecka i wszystkim za to dziękuję. W przeciwnym razie szkoły bym nie skończył, na wagary chodził, a tak zawód zdobędę, papierek. Bo kucharzem chcę zostać. Co umiem gotować? No... ziemniaki (śmiech). Kurczaka też by zrobił. Myślę jeszcze o piłce nożnej, chyba zapiszę się do drużyny. Na razie oglądam mecze w telewizji i kibicuję FC Barcelona.
Grzegorz po emisji programu spodziewał się pomocy, ale nie znalazł nic dla siebie. Słyszał jedynie, że jakiś pan miał mu wpłacić pieniądze na konto. Nie chciałby jechać do wielkiego miasta, Rypin mu się podoba.