Swietłana Kiriusza z Ukrainy w Chełmnie gościnę znalazła w domu państwa Kordowskich. Jak trafiła właśnie tutaj?
- Wojna spowodowała, że podjęliśmy z mężem decyzję o moim wyjeździe do Polski - mówi Swietłana Kiriusza. - Mąż Wowa zdecydował, że będzie walczył w obronie naszego kraju - Ukrainy. Powiedział do mnie "Jedź do Polski, tam Ci pomogą". Byłam w szóstym miesiącu ciąży. Bardzo bałam się, w jakich warunkach będę rodzić moje dziecko. Każdy sygnał wyjącej syreny wywoływał we mnie ogromny lęk. I tak postanowiłam, że zabieram mojego psa Niki i wyruszam w nieznane, z nadzieją, że znajdę tam dobrych ludzi. Tak właśnie znalazłam się najpierw w Przemyślu, gdzie - niestety - moje pierwsze kroki skierowane zostały do szpitala, ponieważ stres i zmęczenie związane z podróżą i pozostawieniem moich najbliższych w Ukrainie spowodowały u mnie znaczne pogorszenie mojego stanu zdrowia.
Tam otrzymała pomoc, a następnie udała się do Żar, gdzie kiedyś wspólnie z mężem pracowali przy zbiorze borówek.
- Potem trafiłam na chwilę do Bydgoszczy do moich znajomych z rodzinnego miasta Korsunia. Zupełnie przypadkowo, ze względu na COVID, trafiłam do Chełmna, do Ani i Jacka Kordowskich, którzy przyjęli mnie jak swoją córkę i nie mogłam już od nich odjechać, dlatego jestem tu do dziś - podkreśla pani Swietłana. - 20 czerwca w szpitalu w Chełmnie urodziłam wyczekiwaną córeczkę Adel.
Ukrainka dziękuje wielu osobom za to, jak ja przyjmują, pomagają i jaką opieką otaczają.
- Chcę podziękować wielu ludziom, którzy przyczynili się do tego, że jestem szczęśliwą mamą - mówi pani Swietłana. - Aby tak się stało czuwali nad tym przede wszystkim państwo Kordowscy, którzy oddali mi swoje serce, czas i wiele istotnych rzeczy, których nie można ująć w kilku słowach. Bardzo im za to dziękuję. Podziękowania należą się całej ich rodzinie: Mateuszowi, Izie, Oli i Bartkowi. Dziękuję też ich wspaniałej sąsiadce - pani Oli, która jako pielęgniarka nauczyła mnie dużo, ale też wiele pomogła. Chcę podziękować serdecznie za ogromną pomoc rzeczową dla mojej małej Adel państwu Ćwiklińskim, państwu Szczuka oraz salonowi Lady Boss. Dziękuję także Aleksandrze i Krzysztofowi Kuśba z Vancouver, którzy znacząco mnie wsparli. Ogromne podziękowania kieruję dla lekarzy, pielęgniarek i całego personelu oddziału ginekologiczno - położniczego szpitala w Chełmnie. Szczególnie za wsparcie dla mojej córeczki dziękuję bardzo Starostwu Powiatowemu w Chełmnie. Dziękuję również wszystkim bezimiennym, którzy w różnorodny sposób wspierali i wspierają mnie i moje dziecko w tych trudnych chwilach.
Jak dodaje Ukrainka, Chełmno zostanie w jej pamięci jako miasto ludzi życzliwych, otwartych na pomoc, a przede wszystkim miasto, w którym urodziło się jej dziecko.
- Chełmno to naprawdę miasto zakochanych, bo ja zakochałam się w nim od pierwszego dnia i na całe życie - nie kryje Ukrainka. - Kiedy będę patrzeć w oczy mojej córeczki Adel zawsze będę widzieć Chełmno i jego dobrych mieszkańców. Już tego nigdy i nikt nie zmieni, bo w Chełmnie na zawsze pozostanie moja rodzina i rodzina mojej Adel. Mam nadzieję, że wojna zakończy się szybko i będziemy mogli się wzajemnie odwiedzać - zarówno w Polsce, jak i w Ukrainie, w bezpiecznych warunkach i cieszyć się swoją obecnością.
Zobaczcie zdjęcia małej Adel z mamą i przyjaciółki, u których mieszka w Chełmnie
