https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Obywatelka ma pomysł

Wojciech Giedrys [email protected]
Pani Czesława działała w "S”, nigdy nie wzięła za to nawet złotówki. Dzisiaj nie zostawia suchej nitki na działaczach.
Pani Czesława działała w "S”, nigdy nie wzięła za to nawet złotówki. Dzisiaj nie zostawia suchej nitki na działaczach. Lech Kamiński
Od 20 lat Czesława Szczęsna pisze do rządzących. Odpowiadają jej gładkimi formułkami, a listy wrzucają do szuflad.

Czesława Szczęsna z Torunia podjęła samotną walkę. "Problem ten drażni mnie i martwi od kilkunastu lat" - napisała w liście do najważniejszych osób w państwie: prezydenta, premiera, posłów. Odesłali ją z kwitkiem.

Przeczytaj także:Szybciej pracę znajdzie były kryminalista niż zwykły obywatel

Kancelaria premiera odpisała po tygodniu: "Pan Premier przywiązuje dużą wagę do takich sygnałów społecznych, dają one bowiem istotny obraz aktualnej rzeczywistości i rzetelnie informują o problemach, nastrojach i oczekiwaniach społecznych. Niestety - z przyczyn obiektywnych - Prezes Rady Ministrów nie jest w stanie osobiście udzielić odpowiedzi na tego typu korespondencję. Listów, imiennie adresowanych do Pana Premiera, wpływa miesięcznie bardzo wiele" - pisze urzędniczka z departamentu skarg, wniosków i obsługi rady do spraw uchodźców.

Policzek od Kancelarii Premiera

- A ja poczułam się wtedy, jakby ktoś dał mi w policzek - mówi wyraźnie rozgoryczona pani Czesława. - To szablon, który wysyłają wszystkim.

Dalej czytamy: "Korespondencja jest wnikliwie czytana i analizowana. Na jej podstawie (...) sporządza dla potrzeb Kierownictwa Rządu cykliczne opracowania, zawierające informacje o treści listów kierowanych do Pana Premiera. Praktyka wykazała, że taka - wymuszona przez realia - forma rozpatrywania listów kierowanych do Pana Premiera, choć zapewne nie spełnia oczekiwań piszących, jest właściwa. Departament nie może natomiast, z przyczyn oczywistych, merytorycznie ustosunkować się do przesłanych Panu Premierowi uwag i sugestii. Stąd ogranicza się jedynie do powiadamiania autorów listów o sposobie wykorzystania treści tej korespondencji". - Departament zamiast rozwodzić się nad treścią korespondencji do mnie, powinien przedstawić sugestie z mojego pisma dotyczącego sposobu zmniejszenia bezrobocia panu premierowi - mówi Szczęsna. - Całe zło polega na tym, że rzesze urzędników nie tylko w Kancelarii Premiera, również Prezydenta, którzy są dobrze wynagradzani, bawią się w biurokrację, a nie pomagają władzy rozwiązywać problemów.

Kancelaria Sejmu: "Wszelkie dane zawarte w przekazanej do naszego Biura Korespondencji są szczegółowo analizowane. W miarę możliwości stanowią podstawę materiałów informacyjnych przygotowywanych dla organów Sejmu, a także źródło informacji o opiniach i poglądach obywateli, do których mają dostęp wszyscy posłowie".

Kancelaria Senatu: "Wszelkie opinie i głosy krytyczne zawarte w korespondencji adresowanej do organów Senatu mają dla senatorów nieocenioną wartość, jako źródło informacji o potrzebach obywateli oraz nastrojach społecznych".

Z resortu finansów dostała podziękowania za list "zawierający uwagi, spostrzeżenia, obserwacje i analizy odnoszące się do bieżącej sytuacji społeczno-gospodarczej. Proszę przyjąć życzenia zdrowia oraz wszelkiej pomyślności".

- Taka reakcja negatywnie mnie zaskoczyła, gdyż nie spodziewałam się życzeń zdrowia, a podjęcia zdecydowanych działań ministerstwa na rzecz zmniejszenia bezrobocia w naszym kraju i nietrwonienia naszych pieniędzy! - uważa.

Szczęsna wysłała listy we wrześniu 2012 r. Opowiada o tym, powoli dobierając słowa: - Impulsem do tego były problemy bliskiej osoby, która wiele miesięcy nie mogła znaleźć pracy. Byłam bezsilna. Nie mogłam się temu biernie przyglądać. Takich sytuacji jest dużo. Miałam tego dość!

Na liście adresatów były także wszystkie kluby parlamentarne. Odpisał tylko SLD: "Pani List został przekazany do wiadomości i wykorzystania w pracach legislacyjnych posłom SLD, którzy specjalizują się w przedmiotowej problematyce". - Bardzo się rozczarowałam, że nie otrzymałam żadnego sygnału od PiS, Solidarnej Polski czy Ruchu Pa-likota - wzdycha torunianka. - Przecież te ugrupowania bardzo często mówią o kwestiach socjalnych.

Pismo trafiło też do parlamentarzystów z regionu: wicemarszałek Jerzy Wenderlich (SLD), Antoni Mężydło, Jan Rulewski (obaj z PO). Odpowiedział tylko ten pierwszy. Stwierdził wprost: "Jesteśmy obecnie zbyt słabi w parlamencie, aby móc się temu skutecznie przeciwstawić. Mamy po prostu za mało posłów, a w Sejmie prawo ustanawia się większością głosów". I zapewnił: "Pani list, pełen poczucia obywatelskiej odpowiedzialności będę wykorzystywał w pracy parlamentarnej". - Czy wicemarszałek Sejmu nie ma żadnej siły przebicia?! - pyta Szczęsna.

Kancelaria prezydenta wskazała, że do rozpatrzenia spraw poruszonych przez toruniankę "właściwe jest przede wszystkim Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (...) Wpływające do Kancelarii opinie i sugestie są - w miarę możliwości - brane pod uwagę w pracach urzędu w ramach konstytucyjnych uprawień Prezydenta RP". - Wiem, jakie ministerstwo winno zająć się problemem bezrobocia, te uwagi były zbyteczne - podkreśla torunianka. - Dlatego postanowiłam wysłać pismo również do prezydenta RP, gdyż na Forum Debaty Publicznej przedmiotem dyskusji powinna być również kwestia bezrobocia. Przez wszystkie lata przekonałam się, że w naszej ojczyźnie najbardziej zakorzeniony jest marazm.
b>Bo AWS się nie udało...

Resort gospodarki też ją odesłał do ministerstwa pracy, od którego otrzymała garść informacji, poczynając od przyczyn bezrobocia (wysokie koszty pracy dla pracodawców, niedopasowanie popytu i podaży na określony rodzaj pracy, niedopasowanie terytorialne miejsc za-potrzebowania na pracę i zasobów siły roboczej, konieczność uzyskiwania państwowych bądź korporacyjnych pozwoleń na pracę, brak doświadczenia zawodowego wśród absolwentów), a kończąc na liczbach, np. 240 tys. bezrobotnych, którzy w 2011 r. skorzystali z publicznej pomocy (m.in. z prac interwencyjnych, robót publicznych, szkoleń, staży). Resort powołał się na konstytucję, która "gwarantuje pracodawcy swobodę wyboru pracownika". Szczęsna czyta kolejny fragment: "W 1999 r. ówczesny rząd AWS podejmował próby wprowadzenia ustawowego ograniczenia w możliwości pracy emerytów jednak spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem społecznym. Ponadto Sąd Najwyższy stoi na stanowisku, że emerytura jest prawem wynikającym z opłacania przez wcześniejszy okres składek i nie można z tego powodu wprowadzać ograniczeń. To dowodzi, że jest to bardzo złożony problem i nie należy rozwiązywać go ustawowym zakazem wykonywania pracy przez emerytów". - To kpina! - irytuje się Szczęsna. - AWS rządził ponad dekadę temu. Jak można zasłaniać się porażką tamtejszego rządu?! Zamiast wracać przeszłości, należy korzystać z przedstawianych przez społeczeństwo sugestii - to nie są przecież moje wymysły! I dążyć do rozwiązywania problemów, które zmniejszą bezrobocie. Konieczne są zmiany ustaw. Pismo Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wręcz mnie poraziło. Wydawanie pieniędzy na szkolenie bezrobotnych bez zabezpieczenia im jakichkolwiek miejsc pracy jest wyrzucaniem ogromnych funduszy w błoto.

Jak zmniejszyć bezrobocie?

"Bezrobocie to nie jest zjawisko czysto ekonomiczne czy społeczne, to jest choroba społeczna, wręcz klęska narodu" - napisała w liście. "Walka z bezrobociem powinna być obsesją każdego człowieka, który pełni jakąkolwiek funkcję publiczną od Pałacu Prezydenckiego po gminę. (...) Zdecydowane działania pozwolą znaleźć miejsca pracy dla bezrobotnych".

Torunianka proponuje kilka rozwiązań. I zmian w przepisach. Chodzi np. o wprowadzenie zakazu pracy dla emerytów i rencistów oraz na kilku etatach jednocześnie w jednostkach budżetowych. Kolejne postulaty: "zwolnić ze stanowisk kierowniczych pracowników, którzy przeszli na emeryturę", "nie zezwalać na łączenie pracy z pełnionymi funkcjami, za które otrzymuje się zapłatę (spółki, rady nadzorcze)", "przestrzegać zasady nominalnego czasu pracy, tj. 168 godzin średnio w miesiącu - na rzecz tworzenia nowych miejsc pracy".

Pani Czesława apeluje o likwidację 14. pensji, wczasów "pod gruszą" w budżetówce, wysokich nagród w urzędach i przedsiębiorstwach, Kancelarii Sejmu, Senatu, Premiera i Prezydenta: - Należy zlikwidować przywileje posłom i senatorom, żołnierzom, nauczycielom (urlopy zdrowotne, dłuższe urlopy wypoczynkowe), deputaty węglowe (kolejarze, górnicy), zwiększyć składki na ubezpieczenie społeczne (rolnicy). Wszystkie wynagrodzenia powinny być opodatkowane na ZUS, np. żołnierzy zawodowych oraz policji.

Obywatelka Szczęsna te propozycje przedstawia już od ponad 20 lat. W tym czasie wysyłała wiele pism. Odwiedzała urzędy pracy, gabinety prezydentów, redakcje gazet, biura poselskie i senatorskie, kierowała listy otwarte do władz województwa.

"Walka z bezrobociem powinna być obsesją każdego człowieka, który pełni funkcję publiczną, a Pan Marszałek twierdzi, że to go nie interesuje" - napisała w 2003 r. do Waldemara Achramowicza, ówczesnego marszałka województwa.

Związkowcy dbają o stołki

Szczęsna wiele lat działała w "Solidarności". - Za działalność związkową nie wzięłam nigdy ani złotówki - podkreśla. Ale nie zostawia suchej nitki na związkowcach. - Przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda w ogóle nie odpowiedział na mój list - mówi. "Przywódcy związków zarówno pracowniczych jak i oświatowych zamiast obiektywnie podchodzić do problemów ogólnokrajowych, z chęcią organizują protesty dużych grup pracowniczych. To przynosi im aplauz, w jakiś sposób muszą bronić i dbać o swoje stołki. Nikt z nich nie myśli o pracownikach małych zakładów pracy czy np. w budownictwie, którzy nie mają możliwości protestowania" - pisze pani Czesława. - Mam chwile zwątpienia, ale nie mogę przejść obok tego problemu obojętnie. Mijają szybko, bo powraca złość na niemoc, bierność i obojętność polityków.

Po chwili pojawia się błysk w oczach pani Czesławy: - A może powinnam dotrzeć bezpośrednio do polityków? Bo do nich w ogóle nie dochodzą listy od zwykłych ludzi. Odpowiadają na nie szeregowi urzędnicy, którzy piszą, co tylko ślina im na język przyniesie. Chciałbym porozmawiać nowym wicepremierem - Januszem Piechocińskim, który wydaje się być człowiekiem zdecydowanym i rozumiejącym potrzeby społeczeństwa.

"Jeśli zostałam źle zrozumiana albo ktoś poczuł się dotknięty moimi długimi wywodami, to bardzo przepraszam. Z wyrazami szacunku" - tak kończy swój ostatni list pani Czesława. Zapewnia, że nie będzie to ostatnie pismo: - Co innego mi jeszcze zostało?

W listopadzie minie 20 lat, kiedy wysłała list do ówczesnych ministrów: Leszka Millera (pracy i polityki socjalnej) i Marka Borowskiego (finansów). "Proponuje zakazać pracy wszystkim emerytom i rencistom, którzy otrzymują świadczenia przewyższające najniższe uposażenie. Sama jestem emerytką (wcześniejsza emerytura) i nie wyobrażam sobie, abym otrzymując świadczenie, zajmowała miejsce, na które czeka bezrobotny mający na utrzymaniu rodzinę. Problem ten musi być zrealizowany w sposób stanowczy". Odpowiedź była lakoniczna: "Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej dziękuje Pani za propozycje przesłane w liście. Zostaną one rozpatrzone w trakcie prac nad kolejną nowelizacją przepisów ustawy z dnia 16.X.1991r. o zatrudnieniu i bezrobociu".

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska