- Godzinę przed meczem prezes klubu, Maciej Polasik, powiedział, że oprawa została zaakceptowana - mówi Piotr Reszkowski, prezes Stowarzyszenia Kibiców Chojniczanki Chojnice. - Wyraził zgodę, aby wprowadzić ją na stadion. Kto więc wydał decyzję, by zatrzymać ją w depozycie wbrew woli klubu? Prezes zmienił zdanie?
Według Piotra Reszki nikt nie potrafił mu odpowiedzieć, na podstawie jakiego przepisu zatrzymano sektorówkę. - Przecież nie złamaliśmy żadnego regulaminu - podkreśla kibic żółto-biało-czerwonych. - Na sektorówkę złożyło się finansowo dużo osób, kosztowała ponad 2 tysiące złotych. Przygotowanie jej kosztowało wielu kibiców mnóstwo pracy. Dlaczego nie mogliśmy zapewnić oprawy wyjątkowego spotkania tak, jak zaplanowaliśmy?
W klubie potwierdzają, że prezes wyraził zgodę na wniesienie sektorówki na trybuny. - Nie mieliśmy nic przeciwko - mówi Szymon Bibik, rzecznik prasowy Chojniczanki. - Nie wyraził zgody kierownik ds. bezpieczeństwa z firmy, którą zatrudniliśmy do ochrony. Bał się, że pod sektorówką zostaną użyte środki pirotechniczne.
Zobacz także: Zadyma na meczu Arka Gdynia - Chojniczanka. Zatrzymano 18 osób [wideo, nowe informacje]
W Agencji Ochrony Osób i Mienia "Taurus" w Chełmży twierdzą, że sektorówkę zatrzymano wyłącznie ze względów bezpieczeństwa. I przypominają, że ze względu na to, iż mecz z Arką zakwalifikowano jako ten podwyższonego ryzyka, trzeba było zachować szczególne środki ostrożności.
I dodaje, że wprawdzie nie musieli interweniować siłowo, ale doszło do incydentów z udziałem kibiców. - Kibice Chojniczanki próbowali wnieść szalik drużyny przeciwnej - wyjaśnia Krzysztof Łęcki, prezes agencji "Taurus". - Można było spodziewać się, że robią to w celu spalenia go lub zawieszenia na nodze i prowokowania. Były też flagi, zakazane przez PZPN. Nie wpuszczono tego. Długoletnie doświadczenie nauczyło nas, że pod sektorówki chowają się osoby, które mają plan wyzwolić race i materiały pirotechniczne. Ustawa o imprezach masowych mówi o obowiązku identyfikacji uczestników imprezy, a pod sektorówką jest to niemożliwe. Kierownik ds. bezpieczeństwa podjął słuszną decyzję. Ochrona nie wpuściła na stadion także części przyjezdnych. Nie mieli oni bowiem dokumentów tożsamości ze zdjęciem.
Czytaj e-wydanie »