Mężczyzna pilnował dzisiejszej nocy mienia jednej z
grudziądzkich firm. Zgodnie z jego relacją, około godz. 5 do jego dyżurki wpadło dwóch mężczyzn w kominiarkach. Jeden z nich miał zadać cios, po którym ochroniarz stracił przytomność. Gdy ją odzyskał, zauważył, że zniknęły kluczyki i dokumenty służbowego opla vectry. Wybiegł na zewnątrz i zobaczył, że auto to uderzyło w płot przy bramie wjazdowej do zakładu.
Przeczytaj także: Nie chciał odpowiadać za kolizję. Wymyślił więc kradzież auta
Policjantom jednak "coś" w tej historyjce nie "grało" I rzeczywiście - w trakcie rozmów ochroniarz przyznał się, że cały napad wymyślił. Dlaczego? Bo choć nie ma prawa jazdy, postanowił trochę pojeździć służbowym autem. Brak umiejętności zrobił jednak swoje i kiedy 23-latek próbował przejechać przez bramę, nie trafił w nią i uderzył samochodem w płot.
Aby uniknąć odpowiedzialności za zniszczenie majątku firmy, ochroniarz puścił wodze fantazji i wezwał policjantów. Teraz o wymiarze kary za próbę wprowadzenia funkcjonariuszy w błąd zdecyduje sąd.
Czytaj e-wydanie »