https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ogień w pieśni

Tomasz Karpiński [email protected]
Bóg był blisko. Na wyciągnięcie ręki. Można było się o tym przekonać na własnej skórze.
Bóg był blisko. Na wyciągnięcie ręki. Można było się o tym przekonać na własnej skórze. Fot. Andrzej Bartniak
Niedziela, przed godz. 19. Stoimy w zakrystii kościoła p.w. św. Andrzeja Boboli w Świeciu. Nerwowo, po cichu powtarzam słowa piosenek, przewracam kartki śpiewnika. Za chwilę koncert.

Trudniej z angielskim

Przed koncertem, w sali kinowej, Łukasz Porożyński, dyrygent Świeckiego Chóru Gospel z ośrodku kultury w Świeciu i dyrektor artystyczny warsztatów, szybko podzielił nas na trzy grupy - alty, soprany i tenory. Dwie pierwsze tworzyły panie - prawie 60. A nas - tenorów - niestety tylko 10. Wielu jest początkujących. Niektórzy przybyli z daleka, by wziąć udział w dwu-dniowych I Ogólnopolskich Warsztatach Gospel w Świeciu.

Gospel

Gospel

Rodzaj chrześcijańskiej muzyki sakralnej, mającej swój rodowód w XIX-wiecznej kulturze czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Pochodząca ze staroangielskiego języka nazwa "gospel" oznacza dobrą nowinę, czyli Ewangelię o zbawieniu w Jezusie Chrystusie.

Na początek rozśpiewanie. Praca przeponą i wyśpiewanie na różnych wysokościach głoski "r" - trudne, ale poprawia dykcję. Czuwała nad tym specjalistka od emisji głosu - Anna Stępniewska. Potem od razu ruszyliśmy z piosenkami z repertuaru wielkiego finału.

Najpierw te po polsku. Z nimi większych problemów nie było. Pani Ania bardzo sprawnie formowała z naszych głosów całe utwory.

Potem na scenę dosłownie wskoczył Brian Fentress. Zdjął buty. Zaczęliśmy studiować teksty angielskich piosenek. Były trudności z wymową. Ci, którzy nie znali angielskiego, napisali sobie po polsku wymowę poszczególnych wyrazów.
Po oszlifowaniu 10 piosenek, o godzinie 21, zmęczeni, ale szczęśliwi, wspólną modlitwą zakończyliśmy sobotnie warsztaty.

W niedzielę z samego rana, Brian miał dla nas niespodziankę. Zdjął buty, bluzę i... pokazał się w czerwonej koszulce z orłem i napisem "Polska". Nagrodziliśmy go burzą oklasków i falą okrzyków.

Temperatura rośnie...

Bóg był blisko. Na wyciągnięcie ręki. Można było się o tym przekonać na własnej skórze.
(fot. Fot. Andrzej Bartniak)

Po południu zjawiamy się w biało - czarnych strojach w kościele. Stajemy na scenie. Próbujemy trzy utwory razem z orkiestrą. Nagle, jak spod ziemi, zjawia się kilkudziesięciu słuchaczy, głównie dzieci.

Zostawiamy ich na kwadrans, koncentrujemy się w zakrystii.
Wybija godzina 19. W murach świątyni roznosi się "Hosanna" - najpierw tenory, potem soprany i na końcu alty.

Początkowo widzowie z lekkim dystansem przypatrują się naszym oklaskom, podskokom, okrzykom. Powoli jednak topnieją i pozwalają się nieść muzyce. Podnoszą dłonie. Nucą pod nosem. Coraz głośniej, głośniej...

Atmosfera zagęszcza się, robi się coraz goręcej. Anielski głos Joanny Mews, solistki ze Świeckiego Chóru Gospel, działa jak mocna kawa z domieszką adrenaliny.

Emocje dochodzą do wrzenia, gdy śpiewamy: "Godzien" i "W cieniu Twoich rąk". Tu główną rolę gra, a raczej śpiewa, Anna Stępniewska, wykładowca Akademii Muzycznej w Katowicach. Sprawia, że dreszcze przechodzą ciało od stóp do głów.

Wybuch

Ludzie wstają. Klaszczą. Wtedy na scenie zjawia się Brian Fentress, światowej sławy instruktor muzyki gospel z USA: - Czy jesteście gotowi pójść na całość? - pyta. Gdy słyszy gromkie "taaak", eksploduje śpiewając "Dance like David".

Tańczy przy tym, podskakuje i wygina się we wszystkie możliwe strony. Zaraża tym publiczność i nas. Razem płoniemy w ogniu emocji.

Po ostatniej piosence widzowie nie chcą wyjść z kościoła. Domagają się bisów. I dostają je. Znów wybucha szaleństwo. Koncert był jedną, wielką, dwugodzinną eksplozją.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska