Przy ulic Zielonej od kilku lat jest ogródek dla dzieci ze zjeżdżalnią, huśtawkami, piaskownicą i ławeczkami. Obok znajduje się boisko do koszykówki i piłki nożnej. Odkąd istnieją, tlą się wśród jego sąsiadów konflikty. Niektórzy nazywają ogródek parkiem niezgody.
Jednym podoba się to, że park jest, innym nie. Jeszcze inni godzą się na plac zabaw, ale już nie na boisko.
- Wokół zjeżdżalni i huśtawek leżą szkła po rozbitych butelkach, a przy ławkach pety i śmieci. To nie dzieci i ich opiekunowie je zostawili - zapewnia mieszkanka posesji przy ul. ulicy Kwiatowej, która wprawdzie wraz z dziećmi odwiedza plac, ale przyznaje, że musi pilnować, by maluchom nie stała się krzywda. - Przychodzi tu młodzież, która do grzecznych nie należy. A sąsiedztwo boiska bywa niebezpieczne. Raz sama oberwałam piłką - opowiada.
Ci którzy mieszkają przy parku potwierdzają, że wieczorami odwiedzają go młode osoby, które piją, głośno się zachowują i dewastują przyrządy do zabawy, pary traktują park jak miejsce - delikatnie mówiąc - schadzek.
- Dobrze, że dzieci mają plac zabaw. Tylko nie powinien to być jednocześnie teren do gry w piłkę nożną - przekonują państwo Zofia i Stanisław Szczęśni, których dom sąsiaduje z placem. Chcą wykupić mały fragment placu zabaw, by odciąć się od dewastujących i piszących im po ścianach młodych ludzi. Inni mieszkańcy opowiadają, że w parku leje się alkohol, słyszymy przekleństwa, dokoła leżą lufki po narkotykach. Narzekają, że policja rzadko tu zagląda. Wypowiadają się głównie anonimowo w obawie, jak mówią, przed wybiciem szyb w oknach.
W ogródku sprawna jest praktycznie tylko zjeżdżalnia, ale strach puścić na nią dzieci, bo wokół niej leży pełno szkieł.
- Kilkunastoletni, prawie dorośli chłopcy siadają na huśtawki, wyginają ich oparcia, psują. Bywało, że grozili mi i wyzywali, gdy próbowałem reagować - narzeka mężczyzna który przychodzi na plac zabaw z wnuczką. Podobno jak inni nie jest zadowolony z takiego ogródka.
- Strach wpuścić dziecko do piaskownicy, bo jest tam brudny piasek i zwierzęce odchody. Brama nie zamyka się, a siatka ogrodzenia jest porozrywana - pokazują mieszkańcy.
W sąsiedztwie mieszka Wioletta Wiśniewska, starosta powiatu aleksandrowskiego, przed laty inicjatorka urządzenia tego parku.
- Mnie park nie przeszkadza. Reaguję, gdy widzę, że dzieje się w nim coś niedobrego. Radzę sąsiadom, by robili to samo: powiadamiali policję - mówi.
W magistracie słyszymy, że to sami mieszkańcy do takiego stanu doprowadzili park, bo przyrządy do zabawy nie popsuły się same. Burmistrz Andrzej Cieśla zapewnia jednak, że zajmie się ogródkiem przy Zielonej.
- W ramach prac interwencyjnych park zostanie uporządkowany. Rozważymy także, czy nie warto zamykać go na noc - zastanawia się. Podkreśla, że prace zostaną wykonane za pieniądze podatników, również tych, którzy zniszczyli plac zabaw - Zamiast na remont chodników czy ulic pieniądze przeznaczymy na naprawę tego ogródka jordanowskiego - dodaje burmistrz.
Czytaj e-wydanie »