Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okręgowy Inspektor Pracy w Bydgoszczy: - Mamy coraz więcej wypadków w logistyce

Grażyna Rakowicz
pixabay.com
Rozmowa z Waldemarem Adametzem, Okręgowym Inspektorem Pracy w Bydgoszczy.

Ze wstępnych danych GUS, a dotyczących wypadków przy pracy wynika, że w Kujawsko–Pomorskiem pod tym względem dobrze nie jest. Lokujemy się w czołówce, na czwartym miejscu w kraju, jest Pan tym zaskoczony?
Nie do końca, bo jest to kwestia metodyki liczenia. Widać, że w tym badaniu duże znaczenie ma zaludnienie danego regionu, co potwierdza fakt, że w czołówce regionów są te stosunkowo mało zaludnione, w tym Kujawsko–Pomorskie. Natomiast w pewnym sensie cieszy to, że – jak wynika także z tego badania - tych wypadków ciężkich i śmiertelnych w naszym regionie jest jednak trochę mniej. A to z kolei potwierdza, że poprawiają się warunki pracy - maszyny czy urządzenia są coraz nowocześniejsze i bezpieczniejsze. Choć są pewne branże, które ciągle mają wypadkowość na tym stałym, wysokim poziomie.

W 2021 roku zgłoszono 68 777 osób poszkodowanych w wypadkach przy pracy, o 9,6 proc. więcej niż w 2020. Najwyższy wskaźnik wypadkowości był w województwach: podlaskim (6,53), opolskim (6,32) warmińsko-mazurskim (6,13) i kujawsko–pomorskim (6,03 ). Najniższy w mazowieckim (3,67) i małopolskim (3,91).

To przejdźmy teraz do nich. W kraju najwięcej wypadków przy pracy zdarza się w przemyśle i budownictwie, i to od lat. Ta zasada potwierdza się też w naszym regionie?
W Kujawsko–Pomorskiem jest nieco inaczej. Co prawda tu listę czołówki branż, które odnotowują najwięcej wypadków - podobnie jak w całym kraju - otwiera przemysł, ale tuż za nim lokuje się zupełnie nowa branża czyli gospodarka magazynowa obejmująca także logistykę. Dopiero potem, na trzecim miejscu - budownictwo.

Z czego wynika ta zmiana?
Ze wzrostu, i to mocnego, centrów logistycznych i magazynowych w naszym regionie, gdzie pracuje – podobnie, jak w przemyśle czy budownictwie - tysiące osób. Tu odnotowujemy głównie wypadki spowodowane wózkiem jezdniowym i to naprawdę ciężkie, do których dochodzi podczas przewożenia tym wózkiem, czy odkładania towaru na półkę. Jeśli na przykład taka ogromna paleta spadnie na stopę pracownika, to ją połamie, a nawet zmiażdży - nie mówiąc o innych tego typu zdarzeniach, dlatego częściej kierujemy kontrole do tych firm. Obok kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, jest też prewencja i muszę podkreślić, że bardzo mocno działamy w obu tych obszarach. Ostatnio, kiedy inaugurowaliśmy Społeczną Akademię Prawa Pracy jedna z firm przyznała, że zebrała informacje od swoich pracowników, czego się oni w zakładzie boją, co ich martwi lub niepokoi i okazało się, że dużym zagrożeniem jest dla nich... cicho jeżdżący po zakładzie wózek elektryczny.

Dlaczego wózek elektryczny okazał się aż tak dużym zagrożeniem?
Bo cicho jeżdżącego po hali, między regałami, wózka elektrycznego po prostu nie słychać – a on okazał się być przyczyną wielu poważnych kolizji. Ale, gdy na tych wózkach pracodawca zamontował czujniki, ilość wypadków w zakładzie znacznie spadła, bo włączały się one w momencie, gdy wózek zbliżał się do ciągów komunikacyjnych dla pracowników. Takie prewencyjne rozwiązania się sprawdzają, jest bezpieczniej. Dużo wypadków w regionie, podobnie jak w całym kraju, mamy ciągle w budownictwie, dlatego przez trzy lata będziemy kontrolować tę branżę po to, aby zmniejszyć przede wszystkim ilość tych śmiertelnych, bo jest ich – spośród wszystkich zdarzeń - najwięcej. Tu też będziemy działać bardziej prewencyjnie.

Co jest główną przyczyną tak dużego wzrostu wypadków śmiertelnych w budownictwie?
Niestety, jest to efekt oszczędzania na bezpieczeństwie. Zrobienie porządnego rusztowania sporo kosztuje, bo trzeba je najpierw - i to odpłatnie – wypożyczyć, a potem zmontować, do czego trzeba zatrudnić specjalistów i to z uprawnieniami. Dlatego w praktyce są to najczęściej prowizoryczne rusztowania ułożone niechlujnie z desek czy z poskręcanych drutem, metalowych rurek. Stąd, wśród tych śmiertelnych wypadków dominuje upadek z wysokości. Inny przykład: jak są prowadzone roboty na dachu, to przepisy wymagają, aby wokół niego zrobić odpowiednią barierkę zabezpieczającą pracujące na nim osoby. To wszystko teoria, bo w praktyce takich zabezpieczeń często nie ma. A wszystko po to, aby było szybciej i taniej. No, a jeśli jeszcze inspektor pracy nie przyjdzie na kontrolę, to jest takie mylne poczucie, że się udało….

Sankcje nie odstraszają od robienia choćby takiej prowizorki?
Nasze sankcje to głównie mandaty, które w porównaniu do kosztów postawienia takiego właściwego rusztowania, są bardzo niskie, dlatego pracodawcy często wolą – niestety - otrzymać taki mandat, aniżeli bardziej zainwestować w bezpieczeństwo swoich pracowników. A patrząc na nasz region globalnie, to u nas jedna na pięć kontroli tak się właśnie kończy. Faktem jest, że kary te są bardzo często nakładane właśnie na budowach. W tej chwili mandaty są od 1 tys. do 2 tys. złotych, ale jest już inicjatywa Głównej Inspektor PiP, aby je znacznie podnieść.

Jest jeszcze wniosek do sądu, w jakich przypadkach jest składany?
Jeżeli pracodawca odmówi przyjęcia nałożonego mandatu. Ale może być też od razu składany w sądzie, jeżeli w danej firmie są bardzo poważne naruszenia - a tak jest przy wypadkach śmiertelnych. Wtedy sprawa idzie z klucza do sądu, bo jeżeli ktoś zawinił i zginął człowiek, to nie wycenimy przecież tego na 1 tys. zł. To jest niepoważne. Niestety, w sądach sprawy te toczą się przez kilka miesięcy. Bywa, że i przez lata. Uczestnicy tego procesu czasami mało pamiętają, dlaczego w ogóle on się rozpoczął, dlatego – według mnie - postępowanie mandatowe przez to, że jest bardziej bezpośrednie i natychmiastowe, jest bardziej przez pracodawcę odczuwalne.

A co z czasem pracy, na ile jest on w regionie naruszany?
Jeśli chodzi o czas pracy, to – patrząc ogólnie na nasz region - prawie wszędzie odnotowujemy naruszenia. Szczególnie na budowie. Tu obecne przepisy określające czas pracy dotyczą tylko jednej firmy, z którą jest pracownik związany – oczywiście poza kierowcami, którzy mają tachografy i muszą swoje godziny sumować. A na budowie operator żurawia pracuje siedem godzin w jednej firmie, po czym, idzie dalej pracować - na kolejne siedem godzin do drugiej firmy. Jest zmęczony, i mamy tego efekty… My go sprawdzamy, ale tylko z punktu widzenia jednej firmy, bo tak mówią przepisy. Trzeba je zmienić, aby móc skuteczniej egzekwować prawo w tym zakresie.

Jak na kujawsko–pomorskim rynku pracy odnajdują się uchodźcy z Ukrainy?
Na pip.gov.pl zamieściliśmy dla nich, w języku ukraińskim, obszerne informacje o rynku pracy – to jest dobre rozwiązanie, bo uchodźcy z tej elektronicznej możliwości korzystają najchętniej. Na razie nadużyć wobec nich nie odnotowaliśmy, ale diagnozujemy, że może być problem z tym, że około 60 proc. umów zawartych z Ukraińcami to umowy cywilno–prawne, dlatego postanowiliśmy w tym zakresie ich doinformować. Aby mieli świadomość, że umowa zlecenie to nie jest umowa o pracę, a więc zawierając ją, nie będą mieli prawa do urlopu, do zawartych w Kodeksie Pracy uprawnień rodzicielskich, czyli do dwóch bezpłatnych dni na dziecko do lat 14. Chociaż mogą być objęci Funduszem Socjalnym, ale to już zależy od regulaminu pracy w danej firmie. Od dwóch tygodni, wspólnie z innymi osobami, udzielamy także Ukraińcom porad, które kujawsko–pomorski wojewoda uruchomił dla tych obywateli. W każdy wtorek, również inspektor pracy doradza im w zakresie Prawa Pracy.

A pracodawcy, jakie błędy wobec ukraińskich pracowników najczęściej popełniają?
Jak na razie takich sytuacji nie zdefiniowaliśmy. Cały czas organizujemy dla pracodawców szkolenia czy webinaria, żeby się dowiedzieli, jakie są te nowe przepisy dotyczące zatrudnienia Ukraińców. A trzeba przyznać, że dzięki specustawie mają oni dużo większą swobodę ich zatrudniania. Bez wymaganej zgody i bez zezwoleń na pracę: tak naprawdę trzeba tylko w ciągu 14 dni zgłosić, że taką osobę się zatrudnia - na praca.gov.pl.

No i pozostaje jeszcze praca „na czarno”. Jest ona dzisiaj u nas dużym problemem?
Na razie szara strefa nie występuje u nas na dużą skalę. Ma miejsce zazwyczaj w firmach, głównie w małych miejscowościach, gdzie tej pracy jest znacznie mniej. Trzeba podkreślić, że rynek jest teraz pracowniczy i jak ludzie, po jej rozpoczęciu nie mają po tygodniu lub po miesiącu podpisanej umowy, to szukają zatrudnienia w innym miejscu. Na naszym rynku widać, że pracą „na czarno” jest zainteresowanych dużo osób z tych, które mają do spłacenia alimenty czy komorników na głowie, bo nie mając umowy o pracę, nie wykazują żadnych dochodów, a tym samym nie mają podstaw do spłacania swoich należności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska