Zespół prowadzony przez Jacka Paszulewicza w defensywie spisuje się całkiem dobrze, o czym świadczy tylko straconych 5 bramek. Lepszym bilansem może poszczycić się tylko GKS Katowice (3) oraz Zagłębie Sosnowiec i Sandecja Nowy Sącz (po 4).
Jednak w ofensywie gra biało-zielonych kuleje. Tylko 5 zdobytych bramek, to bilans zdecydowanie za mały w stosunku do możliwości. Od Olimpii słabszą ofensywą dysponują tylko Znicz Pruszków (4) i Pogoń Siedlce (4).
Problemem grudziądzan jest słaba skuteczność. W każdym meczu biało-zieloni stwarzają sobie po kilka dogodnych sytuacji bramkowych, ale ich nie wykorzystują.
Wszyscy w Olimpii czekali na powrót Nildo. Brazylijczyk po świetnej wiośnie, w której zdobył 10 bramek dla Olimpii i pomógł w utrzymaniu, także jesienią miał być największą bronią na rywali. Niestety, dopadł go pech. Najpierw doznał kontuzji w okresie przygotowawczym, a jak się już wyleczył, to w pierwszym meczy, w którym wystąpił od początku, znowu złapał... kontuzję. Pechowo upadł i doznał otwartego złamania ręki. To oznacza, że do gry wróci dopiero w rundzie wiosennej.
W Grudziądzu musiano awaryjnie szukać napastnika. Wydawało się, że uda się wypożyczyć z Wisły Płock Mikołaja Lebedyńskiego, ale ten wybrał ofertę GKS Katowice. Ostatecznie wypożyczono z Rakowa Częstochowa Damiana Warchoła, który dobrze spisywał się na boiskach II ligi.
- Od dłuższego czasu się mu przypatrywałem - mówi trener Paszulewicz. - Jego gole nie są dla mnie dziełem przypadku, bo piłka go szuka w polu karnym. Z dobrej strony pokazał się w II lidze i liczę, że także o klasę wyżej będzie się spisywał się równie dobrze - dodaje szkoleniowiec Olimpii.
Warchoł w Olimpii pierwszy mecz zagrał przeciwko Lechowi Poznań. W Wągrowcu pokazał się z dobrej strony. Wykorzystał błąd obrońców Lecha i strzelił gola. Oby był równie skuteczny w lidze.