Olimpiada miała dwa etapy. W pierwszym należało napisać opowiadanie, które nawiązaywałoby do różnych wątków z powieści Tolkiena. Autorka tej, którą jury uznało za najlepszą, wybrała historię Toma Bombadila oraz jego ukochanej Złotej Jagody.
W blasku
Nazywam się Meklimor. Ale zwali mnie już różnie. Zresztą jakie znaczenie ma imię? Stoję tu już od przeszło stu lat. Może dłużej. Stoję by opowiadać historię, a właściwie legendę. Dotyczy ona Toma Bombadila i Złotej Jagody. Jak było naprawdę, nie wie nikt. Pierwszy raz usłyszałem o Rzece i śmierci, gdy byłem małym żołędziem. Z każdym rokiem rozumiałem coraz mniej. Mówią, że aby pojąć, trzeba być człowiekiem.
Dawno, dawno temu, gdy Rzeka była jeszcze młoda, a las wielki i potężny, u źródła Wiji, narodziła się delikatna dziewczyna. A może zjawa. Z początku przypominała mgłę, powoli gęstniejącą rosę na płatkach bzu. Przechadzała się w świetle księżyca i rozmawiała ze wszystkim, co istnieje. Bo kiedyś wszystko posiadało duszę. Niestety, tchnienie życia jest bardzo ulotne. Dziś trudno go szukać.
Wśród drzew przebywał (spacerował nie jest dobrym określeniem) Tom Bombadil. Był on tak stary, że nikt nie pamiętał skąd się właściwie tu wziął. Po prostu zawsze kręcił się gdzieś wokół, podśpiewując radośnie, przynosząc ukojenie. Pamiętał czasy, gdy Zło wciąż istniało jedynie w formie proroctwa. Tom był i jest panem siebie samego, zawsze wolnym, nie obciążonym więzami zobowiązań.
Córka rzeki pokochała drzewo. Był to pierwszy dąb, jaki wyrósł w Lesie. Mój przodek, nawiasem mówiąc. On jednak nie mógł jej kochać, gdyż drzewo nie jest w stanie zrozumieć mgły, nawet takiej, z którą konwersuje.
To on nazywał ją Złotą Jagodą, obawiam się jednak, że jak dotąd nikt nie doszedł dlaczego. (Choć był czas, gdy drzewa rozważały utworzenie nurtu filozoficznego zmierzającego do odkrycia "Przyczynności zjawisk absurdalnych w życiu drzew posiadających zbyt wiele wolnego czasu". Pomysł upadł, gdy jakiś żołądź zauważył, że zajęłoby to za dużo czasu przeznaczonego na sen". Krótko mówiąc podstawowym jej budulcem była magia w pierwotnej formie.)
Złota Jagoda była córką Rzeki, więc istotą poniekąd magiczną. Aby stać się istotą materialną, musiała oddać swą aurę, wszystko to, co sprawiało, że muskała kwiaty tchnieniem wiosny. Było to wielkie poświęcenie, lecz miłość to potężna siła, której trudno się oprzeć. A Los oddaje sprawiedliwość, jeśli się wie jak go prosić. Tyle, że jest to sprawiedliwość rozumiana w dość pokrętny sposób.
Zapadła ciemność.
Gdy Złota Jagoda się obudziła, poczuła ból. Po raz pierwszy w swym życiu. Każdy ruch był jak cięcie nożem. Wstała powoli. Stała się dziewczyną, dość piękną, smukłą i lekką. Poczuła w głowie pustkę. Potrafiła zebrać tylko strzępki myśli.
"Jestem córką rzeki, myślała żyję, by w promieniach słońca siać radość".
Usiadła wśród lilii i spojrzała w niebo.
Ujrzał ją Tom. Wyglądała niewypowiedzianie smutnie. I niezwykle pięknie.
Zajrzał jej głęboko w oczy. I więcej słów nie było trzeba. Na rozmyślania, wyjaśnienia, czas przyszedł potem. Młodość i doświadczenie znalazły się nawzajem, by dopełnić jedności wszechświata. I pewnego, odległego dnia, odejść, by nie być ciężarem dla przyszłości. Ale jeszcze nie dziś.
Na dnie przeznaczenia zawsze leżą ostre kamienie.
Opowiadania tolkienowskiej próby
Natalia Ukleja VI LO w Bydgoszczy
Bydgoskie II LO zorganizowało olimpiadę tolkienowską. Śledziliśmy ją na bieżąco, wyniki publikowaliśmy. Dziś prezentujemy pracę, która jury spodobała się najbardziej. Przeczytajcie, a może spodoba się i Wam.