Pierwszy zeznawał policjant, który pojechał wezwany na miejsce zbrodni. Wtedy jeszcze nie wiedział, że w starej kuźni w Przewozie doszło do zamordowania dziecka.
Stach i Magdalena zostali dowiezieni do sądu z aresztu pod eskortą policji. Tuż przed wejściem na salę Magdalena rozpłakała się.
Dziecka nie było
Na salę wezwano świadków. Ojciec zamordowanej Sandry i matka oskarżonej odmówili składania zeznań. Są najbliższą rodziną, dlatego mogli z takiego prawa skorzystać. Zostali na sali przysłuchując się.
Pierwszy zeznawał policjant, który pojechał wezwany na miejsce zbrodni. Wtedy jeszcze nie wiedział, że w starej kuźni w Przewozie doszło do zamordowania dziecka.
Funkcjonariusz zastał Stacha leżącego na Magdzie. - Miał ubrane slipki i koszulkę, wyglądało to, jak wstęp przed stosunkiem - zeznawał.
Dziecka w domu nie było. Na pytanie gdzie jest, oskarżeni odpowiedzieli, że w domu Magdy. Drugi z policjantów pojechał tam, ale dziecka nie znalazł.
Policjanci przeszukali dom i posesję. - W szambie zauważyłem kawałek materiału, jakby polar - mówił policjant. Było za głęboko, żeby zejść do środka. - Wędką znalezioną obok poruszyłem materiał, wtedy zobaczyłem, że to zwłoki dziecka - mówił policjant.
Wezwano straż pożarną. Strażak z aparatem tlenowym zszedł po drabinie do szamba i wyciągnął ciało Sandry. Obok czekali już lekarze z lotniczego pogotowia ratunkowego. Dziewczynka nie żyła. Biegły stwierdził zgon w wyniku utopienia w szambie.
Miał zakrwawioną twarz
W sądzie zeznawały również osoby, do których po pomoc przybiegł pięcioletni braciszek dziewczynki. - Wołał "ratujcie Sandrę", miał zakrwawiona buzię - opowiadała jedna z sąsiadek Stacha. On sam uciekł po ciosie zadanym przez Stacha.
Świadek wspominała, że zapłakany chłopczyk pokazywał nawet wielkość kija jakim "pan bił Sandrę". Jego też nim uderzył. Dziecko szukając ratunku opowiadało, że siostrzyczka nie otwiera oczu, jest zakrwawiona.
- Poszłam z chłopcem do domu Stacha. Waliłam w drzwi, po chwili otworzył. W ręku miał zakrwawiony kij - opowiadał świadek. Te słowa potwierdził inny mężczyzna. On też poszedł do domu Stacha po zaalarmowaniu przez dziecko. Przed wejściem stał wózek zrobiony z desek, na nim leżała szmata z brunatnymi zabrudzeniami. Zdaniem świadków to była krew.
Do sądu nie stawił się jeden z wezwanych świadków. Zostanie ukarany grzywną 1 tys. zł. Jak to nie poskutkuje, sąd wyda decyzję o doprowadzeniu go na rozprawę.
Magda przepraszała
Stach przez cały czas siedział skrywając twarz w dłoniach. Czasem wyglądało tak, jakby płakał i ocierał łzy. Magdalena kilka razy płakała. Głośniej podczas zeznań jednego ze świadków. Kilka razy mówiła też coś do swojego obrońcy.
Na zakończenie poprosiła sąd o głos. Przez łzy przepraszała ojca dziecka oraz swoją matkę. - Mamo wiem, że mi nie wybaczysz - mówiła. Przepraszała też na korytarzu, już po wyjściu z sali.
Policjanci szybko umieścili oskarżonych w oddzielnym pomieszczeniu. Kolejna rozprawa odbędzie się 10 grudnia.
Mord w Przewozie
Przypomnijmy. Do zabójstwa Sandry doszło 27 marca w Przewozie (gm. Bojadła). Martwe dziecko znaleziono w szambie na posesji Stacha. Zatrzymano matkę dziecka i jej znajomego, byli pijani.
Zaraz po wizji lokalnej, na której pokazywali ze szczegółami, jak wrzucali dziecko do szamba, oskarżeni przyznali się do zabójstwa. W sądzie odwołali jednak swoje zeznania. Nie przyznają się do winy.
Za czyn, którego się dopuścili grozi im kara dożywotniego więzienia.