Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Osłabianie wsparcia medycznego w Bydgoszczy. Pacjenci stracą na likwidacji "Biziela"

Roman Laudański
Roman Laudański
Pikieta w obronie szpitala "Biziela".
Pikieta w obronie szpitala "Biziela". Arkadiusz Wojtasiewicz
Toruński UMK chce połączyć dwa bydgoskie szpitale uniwersyteckie: najpierw zlikwidować „Biziela”, a później jego majątek wraz z kadrą włączyć do „Jurasza”. Obawiają się tego pacjenci oraz kadra.

Uroczyste otwarcie Szpitala XXX-lecia (dzisiejszy „Biziel”) odbyło się w maju 1980 roku. W drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku zbudowano w Polsce serię podobnych szpitali, m.in. w Inowrocławiu i Gdańsku.

Cztery lata później szpital XXX-lecia stał się szpitalem XXX-lecia PRL. Rok później placówka została przekształcona w Państwowy Szpital Kliniczny dla potrzeb samodzielnej Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Kiedy skończył się PRL, szpital zyskał nową nazwę im. doktora Jana Biziela.

O historii bydgoskich szpitali wie wszystko doktor Mieczysław Boguszański, wieloletni dyrektor „Jurasza” i „Biziela”. Niebawem ukaże się jego książka pt. „Z szacunku dla dokonań. Z dziejów Szpitala Klinicznego im. Jurasza w Bydgoszczy”.

W publikacjach doktora Boguszańskiego czytamy, że bydgoski szpital XXX-lecia został zbudowany dla potrzeb mieszkańców, ponieważ miasto liczyło ich ok. 400 tys., a jeden szpital – „Jurasz”, to było za mało (choć działał jeszcze szpital miejski na Kapuściskach). Bydgoszcz miała zostać podzielona pomiędzy dwa zespoły opieki zdrowotnej, żeby ułatwić pacjentom kontakt z leczeniem specjalistycznym. Warto przypomnieć, że szpital „Biziela” nigdy nie był budowany pod potrzeby uniwersytetu. Miał służyć mieszkańcom Bydgoszczy. Polepszyć opiekę, ułatwić dostęp do specjalistów.
Bydgoska Akademia Medyczna miała natomiast kształcić pokolenia nowych lekarzy.

Uczelnia marzyła

Czasem w Toruniu podnoszony jest zarzut, że w tamtych czasach bydgoska Akademia Medyczna dołowała w rankingach. W publikacjach dr Boguszański przypomina, że bydgoska Akademia Medyczna dopiero się tworzyła, była najmłodsza w kraju, ale szła do przodu. I nie było żadnych argumentów przemawiających za przekazaniem jej Toruniowi. W Ministerstwie Szkolnictwa Wyższego powstały przepisy, według których Bydgoszcz miała za mało uprawnień do doktoryzowania. Tylko że inne placówki też ich nie miały, latami czekały na uzyskanie uprawnień, ale nikt nie przekazywał tych uczelni innemu miastu! I to nie bydgoska Akademia Medyczna zyskiwała coś na włączeniu do UMK, tylko zyskał Toruń, który od wielu lat walczył o posiadanie wydziałów lekarskich. Po wojnie pracownicy Uniwersytetu Wileńskiego trafili co prawda do Torunia, ale kadra wydziału lekarskiego z Wilna poszła do Gdańska. A UMK cały czas uważało, że należała się im medycyna. Zawsze o tym marzyli. Niekoniecznie chcieli mieć Collegium Medicum stworzone przez Bydgoszcz, ale to wydział lekarski nadaje uniwersytetowi pozycję europejską. Toruń nie był przygotowany na wydział lekarski, ponieważ nie miał odpowiednich szpitali. Miała je natomiast Bydgoszcz. Dziś Toruń stworzył wreszcie swój duży i nowoczesny szpital kliniczny. Wielu uważa, że medycyna powoli będzie wyprowadzana z Bydgoszczy. Do Torunia.

Kadry dla Torunia

- Obecna sytuacja jest następstwem czegoś, co wydarzyło się wiele lat temu – przypomina Piotr Cyprys ze Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska.

– Wszystko zaczęło się w momencie zlikwidowania Akademii Medycznej w Bydgoszczy, której spuściznę przekazano UMK w Toruniu. Od tego momentu nie widać wielkiego rozwoju Collegium Medicum.

Na dodatek w Toruniu wybudowano 11 nowych budynków dla szpitala za ponad pół miliarda złotych ze środków także bydgoszczan. To olbrzymi moloch wymagający kadry lekarskiej, którą dziś trudno pozyskać. Marszałek Całbecki już wcześniej próbował zachęcić lekarzy do pracy w Toruniu. Sądzimy, że likwidacja szpitala w Bydgoszczy spowoduje, że za chwilę pojawią się oferty pracy dla tych lekarzy w Toruniu. Obawiamy się, że trwa wypłukiwanie wsparcia medycznego z Bydgoszczy. Może za chwilę będzie tak, że w Bydgoszczy będą dwuletnie kolejki do lekarza specjalisty, a w Toruniu tylko miesiąc? Nie może być tak, że 400-tysięczne miasto pozbawione zostanie szpitala, opieki medycznej, która powinna być rozwijana, a nie zwijana.

Metropolia Bydgoska domaga się od polityków zablokowania możliwości jednoosobowego likwidowania szpitala „Biziela” przez rektora UMK.

– To szkodliwe dla bezpieczeństwa zdrowotnego bydgoszczan i mieszkańców regionu – podkreśla Piotr Cyprys. – Nie może być tak, że rektor podejmuje decyzje o restrukturyzacji podlegających mu szpitali, a jeden ze szpitali likwiduje. Należy ukrócić samowolę rektorów. Taka decyzja musi być podjęta z przyzwoleniem Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jak można było doprowadzić do tego, że takie jednoosobowe działanie rektora jest możliwe? To skandaliczna sprawa.

Jak to się stało?

W 2008 roku w Sejmiku Województwa Kujawsko - Pomorskiego, do którego należał szpital „Biziela”, rządziła koalicja PO – PiS – Samoobrona. – Collegium Medicum przekonywało, że chce rozszerzać dostęp do nauczania lekarzy oraz rozwijać istniejące kliniki – wspomina wtedy radny sejmiku, a dziś poseł Jan Szopiński z Nowej Lewicy. – Kierownictwo UMK poinformowało również, że nie zakłada łączenia szpitali uniwersyteckich, a wręcz zapewniało, że nigdy do tego nie dojdzie. (Rzecznik UMK informuje teraz, że nigdy takich zapewnień nie było – przyp. red.).

Podczas głosowania wszyscy radni – oprócz Jana Szopińskiego i Eugeniusza Kłopotka – zagłosowali za przekazaniem szpitala uczelni.

- Przekonywałem, że nie należy przekazywać aktem notarialnym całego szpitala „Biziela” we władanie UMK. Można było tego uniknąć, a placówka nadal mogła być własnością samorządu województwa – przypomina poseł Szopiński.

Nic poza nami

Co jeszcze mogło skłonić uczelnię do starań o szpital „Biziela”? Jak wspomina Jan Szopiński, w tamtym czasie dość mocno rozwijały się uczelnie niepubliczne. – Zapewne władze UMK wychodziły z założenia, że gdyby uczelnie niepubliczne chciały wprowadzić kierunek lekarski, to Bydgoszczy będzie potrzebny szpital. A poza tym utworzono w Bydgoszczy Uniwersytet Kazimierza Wielkiego, który nie miał kierunku medycznego, ale aspiracje bydgoszczan zawsze sięgały istnienia w naszym mieście uczelni medycznej. Może zakładano, że jak nie będzie szpitala do nauczania studentów dla uczelni niepublicznej lub UKW, to nie będzie problemu z konkurencyjną uczelnią medyczną?

Tezę tę potwierdza Roman Jasiakiewicz, radny sejmiku, były prezydent Bydgoszczy. – Za przekazaniem „Biziela” Toruniowi głosowali również radni z Bydgoszczy, to się w głowie nie mieści! Można to było zrobić inaczej, majątek mógł pozostać po stronie samorządu, tymczasem przekazano wszystko. Nie upatruję w tym złych intencji, ponieważ wtedy nikomu nie przyszło do głowy, że szpitale można połączyć.

Bydgoszcz została zupełnie pozbawiona szpitala wojewódzkiego. Nie ma go w tej części województwa.

A dlaczego przekazano? W 2008 roku były dość kategoryczne głosy o powołaniu niepublicznej uczelni medycznej kształcącej lekarzy i pielęgniarki. Pozbawienie zaplecza szpitalnego przyszłej uczelni uniemożliwiło powołanie czegokolwiek. Nie było na czym tworzyć praktyki medycznej. Pozbawiono Bydgoszcz możliwości starania się o jakąkolwiek uczelnię medyczną, również niepubliczną, która także potrzebuje zaplecza szpitalnego. Tym sposobem zamknięto aspiracje i oczekiwania Bydgoszczy.

- Do tej pory dwa szpitale uniwersyteckie rywalizowały ze sobą, który nowocześniej i lepiej leczy pacjentów – dodaje poseł Szopiński. –To była zdrowa konkurencja, pacjenci mogli wybierać. Obie placówki miały szansę na dobre kontrakty z NFZ, w obu prowadzono – nadal prowadzi się w „Bizielu” – niemałe inwestycje. A jeśli w wyniku połączenia ma zostać jeden oddział ratunkowy, to już dziś należy się bać o zdrowie mieszkańców.
Poseł Szopiński pyta, czy pomysł łączenia szpitali był konsultowany z Narodowym Funduszem Zdrowia, bo przecież połączenie szpitali nie przekłada się na połączenie kontraktów. NFZ zawsze poszukuje oszczędności.

NFZ: interes pacjenta!

- Trudno odnieść się do zadanych pytań nie mając pełnej wiedzy dotyczącej projektowanych zmian, a opierając się jedynie na doniesieniach medialnych – napisała do „Pomorskiej” Barbara Nawrocka, rzecznik prasowy Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Bydgoszczy.

– Tak istotne zmiany – w naszej opinii – wymagają wielu rozmów, spotkań i konsultacji, a przede wszystkim głębokich analiz zabezpieczających najważniejszy interes: interes pacjenta. Niestety, do tej pory nie otrzymaliśmy żadnego oficjalnego dokumentu w sprawie.

Przypomnieć należy, że zgodnie z zapisami Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie ogólnych warunków umów – świadczeniodawca, który zamierza dokonać zmian podstaw formalno - prawnych prowadzonej działalności, mających wpływ na sposób realizacji umowy, jest obowiązany do pisemnego poinformowania o tym zamiarze Narodowy Fundusz Zdrowia. Na dzisiaj (21.06.2022.) takie zawiadomienie nie wpłynęło ani ze strony Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 w Bydgoszczy, ani ze strony Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 w Bydgoszczy, ani ze strony organu założycielskiego obu placówek – Rektora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

- Podkreślić trzeba, że dla Narodowego Funduszu Zdrowia najważniejsze jest bezpieczeństwo pacjentów i dostępność do świadczeń. Nie mając żadnych dokumentów dotyczących łączenia szpitali, nie możemy ocenić, czy będzie to zapewnione – informuje Barbara Nawrocka.

“Ręce precz od Biziela”
Przed szpitalem „Biziela” odbyła się pikieta protestacyjna pracowników pod hasłem „Ręce precz od Biziela”. Wzburzenie wśród kadry jest bardzo duże.
- Przecież to UMK zabiegał o utworzenie drugiego szpitala uniwersyteckiego w Bydgoszczy – to jeden z wielu głosów związkowców. – Collegium Medicum potrzebowało bazy dydaktycznej. Tu studiują nie tylko nasi studenci, ale i obcokrajowcy. Przed laty przedstawiciel rektora zabiegał, żeby szpital wojewódzki przekształcił się w uniwersytecki, ażeby studentów wysyłać do obu szpitali. Powstały wydziały analityki medycznej, pielęgniarski, położniczy, lekarski! Wtedy uniwersytet gwarantował nam niezależność, a dziś chce nas likwidować, decydować za nas, co ma się dziać w szpitalu?! Obcy ludzie mają decydować o naszym losie?! Nic o nas bez nas!

Teologia jak medycyna

Od 42 lat w „Bizielu” pracuje prof. dr n. med. Roman Kotzbach, ginekolog, położnik, androlog. – Przed laty jako klinika Ginekologii i Położnictwa przeszliśmy ze Szpitala Ogólnego nr 1 (dzisiejszy „Jurasz”) do szpitala XXX-lecia (dziś „Biziel”). Wtedy w Bydgoszczy było za mało łóżek szpitalnych. Dziś zajrzałem na alergologię, gdzie cały korytarz zajęty jest przez pacjentów.
- Wszyscy zastanawiamy się, skąd wziął się pomysł połączenia szpitali – mówi dr Kotzbach.

– Błędem było wchłonięcie naszej Akademii Medycznej przez UMK. Staliśmy się jednym z pionów uczelni. Dla przykładu, teologia ma taką samą liczbę głosów w Senacie UMK, co Collegium Medicum.

Tylko proszę porównać, ilu studentów kształci się na teologii, a ilu na medycynie!
Dr Kotzbach przypomina, że w „Bizielu” przeprowadzane są specjalistyczne operacje, których nie wykonuje się w innych bydgoskich szpitalach. A w szpitalu Jurasza są kliniki i oddziały wykonujące swoje zadania. Niektóre się dublują, ale pacjent ma możliwość wyboru placówki.

- Naprawdę uczelnia zaoszczędzi na etatach pracowników administracji i działów gospodarczych?! – pyta prof. Kotzbach. –  Jaki jest w tym sens? Nie rozumiem. Ten pomysł już wywołał niepotrzebne perturbacje, animozje między szpitalami. A na kim odbiją się te problemy? Tak, na pacjentach! Na ich zdrowiu. Każdy szpital ma swój szpitalny oddział ratunkowy. Wszystko jest uporządkowane. Działa tak, jak trzeba. Czy uczelnia zna się lepiej na medycynie niż my? Dziś mamy wielospecjalistyczny szpital „Biziela” na dobrym poziomie. Są dobrzy profesorowie, kardiolodzy, urologia, nie powiem o ginekologii i położnictwie. Szpital tyle zyskał na współpracy z uniwersytetem, że mamy studentów, tak jak mieliśmy ich wcześniej, także anglojęzycznych. Niczego nie zyskaliśmy na połączeniu z UMK. Co nam dał uniwersytet? Straciło Collegium Medicum, bo uczelnia przejęła nasze finanse. Jako Akademia Medyczna dobrze staliśmy finansowo, byliśmy na plusie, a teraz o finansach decyduje UMK, a szpitale mają długi, z czego „Jurasz” bardzo duże długi. Zyskała uczelnia, bo zdobywając możliwość kształcenia przyszłych medyków traktowana jest zupełnie inaczej. Tu popełniono ogromny błąd. Powinniśmy stać się bydgoskim uniwersytetem z połączenia bydgoskich uczelni.

Dr Kotzbach również nawiązuje do toruńskiego wątku likwidacji „Biziela”. – Wszyscy wiedzą, że wybudowano dla toruńskiego szpitala nowe budynki, tylko że brakuje im personelu. „Biziel” także się teraz rozbudowuje. Kto tam będzie pracował? Co tam się będzie mieściło po zmianach? Tam powstanie interna na kilkaset łóżek? Moim zdaniem działania uczelni doprowadzą do jednego: będzie chaos i bałagan, jak z tym ładem – nieładem polskim. Mamy żyć w bałaganie?  Pracownicy „Biziela” nie chcą być połączeni z „Juraszem”.

Oddajcie szpitale nowej uczelni
- Może należałoby powrócić do koncepcji powołania Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy? Przecież zadłużenie bydgoskich szpitali powstało podczas trwających kilkanaście lata rządów UMK. Jak sobie uczelnia nie radzi, to powinna oddać szpitale – domaga się Piotr Cyprys. – Powinien powstać Uniwersytet Medyczny w Bydgoszczy.

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska