
Roman Kałużny zmarł 27 kwietnia

Marek Jeleniewski wspomina wspólne nocne patrole w latach dziewięćdziesiątych z Romanem Kałużnym. - Romek miał taki zwyczaj, że tak jak zaczynał pracę w patrolowaniu ulic, awansując później i przechodząc wszystkie szczeble służby, tak nigdy nie przestał być prawdziwym policjantem.

- Nie stronił od uczestniczenia w patrolach oficerskich. Nigdy nie odżegnywał się od najbardziej prawdziwej - w całym tego słowa znaczeniu - policyjnej roboty. Zawsze był wśród ludzi i nie wsiąkł w pracę biurową.

Wiele razy w patrolach uczestniczył też zawodowo redaktor Ryszard Giedrojć: - Miał świetne poczucie humoru. Pamiętam też taką jedną sytuację - dwóch policjantów szarpało się na chodniku z dwoma podpitymi facetami. Roman podszedł do jednego z agresywnych cywilów i powalił go silnym ciosem. Zażartował przy tym niewybrednie. Okazało się, że obezwładniony facet miał w nogawce schowany bagnet wojskowy, którego w każdej chwili mógł użyć. Tamci policjanci tego nie zauważyli.