- Do soboty miasto powinno znów stać na dziewięciu a nie ośmiu wzgórzach - mówi burmistrz Mariusz Kędzierski.
Mieszkańcy tej części miasta od trzech tygodni żyli w strachu, patrzyli w niebo i liczyli na to, że nie będzie wielkich deszczów. I faktycznie, te, które pojawiały się nad miastem były raczej przelotne.
Grunt osunięty ze skarpy wcześniej jednak zrobił swoje.
Powstał wielki wąwóz
- Tam „poszedł” kolektor burzowy i skarpa, na której jest prywatny domek jednorodzinny, zaczęła się osuwać - wyjaśnia burmistrz. - Osunęła się aż pod taras tego domu - trzy metry od budynku. Groziło to tym, że dom „zjedzie” na Podgórną.
https://pomorska.pl/chelminscy-strazacy-ruszyli-na-pomoc-kotu-i-stolnianom-ktorych-wystraszyl-zaskroniec/ar/13389244Przez tydzień wożono ziemię, aby uzupełnić ogromną dziurę po tym, jak wypłukane piach i muł spłynęły na Podgórną.
- Tam na dwustu metrach to wszystko zastygło, na wysokości metra - dodaje Mariusz Kędzierski. - Ulica była nieprzejezdna. Przez tydzień robotnicy wozili piach, by usypać jar i zabezpieczyć dom jednorodzinny. Poprosiliśmy firmę Wimar, która kilka razy budowała dla nas kanalizację, aby zamówiła rury pięćsetki i zaczęła to robić. Groziło to katastrofą budowlaną, więc robiliśmy to w ekspresowym tempie, dokumenty zeszły na drugi plan. Studzienki też musiały zostać zamówione, bo nie są klasyczne. W środę wszystko dotarło i robotnicy zaczęli działać. Już jestem spokojniejszy.
Burmistrz nie kryje, że od chwili zdarzenia też częściej spogląda w prognozy pogody.
- W piątek ma być deszcze, oby niewielki, by już nic nie spłynęło - martwi się włodarz. - Pomagają strażacy - zawodowcy, jak i z OSP Chełmno, którym bardzo dziękuję. Nawałnicy żądnej nie było, ale już kilka razy, gdy padało, zabezpieczali teren , bo bez pompy ciężko, a studnia jest zaczopowana.
Deszcz? Tak, ale dopiero gdy skończą roboty ziemne
Burmistrz mówi, że nawieźli 6 tys. metrów sześciennych ziemi. Cały czas pracowały wywrotki i koparki. Koszt to 350 tys. złotych.
- Pieniądze mamy z rezerwy, z zarządzania kryzysowego, liczymy jednak na ubezpieczyciela - mówi. - Już same rury kosztowały 70 tysięcy złotych.
Pierwszy w mieście liczy, że roboty zakończą się w sobotę.
- Wtedy niech pada!- mówi Mariusz Kędzierski. - Chełmno było i będzie na dziewięciu, a nie na ośmiu pagórkach.